Ostatni wieczór naszego pobytu w Materze był wyjątkowy, bowiem właśnie wtedy spotkaliśmy się po raz pierwszy z Martą, autorką bloga Bazylikata, Apulia i okolice, oraz z jej narzeczonym, rodowitym Materańczykiem Lucą. Spotkanie to było początkiem wspaniałej znajomości. Wspólnie odwiedziliśmy niezwykłe miejsce, położony po przeciwnej stronie wąwozu Gravina punk widokowy, z którego rozpościera się piękna panorama miasta, wykorzystana m.in. przez Mela Gibsona w „Pasji” jako miejsce ukrzyżowania Jezusa. Marta opowiedziała nam, jak zamieszkała w Materze, w jaki sposób jako jedyna do tej pory Polka zdobyła licencję przewodnika Regionu Bazylikata oraz jak niezwykłą i pasjonującą pracą jest oprowadzanie turystów po skalnych dzielnicach Sassi. Serdecznie zapraszam do przeczytania wywiadu z Martą.
Jak doszło do tego, że przeprowadziłaś się na południe Włoch i dlaczego akurat do Matery?
Matera to rodzinne miasto mojego narzeczonego, który także jest tu przewodnikiem (blog i stronę na facebooku „Bazylikata, Apulia i okolice” prowadzimy wspólnie). Nigdy wcześniej nie planowałam wyjazdu do Włoch na stałe, choć uczyłam się włoskiego, interesowałam kulturą Włoch i spędzałam tu wakacje.
Jak na Twoją decyzję zareagowała rodzina?
Nic nie wydarzyło się z dnia na dzień, przez kilka lat „krążyłam” między Polską i Włochami, dzięki czemu wszyscy (ja też!) mogliśmy choć trochę przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Oczywiście wolelibyśmy mieszkać w tym samym mieście, ale moja wspaniała rodzina bardzo mnie we wszystkich decyzjach wspiera i cieszy się moim szczęściem, a dzięki internetowi możemy codziennie rozmawiać 🙂 No i oni też są zachwyceni Materą, tutejszą gościnnością, kulturą i kuchnią.
Jak wyglądały początki Twojego życia w Materze? Wiadomo, że wakacje a prawdziwe życie to nie to samo. Jak przyjęli Cię miejscowi?
Tak jak wspominałam, mogłam stopniowo przyzwyczajać się do życia we Włoszech, co bardzo sobie cenię. Z każdym kolejnym pobytem uczyłam się czegoś nowego, poznawałam lokalne zwyczaje, nowych ludzi i nowe miejsca. Miałam szczęście, bo znałam włoski już wcześniej, dzięki czemu mogłam czuć się tu niezależna i swobodnie rozmawiać z miejscowymi. Stopniowo zaczęłam też rozumieć nieco z dialektu Matery, no ale przede mną jeszcze długa droga do władania „materano” 😉 Muszę przyznać, że zostałam przyjęta w Materze wspaniale. Gdy tylko ktoś słyszy, że jestem Polką, od razu wymienia wszystkich Polaków, których miał okazję poznać, opisując ich przy tym w samych superlatywach 🙂 Oczywiście prawie zawsze wspominany w takiej rozmowie jest też bardzo tu szanowany i kochany Jan Paweł II. Nigdy nie spotkałam się z żadnym negatywnym traktowaniem, wręcz przeciwnie. A odkąd jestem przewodnikiem, jeszcze bardziej zjednałam sobie miejscowych – przecież ich ukochana Matera spodobała mi się tak bardzo, że postanowiłam zdać egzamin na przewodnika! 😉
Czy jest coś, co we włoskiej rzeczywistości co Ci nie odpowiada, co w Polsce wyglądało inaczej i według Ciebie było lepsze?
Raczej nie porównuję życia w Polsce z życiem we Włoszech, czuję się dobrze w obu krajach, ale oczywiście oba kraje mają swoje plusy i minusy. Na pewno rzeczywistość we Włoszech nie wygląda tak różowo, jak przedstawia się ją w filmach i książkach sławiących życie pod włoskim słońcem 🙂 Jest kilka kwestii, które dezorganizują życie codziennie, np. godziny otwarcia sklepów, urzędów i banków (te ostatnie często są otwarte od rana do obiadu, a potem tylko przez 45 minut w godzinach popołudniowych 😀 ). Trzeba też zapamiętać dni zamknięcia poszczególnych sklepów – każdy sprzedawca ma tu prawo do jednego wolnego dnia lub popołudnia w tygodniu, co dodatkowo komplikuje codziennie sprawunki. Pochodzę z dużego miasta, gdzie poczta i sklepy są prawie zawsze do dyspozycji i tu musiałam się przyzwyczaić do tego śródziemnomorskiego rytmu dnia 😉 Do nielubianych przeze mnie elementów włoskiej rzeczywistości należy też biurokracja, a z całkowicie przyziemnych spraw… nie znoszę suszarek montowanych na zewnątrz balkonów! Podczas rozwieszania prania bardzo łatwo jest coś upuścić… prosto na suszarkę sąsiadów. No ale to drobiazgi i można z nimi żyć 😉
Opowiedz proszę czytelnikom, jak przygotowywałaś się i zdawałaś egzamin na licencję przewodnika regionu Bazylikata? Jak długo to trwało?
Do egzaminu przygotowywałam się długo i bez pośpiechu – zaczęłam od asystowania doświadczonym przewodnikom podczas ich pracy, no i oczywiście od gruntownego poznania Bazylikaty 🙂 Z czasem zaczęłam też tłumaczyć dla polskich turystów zwiedzających z włoskojęzycznym przewodnikiem. Czytałam, słuchałam, obserwowałam, aż w końcu uznaliśmy, że jestem gotowa i warto spróbować. Egzamin składał się z dwóch etapów, ale najwięcej czasu zajęły sprawy formalne – wraca kwestia włoskiej biurokracji 😉 Po złożeniu wszystkich wymaganych dokumentów czekałam aż pięć miesięcy na wyznaczenie daty egzaminu pisemnego. Pierwsza część sprawdzała szeroko pojętą wiedzę o Bazylikacie. Drugi krok to egzamin z języka obcego (zdawałam angielski – polskiego niestety nie można było wybrać). Po kilku miesiącach oczekiwania na wyniki i ustalenie terminu, odbył się egzamin ustny – ponownie dotyczył on wiedzy o Bazylikacie, była też rozmowa w języku obcym i dodatkowo pytania dotyczące prawnych regulacji sektora turystycznego i pracy przewodnika w szczególności. Uważam egzamin pisemny za trudny, ale podczas ustnego dodatkowym czynnikiem był stres – we Włoszech wszystkie egzaminy ustne odbywają się przy otwartych drzwiach, do czego nie byłam przyzwyczajona po studiach w Polsce… W wielkiej sali pełnej kandydatów do zawodu przewodnika i egzaminatorów trudno było zachować stalowe nerwy… Na szczęście udało się i od ponad roku oprowadzam polskich zwiedzających w Bazylikacie 🙂 Wszystko trwało siedem miesięcy, plus dodatkowe cztery miesiące oczekiwania na legitymację przewodnika.
Gdybyś nie została przewodnikiem, to jakie miałabyś szanse na podjęcie pracy jako imigrantka z bardzo dobrą znajomością języka włoskiego? Czy informacje o tragicznej sytuacji na włoskim rynku pracy są prawdziwe?
Szczerze mówiąc nie jestem chyba odpowiednią osobą, by się na ten temat wypowiadać, bo właściwie nigdy pracy we Włoszech nie szukałam… Interesowała mnie tylko branża turystyczna i sektor edukacyjny związany z nauczaniem języka polskiego jako obcego (z zawodu jestem lektorem języka polskiego). Wiem, że w wielu większych włoskich miastach można znaleźć pracę w firmach współpracujących z polskimi przedsiębiorcami i język polski jest poszukiwany. Ale też trzeba przyznać, że na te miejsca pracy jest na pewno wielu chętnych. Z bardzo dobrą znajomością języków obcych (mam oczywiście na myśli coś poza włoskim, który nie jest tu przecież językiem obcym) można znaleźć zatrudnienie w turystyce, np. w recepcjach hoteli. Wiem też, że Polki pracują często jako opiekunki do starszych osób – moim zdaniem to bardzo trudna praca, ogromna odpowiedzialność i podziwiam osoby, które się na nią decydują. Młodzi Włosi faktycznie narzekają na kryzys i brak pracy, ale trzeba też podkreślić, że narzekają głównie ci, którzy liczą na stały etat z umową na czas nieokreślony np. w urzędach, legendarne „posto fisso” – przedsiębiorczy młodzi ludzie biorą sprawy w swoje ręce i nie czekają, aż ktoś ich zatrudni.
Wróćmy do Twojej pracy przewodnika. Zdecydowana większość turystów odwiedzających Bazylikatę przyjeżdża do Matery. Jak ludzie, których oprowadzasz reagują na Sassi? Czy zdarzają się osoby, na których skalne domy nie robią wrażenia?
Uwielbiam pierwszy moment, gdy zbliżamy się do punktu z widokiem na Sassi i słychać tylko westchnienia zachwytu 🙂 Czuję się wtedy tak, jak gdybym widziała siebie podczas pierwszego pobytu w Materze, po raz pierwszy zbliżającą się do słynnego „belvedere” 🙂 Prawie wszyscy turyści są Sassi zachwyceni, podkreślają, że nie spodziewali się takiego widoku i że miasto, jak często mówią, dosłownie „zwala z nóg”. No ale w mojej krótkiej karierze zdarzyła się zwiedzająca, na której skalne dzielnice nie zrobiły wrażenia i skwitowała je zdaniem „no i cóż, u nas też ludzie żyli kiedyś w trudnych warunkach!”. Dodam, że była w Materze z większą grupą i całej reszcie bardzo się podobało, a zwiedzaliśmy nie tylko „jaskiniowy dom”, ale też kościoły skalne, których ściany pokryte są niesamowitymi freskami i inne wyjątkowe miejsca w Sassi. Nie wiem do dziś, jak to się stało, ale o gustach się nie dyskutuje, więc traktuję to zdarzenie jak wyjątek potwierdzający regułę 😉
W swojej pracy masz styczność z bardzo różnymi ludźmi, z wieloma narodowościami. Opowiedz jakąś anegdotę związaną z turystami, którym pokazywałaś miasto.
Chyba najbardziej niecodzienna sytuacja spotkała mnie podczas oprowadzania rodaków – w jednej z pierwszych w mojej karierze grup, bardzo licznej, był kibic piłkarski. Bardzo sympatyczny zresztą, ale gdy nagle, jak spod ziemi, na naszej drodze pojawiło się dwóch kolejnych kibiców i zaczęli pokrzykiwać do niego po polsku (między innymi nazwę jednego ze znanych klubów piłkarskich z mojej rodzinnej Łodzi) mina mi zrzedła 😀 Na szczęście skończyło się na pozdrowieniu, ale przez moment byłam lekko zdenerwowana 😀 Do dziś nie wiem, jakim cudem tego dnia w Materze doszło do takiego zbiegu okoliczności – kibice poszli swoją drogą, a my kontynuowaliśmy zwiedzanie, więc nie miałam możliwości o nic zapytać.
Ty oraz Twoi znajomi przewodnicy oferujecie różne warianty zwiedzania Sassi. Oprócz klasycznej jest też trasa śladami Mela Gibsona, obie trwają po dwie godziny. Co można zobaczyć przez dwie godziny w Materze spacerując z osobą bardzo dobrze znającą miasto?
Dwie godziny to minimalny czas na pierwsze spotkanie z Materą – można zobaczyć część barokową miasta, a także skalne dzielnice Sassi. Są one jak wielki labirynt o powierzchni 30 hektarów, więc oczywiście przez dwie godziny można poznać tylko ich wycinek, ale będą to najbardziej reprezentatywne zakątki. Jeśli ktoś jest kinomaniakiem, to można oczywiście podczas spaceru skupić się na miejscach „strategicznych” dla „Pasji” Gibsona czy innych filmów kręconych w Sassi – wielu zwiedzających jest tym bardzo zainteresowanych!
Co oprócz Matery warte jest zobaczenia w Bazylikacie? Na blogu pisałam już o Locie Anioła, Castelmezzano, Pietrapertosa, Craco, Campomaggiore Vecchio. Ale to oczywiście nie wszystko. Co jeszcze mogłabyś polecić czytelnikom?
Zawsze żartuję, że gdybym miała wybrać jedno określenie dla regionu Bazylikata, to powiedziałabym, że jest „wszystkomająca”, jak w reklamie 😉 Tu naprawdę można obudzić się rano i podjąć decyzję – morze, góry, jezioro, a może jakieś ciekawe miasto? Miłośnikom morza i archeologii poleciłabym na pewno położone nad Morzem Jońskim Metaponto. Ta ważna kolonia Wielkiej Grecji oferuje niesamowite Tavole Palatine (świątynię Hery z VI wieku p.n.e), morze, a dodatkowo swoją szkołę prowadził tu sam Pitagoras. Niezapomniane wrażenie robi też wybrzeże Morza Tyrreńskiego i Maratea – nadmorskie groty i bliskość gór sprawiają, że krajobraz jest naprawdę bajkowy! Mówiąc o górach, nie można nie wspomnieć o wspaniałym Parku Narodowym Pollino (największym spośród włoskich parków narodowych) i jego wyjątkowej przyrodzie. Możecie zobaczyć tam, między innymi, urocze czarne wiewiórki i wspaniałą sosnę bośniacką, która w stanie dzikim rośnie jedynie w Parku Narodowym Pollino i na Bałkanach. Bardzo interesujące są też miasteczka o albańskich korzeniach – San Costantino Albanese i San Paolo Albanese w południowej części Bazylikaty, a w północnej Barile, Ginestra i Maschito. To pochodzenie słychać i widać przede wszystkim w miejscowym języku arbëreshë (wszystkie tablice i nazwy ulic są dwujęzyczne – po włosku i w arbëreshë, tradycjach, kuchni, strojach. Taka mieszanka kulturowa robi naprawdę niesamowite wrażenie, a warto też wspomnieć, że w Bazylikacie są także miasteczka o arabskich korzeniach (np. Tursi czy Tricarico). Polecam też Venosę, miasto o dużym znaczeniu w epoce rzymskiej, znane jako miejsce urodzenia Horacego. Bogactwo regionu jest naprawdę ogromne, nie sposób wspomnieć o wszystkich wartych odwiedzenia zakątkach.
Osobom zakochanym w Italii wydaje się, że to naturalne i – tak jak ja – dziwią się niesamowicie, że może wystąpić sytuacja odwrotna, tzn. Włoch może fascynować się Polską. Wiem, że znasz takie osoby. Mogłabyś nam opowiedzieć o nich?
To prawda, mam wielkie szczęście widzieć w mojej pracy właśnie taką wzajemną, polsko-włoską fascynację. Do miłośników Polski, naszej kultury i języka należą moi uczniowie i sympatycy prowadzonej przeze mnie strony na fb i bloga, dedykowanych właśnie włoskojęzycznym pasjonatom języka polskiego. Są naprawdę niesamowici! Wcześniej prowadziłam kursy np. dla włoskich firm w Łodzi, udzielałam też stacjonarnych lekcji indywidualnych, a teraz przeniosłam moje zajęcia do sieci i uczę zdalnie. Mam uczniów z całych Włoch, a także z innych krajów, np. z Irlandii, Szwajcarii. Zazwyczaj są to osoby, które planują pracować w Polsce lub mają polskich partnerów, ale mam też kilku uczniów zupełnie szalonych na punkcie Polski, którzy uczą się, bo to po prostu ich pasja. Pieką polskie ciasta (zdarzyło się nawet jedno z polską flagą z lukru! :)), gotują ogórkową i barszcz, organizują polskie wieczory filmowe, nagrywają swoje wersje polskich piosenek (niektórzy na użytek prywatny, a niektórzy przesyłają takie covery do swoich polskich idoli – i często nie pozostają bez odpowiedzi! :)) Bardzo lubię uczyć, a dzięki mojej pracy poznałam wielu świetnych, zakochanych w Polsce ludzi.
Dziękuję Marcie za udzielenie wywiadu, a Wam za czytanie moich postów. Dodam jeszcze, że po ubiegłorocznym spotkaniu w Materze mieliśmy okazję zobaczyć się tuż przed świętami Bożego Narodzenia w Poznaniu, a niebawem, bo jeszcze w sierpniu spotkamy się znów w Italii 🙂
Szczegółowe informacje o zwiedzaniu Matery z Martą znajdziecie tutaj.
Marta jest jedynym polskojęzycznym, licencjonowany przewodnik po Bazylikacie. Chętnie odsłania przed zwiedzającymi tajemnice tego nieodkrytego regionu Włoch – podczas wycieczek i na prowadzonym od 2009 roku blogu Bazylikata, Apulia i okolice. Z wykształcenie polonistka i lektor języka polskiego jako obcego, objaśnia meandry naszej ojczystej mowy włoskojęzycznym pasjonatom Polski i polskiej kultury. Kocha zwierzęta, musicale i poznawanie nowych smaków.
Na koniec dodam jeszcze, że aby zobaczyć panoramę Matery oraz miejsce, w którym Gibson kręcił sceny sceny ukrzyżowania, musicie wybrać się do Parku Kościołów Skalnych, znajdującego się po drugiej stronie wąwozu Gravina.
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
Natalio, to ja dziękuję i do zobaczenia niedługo! 🙂
Do zobaczenia 😀
Świetny wywiad, zazdroszczę Marcie bycia przewodnikiem, poznawania „własnego” miasta krok po kroku codziennie i bez wytchnienia. To całkowicie inny styl niż w mojej pracy, gdzie muszę znać się na wszystkim ale znowu nie jest to możliwe, niczym u rodowitego mieszkańca. Jestem zachwycona Materą i na pewno kiedyś w końcu przywiozę tam grupę 🙂
Pozdrawiam Was obie!
Aniu, dzięki za miłe słowa! 🙂 Ja podziwiam pilotów, to faktycznie zupełnie inny styl pracy, moim zdaniem o wiele trudniejszy… Pozdrawiam Cię serdecznie, no i kto wie, może spotkamy się niedługo w Materze! 🙂
Cześć Natalio,
Cieszę się, że trafiłam na Twój blog. Jest na nim wiele przydatnych informacji i własnie korzystam z niego przed podróżą do południowej części Włoch.
Czy istnieje możliwość umówienia się z Tobą (jako przewodnikiem)? Będziemy w Materze na 1-2dni jakoś w terminie 7-12.03.2017.
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję świetnego (merytorycznie oraz wizualnie) bloga.
Aga
Witaj Agnieszko!
Dziękuję za piękne słowa o blogu 🙂 To nie ja jestem przewodnikiem po Materze, a moja przyjaciółka Marta! Zerknij tutaj http://new.italia-by-natalia.pl/bazylikata-matera-wiosna-odkryta-na-nowo/ Znajdziesz też namiar do niej 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Witam,
chciałabym zostać przewodnikiem wycieczek za granicą czy może mogłaby mi Pani doradzić co trzeba zrobić jaki kurs we Włoszech ukończyć aby zostać przewodnikiem licencjonowanym
witam dziewczyny.Jak miło z wami podróżować chociażby wirtualnie:).My z mężem kochamy południowe Włochy-w szcególności Kalabrię i Apulię.mamy nadzieję przeniesc się do WŁOCH na emeryturze,tym bardziej że mieszkamy w pięknej lecz deszczowej Irlandii .Zapraszamy Polaków i Włochów do pięknego miasteczka w Irlandii -Killarney.
No cóż narazie zostaje nam podróżowanie wirtualne z wami dziewczyny.Dziękujemy Wam za tę ciężką pracę ,lecz przyjemną.pozdrawiam Dorota