Wenecja w grudniu to zupełnie inne miasto, niż jego letnia odsłona. Atrakcje nie są zatłoczone, ulice zapełniają się jedynie w weekendy, a nad częścią z nich wiszą świąteczne ozdoby. Dzień jest wprawdzie krótszy, a pogoda bardziej kapryśna, za to ceny noclegów spadają, nawet siedmiokrotnie. Jakie jeszcze są zalety i wady grudniowej Wenecji? Jak się spakować? Na co się nastawić? Oto relacja z kilkudniowego pobytu na początku grudnia 2023 r., pełna zdjęć, wskazówek i emocji. Zapraszam!
Ach te prognozy pogody!
Na początek chciałabym poruszyć temat, który wielokrotnie już się pojawiał w ostatnich latach, ale i tak to niewiele zmieniło, bo pytania ciągle powracają. Prognozy pogody, szczególnie te na tydzień do przodu i przepowiadające deszcz, są naprawdę niewiele warte. Podam Wam kilka przykładów. Gdy leciałam do Turynu w grudniu 2022 roku, to prognozy zapowiadały deszcz codziennie przez cały pobyt. Finalnie okazało się, że przez trzy pełne dni miałam cudowną pogodę i bezchmurne niebo, nie tylko w Turynie, ale też w Dolinie Aosty, gdzie wybrałam się na jednodniową wycieczkę z Turynu. Podróż do Wenecji, która jest tematem niniejszego postu, zapowiadała się początkowo jako słoneczna idylla. Prognozy na około 7-10 dni przed przylotem wieściły co najwyżej małe, białe chmurki na słonecznym niebie. Na trzy dni przed przyjazdem nagle okazało się, że ma padać i to dużo, w dodatku codziennie. Jak było w rzeczywistości? Przywitało nas pochmurne niebo, ale bez zapowiadanej ściany wody. Nie padało również, gdy dojechaliśmy do centrum i udaliśmy się wprost na obiad. Po obiedzie pokropiło, ale był to słaby deszcz, natomiast wieczorem popadało tylko przez około pół godziny. Następnego dnia nie padało wcale, kolejnego niespodziewanie po przebudzeniu dostrzegłam zmianę prognoz na bezchmurne niebo na kolejny dzień i trochę deszczu na ten bieżący. W ostateczności rano nagle zaczęło lać, ale trwało to kwadrans, gdy chmury rozstąpiły się i już było piękne słońce. Kolejnego dnia tylko gdzieniegdzie pojedynczy obłoczek przesłonił słońce.
Przylot do Wenecji
Ryanair się nie popisał
Tym razem po raz pierwszy od dwunastu lat zdecydowaliśmy się skorzystać z oferty Polskich Linii Lotniczych LOT. Mieszkającym w Poznaniu LOT nie ma wiele do zaoferowania w temacie Włoch, gdyż każdorazowo trzeba dodatkowo dolecieć lub dojechać do Warszawy. Dlatego latam prawie wyłącznie Ryanairem, jeśli nie z Poznania, to z Wrocławia, wyjątkowo dojeżdżam do Warszawy. Wiadomo, że Ryanair czy Wizzair są tańsze, a poza tym bezpośredni lot to oszczędność czasu. Jednak w tym sezonie rozkład lotów Ryanaira z Poznania do Wenecji-Treviso to jakieś nieporozumienie. Wylot w piątek wieczorem i powrót w niedzielę w południe daje tylko jeden dzień na Wenecję, przy konieczności zapłaty za dwa noclegi. Nawet na kolację w piątek nie ma szans zdążyć! Dlatego takie rozwiązanie odpadło na wstępie. Loty z Wrocławia są tylko odrobinę lepsze: wylot w piątek po południu i powrót w niedzielę po godzinie 14 lub w poniedziałek. To by nas satysfakcjonowało gdyby nie jedna kwestia. W piątek 1 grudnia kończyłam 40 lat, a ta podróż była wypadem związanym z tą właśnie rocznicą. Bardzo mi zależało, aby w dzień urodzin obudzić się w Wenecji, a nie dopiero przyjechać.
PLL LOT
Do tego wszystkiego dochodziła także kwestia ograniczonego czasu. Dwa dni urlopu to był maksymalny wymiar, jaki mógł w tym terminie otrzymać Artur. Pojawił się pomysł, by polecieć w środę wieczorem Ryanairem do Bergamo i wrócić w niedzielę z Wenecji-Treviso, ale tutaj dochodziły koszty dodatkowego noclegu i konieczność dojazdu pociągiem ponad 2 godziny. Wtedy znalazłam genialne połączenie LOT-em. Samolot z Warszawy do Wenecji w czwartki startuje po 9 rano z Warszawy, ląduje w Wenecji na głównym lotnisku Marco Polo (szczegóły dojazdu do centrum) tuż po godzinie 11. Z kolei w niedzielę wylatuje dopiero o 19! W naszym przypadku dochodził jeszcze lot z Poznania do Warszawy i powrót z Warszawy do Poznania. Na szczęście wszystko pasowało. Cena biletów na LOT jest niestety wyższa, ale uważam, że w tej sytuacji podjęliśmy dobrą decyzję. Bilety – choć droższe niż na Ryanaira – udało nam się kupić w dość korzystnej cenie, jeśli porównam ceny obecnie oferowane. W każdym razie chciałam zwrócić Waszą uwagę na fakt, że jeśli z jakiegoś powodu nie pasuje lot tanimi liniami, to warto zajrzeć na ofertę tzw. linii regularnych. To już nie te czasy, gdy bilety tam oferowane są droższe kilkukrotnie. Poza tym w cenie biletu LOT mamy już wliczoną małą walizkę, podobnie jak mały bagaż podręczny. Za wybór miejsca trzeba jednak dopłacić, co mnie zaskoczyło negatywnie. Podsumowując, zapłaciliśmy około 150% ceny, którą kosztowały by nas bilety na Ryanaira z dokupieniem pierwszeństwa wejścia na pokład uprawniającego do zabrania małej walizki. Zyskaliśmy mnóstwo czasu, łącznie z możliwością zjedzenia obiadu w dniu przylotu, jak i w dniu wylotu.
Wenecja w grudniu: hotel tańszy siedmiokrotnie
Okazja była szczególna, a pobyt krótki, więc i nocleg mógł być w wyższym standardzie. Postawiliśmy na czterogwiazdkowy hotel urządzony w XVI-wiecznym pałacu, położonym w dzielnicy Cannaregio, nad brzegiem Canal Grande. W sezonie letnim jego cena jest kosmiczna, ale na przełomie listopada i grudnia, czyli w jednym z najtańszych okresów noclegowych w Wenecji (na Sylwestra i w karnawale ceny idą znacząco w górę), nasz pokój był aż siedmiokrotnie tańszy, niż należy za niego zapłacić w sierpniu. Oczywiście rezerwacja z wyprzedzeniem też miała znaczenie. Atrakcyjna cena sprawiła, że pomimo kilkudziesięciu pokoi hotel miał komplet rezerwacji, i to już na trzy tygodnie przed naszym przyjazdem. Od lat zachęcam Was do podróży w niskim sezonie, nie tylko do Wenecji, ale po całej Italii, a szczególnie na Sycylię, gdyż wtedy jest mniej tłoczno, znacznie taniej, a i dla lokalnej ludności lepiej, jeśli odpuścimy sobie lato zamiast potęgować tłumy. Pogoda wprawdzie jest mniej pewna, jednak wolę pochmurną, ale niemal pustą w dni powszednie, grudniową Wenecję, niż tylko w teorii gwarantowane bezchmurne niebo i 40°C w cieniu oraz tłumy w lipcu czy sierpniu. Mam nadzieję, że tym postem zachęcę kolejne osoby. Z jednej strony wspaniały, duży pokój kategorii superior z tarasem oferującym boczny widok na Canal Grande, ze śniadaniem w formie bufetu oraz z tarasem na dachu, oferującym fenomenalny widok na dachy Wenecji, dodatkowo w doskonałej lokalizacji. Z drugiej strony za tą samą cenę obskurny pokoik bez prywatnej łazienki w pensjonacie bez kategorii i bez śniadania. Jedyna różnica to termin: w pierwszym przypadku przełom listopada i grudnia, w drugim lipiec lub sierpień. Ja wybieram grudzień i hotel czterogwiazdkowy!
Restauracje nadal są pełne ludzi
Można by pomyśleć, że w niskim sezonie niemal puste ulice w środku tygodnia oznaczają także puste restauracje. Nic bardziej mylnego. Knajpy nadal są pełne, ale tym razem zapełniają je głównie mieszkańcy Wenecji. Tajemnicą poliszynela jest, że na okres letni wielu lokalsów opuszcza miasto, nie mogąc wytrzymać tłumów turystów przelewających się pod ich oknami. Gdy ruch turystyczny maleje, mieszkańcy są o wiele łatwiej dostrzegalni. Zastanawiałam się, czy jest sens rezerwować stolik na czwartkowy obiad w niewielkiej, położonej na uboczu trattorii z tradycyjną kuchnią wenecką. Zarezerwowałam i okazało się już na miejscu, że gdybym tego nie zrobiła, to nie byłoby szans na stolik. W środku w jednej z dwóch sal odbywała się rodzinna impreza przy długim stole, kilka innych stolików zajmowali ludzie doskonale znający kelnerującą właścicielkę, a przy sąsiednim stoliku przewodnik licencjonowany jadł wraz ze swoimi klientami. To byli – poza nami – jedyny turyści. Wspaniałe doświadczenie!
Wenecja w grudniu: ozdoby na ulicach
Nie spodziewałam się wielu zapierających dech w piersiach ozdób, gdyż Wenecja nigdy nie należała do miast, w których byłyby one wyjątkowo imponujące, tak jak choćby Mediolan czy małe miasteczka Apulii, ze słynnym Locorotondo na czele. Mimo to jestem trochę rozczarowana, gdyż liczyłam na więcej. Nie spotkałam też nigdzie w centrum Wenecji lampek przerzuconych nad kanałem, choć bardzo na to liczyłam. Oto szczegóły.
Plac św. Marka i okolice
Najwięcej ozdób świątecznych bez wątpienia zobaczyć można w dzielnicy San Marco. Kilkanaście ulic – szczególnie tych prowadzących w kierunku Rialto – ozdobionych jest światełkami wiszącymi nad głowami przechodniów. Jednak nic nie może się równać z przepiękną choinką, która stoi na Piazzetta San Marco, pomiędzy Pałacem Dożów a biblioteką Marciana. Przepięknie prezentują się również podcienia budynku Nowej Prokuracji oraz biblioteki, oświetlone tysiącami lampek.
Sam Plac św. Marka w okresie zimowym często jest miejscem prowadzenia różnorakich prac budowlanych, których nie widzą turyści przybywający latem. To pewnego rodzaju niedogodność, gdy ktoś przybywa do Wenecji po raz pierwszy. Wenecki weteran mający okazję wcześniej podziwiać plac wielokrotnie nie poczuje się rozczarowany, zapewniam Was. Szczególnie, jeśli może wynagrodzić sobie tę niedogodność przy filiżance gorącej czekolady w najstarszej kawiarni Włoch.
Gorąca czekolada w Caffè Florian
Po całym dniu zwiedzania, chłodnym i deszczowym, gorąca czekolada w pięknych, zabytkowych wnętrzach najstarszej kawiarni we Włoszech, ozdobionej z okazji świąt girlandami, smakuje naprawdę wybornie. Mimo wysokich cen naprawdę warto tutaj przyjść, choćby tylko raz, do czego zachęcam Was już od dawna w artykule „Caffe Florian w Wenecji – najstarsza kawiarnia we Włoszech, najpiękniejszy salon na świecie„.
Wenecja w grudniu: Cannaregio
Naszym odkryciem tej podróży jest dzielnica Cannaregio. Nie chodzi o to, że wcześniej tutaj nie byliśmy albo nic nie widzieliśmy, wprost przeciwnie. To w Cannaregio płynęliśmy gondolą pięć lat wcześniej, co opisałam w poście „Gondola w Wenecji – czy warto?” i podałam namiar na sprawdzonego gondoliera, który opowiada o mijanych zabytkach i śpiewa, zamiast skrolować ekran smartfona. Tym razem jednak w Cannaregio znajdowała się nasz baza, a – jak widomo – to skłania człowieka do poświęcenia danej dzielnicy więcej uwagi. I tak jak dwa lata temu po tygodniowym pobycie w Wenecji z bazą w Dorsoduro pokochałam tę dzielnicę, tak teraz w końcu Cannaregio skradło moje serce. Wcześniej nie doceniałam tej sestiere, największej z sześciu dzielnic weneckich. Tymczasem długie, grudniowe spacery i przesiadywanie w małych, klimatycznych trattoriach, osteriach, pubach i barach bacari zrobiło swoje.
Świąteczne Murano
Lampki przerzucone nad kanałem spotkałam za to na wyspie Murano, miejscu wyrabiania słynnego, dmuchanego szkła weneckiego. Poza nami nie było tutaj innych turystów, jedynie garstka mieszkańców mijała nas na ulicy lub przesiadywała w lokalnych barach. Średnio co drugi sklep z wyrobami ze szkła był nieczynny, za to trafiliśmy do huty szkła, która organizuje pokazy dla publiczności.
Wenecja w grudniu: świąteczne wystawy sklepowe
Skłamałabym twierdząc, że mieszkańcy Wenecji stają na głowie, by przyciągnąć uwagę przechodniów pomysłowo udekorowanymi w świąteczne motywy wystawami, jednak kilka ciekawych udało mi się znaleźć, sfotografować i podziwiać. Najpiękniejsze są bombki ze szkła z Murano, choć tutaj należy zachować ostrożność, gdyż podróbek z Azji nie brakuje. Oryginalna bombka z Murano to wydatek około 50 euro za sztukę.
Świąteczne atrakcje w Wenecji
Jarmark na Campo Santo Stefano
Jarmark, którego nie było, choć miał wystartować pod koniec listopada. Niestety, nikt nie był w stanie odpowiedzieć mi na pytanie, dlaczego nie ma straganów ani nawet śladu po przygotowaniach do ich uruchomienia. Domyślam się, że to kiepskie prognozy pogody mogły spowodować, iż przesunięto termin otwarcia jarmarku.
Lodowisko na Campo San Polo
Zgodnie z planem w sobotę 2 grudnia nie otwarto także lodowiska na Campo San Polo, choć tutaj przynajmniej niemal wszystko było już gotowe. Muszę jednak z przykrością dodać, że lodowisko to nie ma w sobie żadnego klimatu, jak choćby przepięknie ozdobione lodowisko koło głównego dworca kolejowego w Mediolanie.
Wenecja w grudniu: jesień na wschodnich krańcach Castello
Grudzień w Parco delle Rimembranze, Giardini della Biennale i okolicy, czyli tych zakątkach Wenecji, które wcześniej miałam okazję zobaczyć tylko z pokładu vaporetto płynącego na Lido, totalnie mnie zachwycił! Nie dość, że były to pierwsze słoneczne godziny tej podróży do Wenecji, to jeszcze kolory przyrody z dużą ilością soczystej zieleni na czele oraz mnóstwem żółtych liści jeszcze wiszących na drzewach, okazały się sporym zaskoczeniem.
Ogrody Królewskie w grudniu
To był najpiękniejszy moment pierwszej niedzieli grudnia. Zupełnie nieplanowanie weszliśmy do Giardini Reali, gdyż Artur nigdy wcześniej tutaj nie był. Spodziewałam się opadłych liści i dojrzałych cytryn oraz granatów, które jeszcze w niepełnej krasie widziałam tutaj rosnące w donicach w październiku dwa lata wcześniej. Owoców nie znalazłam, ale to nie było ważne. Totalnie zaskoczyła mnie duża ilość zieleni idealnie komponującej się z żółcią oraz różowymi kwiatami, które nadal wisiały na pergoli, choć widać było, że to ich ostatnie chwile. Coś pięknego!
Wenecja w grudniu: atrakcje dostępne od ręki
Bilet do Pałacu Dożów dostępny od ręki? Zwiedzanie zabytków z przewodnikiem i grupą, w ściśle określone dni i godziny, dostępne od ręki? Ot, rano otwieram stronę internetową, klikam i kupuję bilety na ten sam dzień na godzinę 11:00? Jak najbardziej! Grudzień w Wenecji – oprócz ogromu innych zalet – oferuje również dostępność największych atrakcji praktycznie bez kolejki. Zdecydowana większość z nich nie ma też przerwy w funkcjonowaniu, a przynajmniej ja na takową nie trafiłam. Wszędzie, gdzie chcieliśmy wejść, to weszliśmy, bez kolejki. Gondole wciąż pływają i przewożą turystów, ale jest ich mniej niż w sezonie. Tramwaje wodne nie są zatłoczone, bez problemu można usiąść na krzesełku na dziobie i zachwycać się rejsem po Canal Grande, gdyż dla mieszkańców jest zbyt zimno, by konkurować o te siedziska, a turystów na tyle mało, że zawsze coś wolnego się znajdzie. Uważajcie tylko, by nie zamoczyć spodni, jeśli będzie świeżo po deszczu.
Wenecja w grudniu praktycznie – jak się spakować?
Wyjeżdżaliśmy do Wenecji w momencie, gdy w Polsce leżał śnieg i hulał mróz. Z tego też powodu polecieliśmy mając na sobie zimowe buty i ocieplane kurtki. Sądziłam, że nie będą nam one potrzebne na miejscu, dlatego spakowałam dla Artura kurtkę jesienną, a dla siebie płaszcz jesienny, taki idealny na temperaturę +5/+7 °C, minimalnie do +1ºC, jeśli pod spodem założę coś cieplejszego. Do tego zabrałam buty przed kostkę, które noszę w przedziale temperatur +3ºC / +13°C. W moim przypadku garderoba na zmianę spisała się idealnie, natomiast Artur raz wyszedł w swojej jesiennej kurtce, po czym szybko wracaliśmy do hotelu, by przebrać ją na zimową. Odczuwalna temperatura w Wenecji zimą jest w moim odczuci niższa, niż wskazują termometry. To zapewne wynika z wilgoci i bliskości morza. Ponadto w słoneczne dni wiał wiatr. Może nie był bardzo silny, ale za to był zimny. Wielu obserwujących blogowy profil na Facebooku oraz drugi na Instagramie dziwiło się, gdy opublikowałam zdjęcie w czapce, a jednak cieszyłam się, że ją zabrałam. Zresztą nawet w październiku dwa lata temu marzyłam o czapce i rękawiczkach, gdy wychodziłam przed świtem fotografować wschody słońca. Choć dni były całkiem ciepłe, to poranki już wtedy sprawiały wrażenie, jakby przyszła zima. Artur cały czas chodził w czapce, natomiast po rękawiczki żadne z nas nie sięgnęło ani razu. Ponadto spakowaliśmy zarówno ciepłe swetry, jak i lżejsze bluzy. Artur pod swoją ciepłą kurtką nosił głównie bluzy, ja pod moim cieńszym płaszczem głównie swetry i tylko raz – w cieplejszy, bezwietrzny dzień – bluzę.
Wenecja zimą: karnawał już w styczniu
W 2024 roku karnawał wenecki zaczyna się już 27 stycznia i potrwa do 13 lutego. To dość nietypowa sytuacja, bo zazwyczaj słynna impreza startuje dopiero w lutym, czasem nawet pod koniec miesiąca i zahacza o marzec. W tym czasie noclegi będą znów droższe, a ulice zapełnią się ludźmi, jednak Wenecja nadal będzie zachwycała swym zimowym urokiem.
Wenecja w mojej książce
Na blogu znajdziecie kilkadziesiąt artykułów o mieście na wodzie, na czele z przewodnikiem. Mimo to bardzo obszerny rozdział poświęciłam Wenecji w mojej książce „Italia – kraina kontrastów i różnorodności. Włochy północne”. Jest to zupełnie inny tekst, napisany z miłości i troski. „Wenecja, która umiera” to pełna emocji opowieść o blaskach i cieniach codziennego życia w tym wspaniałym miejscu, o fascynacji, zachwycie i realiach, przeplatana cytatami z klasyków literatury, opisujących Wenecję w przeszłości oraz zawierającą opowieść o codzienności z perspektywy mieszkańca. Książkę możecie kupić m.in. w Empiku, zarówno w formie drukowanej, jak i e-booka oraz audiobooka.
Wesołych, radosnych świąt Kochani!
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
Coś pięknego takie Święta we Włoszech
Tak się składa, że również podążamy do Wenecji na świętowanie urodzin mojej małżonki, wybierając opcję piątkowego wylotu z Wrocławia i niedzielnego powrotu. Studiujemy na szybko pozostałe posty dotyczące Wenecji i mamy nadzieję na niezapomniane podróżne doznania. Dzięki za wszelkie przydatne informacje.
Salve