A gdyby tak przenieść się w czasie o jakieś cztery dekady do Wenecji połowy lat 80-tych XX wieku – tej, której już nie ma? Przemierzać jej ulice, zaglądać w zaułki, zachwycać się architekturą i słynnym malarstwem weneckim? Dać się zaskoczyć legendarnemu miastu na wodzie, nawet jeśli zna się je dość dobrze? Poczuć smaki i zapachy, wsiąść na motorówkę i przemierzyć lagunę wprost do huty szkła na Murano? Dać się uwieść wspaniałej narracji i talentowi dwóch pisarzy tworzących w duecie, docenionych nawet przez bardzo surowych krytyków? Oto „Kochanek bez stałego adresu” Carla Fruttera i Franca Lucentiniego, jeden z klasyków literatury włoskiej, który po prawie czterdziestu latach od włoskiej premiery właśnie ukazał się po raz pierwszy na polskim rynku nakładem wydawnictwa Oficyna Literacka Noir sur Blanc. Zapraszam!
Niezwykły duet Carla Fruttera i Franca Lucentiniego
Pary autorów tworzących jedno dzieło spotyka się najczęściej w przypadku książek dokumentalnych, reportaży czy literatury faktu, ale w przypadku powieści jest to bardzo rzadkie. Wszystko zaczęło się od wspólnej pracy przy tłumaczeniu i redagowaniu książek w tym samym mieście – ukochanym zarówno przez nich, jak i przeze mnie Turynie – oraz w tym samym wydawnictwie. Wspólna praca zrodziła nie tylko kilka dzieł uznawanych współcześnie za wybitne, ale też stała się zalążkiem wieloletniej przyjaźni obu panów, dziś już nieżyjących. Najpierw pisali kryminały, które w tamtych czasach nie zyskały uznania, dopiero później zdecydowali się na eksperyment z powieścią, jakże udany. Lucentini był zakochany w Wenecji, stąd przyjmuje się za pewnik, że uczynienie tegoż fascynującego miasta miejscem akcji było jego pomysłem. Co ciekawe, czytając kochanka w ogóle nie dostrzega się, że to połączone ze sobą teksty dwóch autorów; nie widomo, który pisał jaką część, można się tego jedynie domyślać. Fruttero i Lucentini zostali w końcu docenieni za swój wyjątkowy styl narracji, który często zawiera elementy ironii, humoru i głębokiej analizy psychologicznej. W „Kochanku bez stałego adresu” autorzy zręcznie przeplatają różne wątki i perspektywy, tworząc złożony obraz relacji międzyludzkich.
„Kochanek bez stałego adresu”, czyli kto?
Tytuł powieści (tytuł oryginalny to „L’Amante Senza Fissa Dimora”) nawiązuje do głównego bohatera, który jest tajemniczym i nieuchwytnym mężczyzną, tytułowym kochankiem. David Silvera pracuje jako przewodnik turystyczny, przyjeżdża do Wenecji z Londynu wraz z grupą turystów na zlecenie biura podróży, po czym oprowadza ich po mieście. To wszystko, czego dowiadujemy się o głównym bohaterze. Można domniemywać, że jest on również bardzo atrakcyjnym mężczyzną, gdyż wzbudza zainteresowanie kobiet, staje się obiektem westchnień nastolatki biorącej udział w wycieczce. Silvera jest też wysoki, o czym dowiadujemy się już na początku.
Mistrzowska fabuła
Silvera nie jest jedynym tajemniczym bohaterem. Ona – pochodząca z Rzymu arystokratka – zajmuje się zawodowo wyszukiwaniem wystawionej na sprzedaż sztuki przez duże „S”. Przyjeżdża głównie po to, by obejrzeć trzymaną przez właścicieli na strychu pałacu kilkusetletnią kolekcję malarstwa weneckiego. Powieść ma dwa początkowo niepowiązane ze sobą wątki i dwóch narratorów. Są też stereotypowi turyści, których interesują wyłącznie najpopularniejsze zabytki i pamiątki, mniej – a nawet wcale – dusza Wenecji, co z kolei bardzo irytuje Silverę. Całość akacji rozgrywa się zaledwie w ciągu trzech dni, w trakcie których bohaterowie pozostają tajemniczy, a ich romans przedstawiony jest niezwykle subtelnie. Książka porusza tematy nie tylko romantycznej relacji, ale też tajemnicy, samotności i poszukiwania sensu w życiu. Postacie są skonstruowane w taki sposób, że czytelnik może się z nimi utożsamiać i przeżywać wraz z bohaterami ich rozterki oraz radości. Oryginalność fabuły, styl prowadzenia narracji oraz głębia postaci głównych bohaterów czynią tę powieść wyjątkową lekturą.
Zobacz również: Komisarz Brunetti i jego Wenecja w kryminałach Donny Leon – „Śmierć w La Fenice” + „Ulotne pragnienia”
Wenecja, która już przeminęła
„Kochanek bez stałego adresu” to także obraz dawnej Wenecji – tej samej, o której mistrzowsko opowiadał Joseph Brodsky – dziś już częściowo nieistniejącej. Bohaterowie korzystają z telefonów stacjonarnych, przekazują sobie wiadomości na kartkach, płacą lirami włoskimi, gdyż euro pojawi się dopiero za niemal dwie dekady. Przede wszystkim jednak spacerują po Wenecji, w której jeszcze mieszkają tłumnie rdzenni mieszkańcy, choć proces powolnego opuszczania miasta i przejmowania go przez masową turystykę już został zapoczątkowany. „Kochanek bez stałego adresu” jest więc dla czytelnika swoistą podróżą w czasie. Lektura jest miodem na serce dla każdego miłośnika Wenecji, ukojeniem wiecznej tęsknoty za miastem, której nie sposób się pozbyć, gdy człowiek przebywa poza nim. To również wspaniała okazja obcowania ze sztuką pisarską najwyższych lotów, możliwość posmakowania klasyki włoskiej literatury i rozkoszowania się esencją cząstki Italii przelaną na papier.
Teraz Wasza kolej
Bierzcie więc tę książkę, czytajcie i piszcie swoje opinie, gdyż jest spora szansa, że wydawnictwo Oficyna Literacka Noir sur Blanc, we współpracy z którym napisałam tę recenzję, wypuści na polski rynek kolejne dzieła autorstwa Carla Fruttera i Franca Lucentiniego. „Kochanka bez stałego adresu” możecie zamówić np. w Empiku bądź bezpośrednio na stronie wydawcy wraz z innymi powieściami i kryminałami, których akcja rozgrywa się w Italii.