Na co uważać w Rzymie? Zgodnie z powiedzeniem „Nie wszystko złoto, co się świeci” również Wieczne Miasto ma swoje minusy. W tym poście chciałabym poruszyć temat natrętnego nagabywania, oszukiwania i naciągania turystów w takim stopniu, z jakim nie spotkaliśmy się w żadnym innym miejscu w Italii.
Na co uważać w Rzymie? Zawyżanie cen nieświadomym turystom
W maju 2013 roku głośno było o brytyjskich turystach oszukanych podczas kupowania lodów, których później w ramach przeprosin władze miasta zaprosiły na swój koszt ponownie do Rzymu. Innym razem pisano, jak to taksówkarz skasował 300 euro od pary Japończyków za przejazd z lotniska do centrum. Powszechne jest również naliczanie turystom cen wyższych, niż mieszkańcom Rzymu np. za kawę w barze. Powyższe przypadki wynikają głównie z naiwności połączonej z niewiedzą i nieznajomością miejscowych cen, bo kto choć trochę zorientowany we włoskich realiach zapłaci za cztery lody w wafelku 96 euro?
Jednak nawet mnie nie udaje się uniknąć innego przykrego zjawiska towarzyszącego spacerowi po cieszącym się największą popularnością obszarze Wiecznego Miasta: Navona – Pantheon – Di Trevi – Campo de Fiori. Mowa o natrętnych jak muchy naciągaczach. A naciągają na wszystko, co się da.
Na co uważać w Rzymie? Róża dla pięknej pani
Chodzenie od stolika do stolika i proponowanie kupna róży to jeszcze nic nadzwyczajnego. Jednak dwa lata temu byłam świadkiem, jak pewna para odmówiła kupna, po czym sprzedawca powiedział, że to jest prezent i dał dziewczynie kwiat. Gdy go przyjęła i zdążyła się ucieszyć, cwaniaczek zaczął nagabywać, że może chociaż dadzą mu w zamian na kawę. Obdarowanej zrzedła mina, a skrępowany chłopak wyjął portfel i dał naciągaczowi monety, choć nie wiem ile.
Fontanna Quattro Fiumi na Piazza Navona
Na co uważać w Rzymie? „Foto romantico”
Zrobienie sobie zdjęcia pod Fontana di Trevi to prawdziwy koszmar. I nie mam tu na myśli oczekiwania „w kolejce” na podejście do jej krawędzi. Fontannowi naciągacze z Polaroidami oferujący pstryknięcie wspólnego zdjęcia to prawdziwa plaga szarańczy. Zanim każde z nas wrzuciło swój pieniążek gwarantujący powrót do Wiecznego Miasta, naliczyłam ośmiu natrętów. Uwaga! Nie korzystajcie z pomocy naciągacza nawet w celu zrobienia sobie wspólnego zdjęcia Waszym aparatem! Za to też wyciągnie rękę po pieniądze.
Na co uważać w Rzymie? „Moja restauracja czeka właśnie na was”
Kolejna grupa natrętów to naganiacze do lokali. W tych bardziej ekskluzywnych restauracjach są nimi kelnerzy we frakach i białych rękawiczkach, w tańszych lokalach bywają pracownicy „w cywilu” zaczepiający ludzi na ulicy, dosłownie. Byliśmy świadkami, jak idące przed nami dwie dziewczyny zaczepił naganiacz z tabletem. To w miarę nowy trend, bo nie wystarczy powiedzieć turyście, że oto ma niepowtarzalną okazję zjeść najlepsze dania w całym Rzymie, teraz na topie jest pokazanie zdjęć gotowych potraw. Mało tego, w ramach przekonywania facet objął jedną z dziewczyn i zaczął jej prawić komplementy. Niestety dla niego, turystki okazały się odporne i zażenowane poszły dalej.
Moja rada – jak znaleźć dobrą restaurację?
Obserwujcie, gdzie jada sporo ludzi, gdzie siedzą miejscowi. W mojej ulubionej rzymskiej knajpce „Da Baffetto 2”, czy w innej – „Ivo a Trastevere” – zamiast naganiać turystów obsługa martwi się, jak posadzić ludzi, którzy czekają na ulicy w kolejce. Wniosek: dobry lokal nie potrzebuje naganiacza!
Jak sobie radzić z naganiaczami i natrętami? Z doświadczenia mogę stwierdzić, że najlepiej od razu powiedzieć stanowczo „No, grazie„. Gdy nie odpuści, znów „No, grazie„. Nie pozwólcie się wciągnąć w dyskusję, nie odpowiadajcie na pytania, skąd jesteście itp. Czasem wystarczy tylko spojrzeć na jakiś lokal, żeby stać się celem dla naganiacza. To śmieszne, ale lepiej jest … nie patrzeć!
Zapraszam również do przeczytania postu o sposobach, w jaki niektórzy nieuczciwi Włosi oszukują turystów.
Wybieracie się do Rzymu i szukacie sprawdzonych noclegów, wskazówek i informacji praktycznych z własnego doświadczenia? Tutaj znajdziecie odpowiedzi.
Autor zdjęcia głównego © Mulloy Morrow
Jeśli macie jakieś pytania, to proszę, zadawajcie je w komentarzach pod tym postem, postaram się na każdy odpowiedzieć i coś doradzić. Bardzo chętnie poczytam też o Waszych doświadczeniach z podróży do Rzymu, śmiało dzielcie się informacjami, na pewno pomogą one osobom dopiero planującym podróż.
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
Nagabywacze wszędzie i zawsze doprowadzają mnie do szału, ale też dopuszczam, że tam gdzie turyści tam będą i oni, poza tym gdyby im ludzie nie dawali to by ich nie było. A propos tej róży – przerobiłam to w Madrycie, jako świeżynka naiwna – skończyło się tym, że na 15 min straciłam całą kasę jaką miałam, tyle że szybko się zorientowałam i działając na adrenalinie po szarpaninie swoje pieniądze odzyskałam 🙂
W Rzymie byłam w 2007 roku, wtedy było to upierdliwe, ale do przeżycia, kolega pojechał w tym roku – stwierdził, że już jest nie do zniesienia.
Fontanna Di Trevi jest fajna przyznaje, ale w mieście jest jeszcze kilka równie urokliwych a przynajmniej nie tak obleganych. O ile dobrze pamiętam wiele czasu spędziliśmy przy fontannach na Piazza Navona 🙂
Co do jedzenia – zawsze pcham się tam gdzie lokalesi, knajp dla turystów unikam jak ognia. Nawet jeśli czasem trzeba się posługiwać pismem obrazkowym lub językiem migowym 🙂
Pozdrawiam!
Okolice Fontanny di Trevi, Pantheonu i Navony są najpopularniejsze, ale – własnie z tego powodu – nie należą do moich ulubionych miejsc w Rzymie. Tym razem byliśmy w Wiecznym Mieście tylko jeden wieczór i wybraliśmy na passeggiatę własnie tą część miasta, aby przesądu stało się zadość i pieniążki „gwarantujące” powrót trafiły do fontanny 🙂 Gdyby nie to, poszlibyśmy na Zatybrze. Tam większość turystów na szczęście nie dociera, a już na pewno nie wycieczki zorganizowane, a i natrętów i naganiaczy sobie nie przypominam 🙂
Pozdrawiam
A mnie najbardziej irytowali sprzedawcy parasolek i plastikowych peleryn w deszczowy dzień – jak szarańcza jakaś – co chwile wciskali ci parasolkę – na trasie od Pantheonu do Watykanu zaczepiło mnie chyba z 10 sprzedawczyków. Jak przestał padac deszcz i wyszło słońce to zaczeli sprzedawać butelki z zimna wodą mineralną. A wieczorem nie mozna było spokojnie posiedzieć na Placu Navona bo kazdy chciał ci sprzedać jakieś latareczki i swiecidełka. Masz racje Natalia, to był chyba jeden minus Rzymu.
No tak, zapomniałam napisać o sprzedawcach wszelkiego badziewia, w tym zabawek wystrzeliwanych w górę przy pomocy gumki recepturki, które opadając ładnie świeciły na niebiesko. Natomiast jeszcze mi się nie zdarzyło być w Rzymie podczas deszczu, ale potrafię sobie wyobrazić szarańczę z pelerynami i parasolami. Czy to jedyny minus Rzymu, tego jeszcze nie wiem, wiem natomiast, że to bardzo duży minus. Natręci psują romantyczną atmosferę tego pięknego miasta.
Różnego rodzaju nagabywacze są niestety we wszystkich miejscach, które można uznać za najbardziej popularne wśród turystów. Dlatego z reguły nie przepadam za takimi „znanymi” miastami chociaż Rzym jest jednak wyjątkiem… Naciągacze i tłumy turystów nie irytowali mnie tak bardzo – może to efekt pory roku, gdyż byłam w lutym, a może przez ogólny klimat miasta.
Muszę jednak przyznać, że takiego dużego tłumu wokół Fontanny Di Trevi się nie spodziewałam, za to Zatybrze wydało mi się wyjątkowo spokojne i dlatego też przypadło mi szczególnie do gustu.
Zatybrze jest magiczne, ma swój klimat. Ale nie spotkałam tam ani jednej wycieczki zorganizowanej podążającej za parasolem pilota 😉
Bardzo dobry wpis, takie same miałam doświadczenia w Rzymie… Hinduscy sprzedawcy jakichś zabawek/statywów/innych gadżetów też są mega wkurzający, nie dadzą człowiekowi spokoju nawet na chwilę 🙁 I jeszcze bym dodała to, że na przejściach dla pieszych trzeba uważać na swoje życie – kierowcy się niby zatrzymują, ale trzeba wymusić, co wiąże się ze sporym stresem…
Pozdrawiam!
To prawda, pieszy we Włoszech jest traktowany przez kierowców gorzej, niż w Polsce. Rzym nie jest najgorszy. W Neapolu zostałam wyzwana przez kobietę, która musiała się zatrzymać, bo przechodziłam przez przejście. I wcale nie weszłam jej przed maskę, widziała mnie z daleka, bo i ulica do przejścia była dość szeroka. O skuterze pędzącym chodnikiem i trąbiącym na pieszych nie wspominając 😉
Pozdrawiam
Byliśmy na wakacjach w drugiej połowie września w pobliżu miasta Tropea. Mimo, iż sezon turystyczny chylił się ku końcowi na plażach wciąż między leżakami lawirowali sprzedawcy z różnymi rzeczami. A to biżuteria, a to ręczniki, chusty, drewniane wyroby etc. Generalnie ciężko było ich przekonać, że na plaży nie mamy ze sobą pieniędzy.
Z kolei czekając na prom na Sycylię pomiędzy samochodami jeden za drugim jegomościem oferowali latarki, ładowarki, kapelusze. Na samej Sycylii pierwsze światła i już masz umytą szybę czy chcesz czy nie a przy bramkach na autostradzie stała Pani z kubeczkiem i za „co łaska” podawała bilet z automatu.
Zastanawiam się czy jest aż tak źle czy to po protu łatwy zarobek.
Pozdrawiam
Witam…
Fajny blog 🙂 Wszystko co włoskie i o Włoszech jest dla mnie fajne 🙂 Rzym to sama magia…spotkałam się z tym wszystkim o czym piszesz ale jednak mimo tego wszystkiego od lat (10 ) jeżdżę tam co roku…znamy Rzym już chyba lepiej niż nasze rodzinne miasto 😛
Polecam bardzo smaczne jedzenie na Trastevere w pizzerii Dar Poeta..palce lizać 🙂
Polecam Rzym zwiedzać wiosną…nie ma upałów… jest cieplutko, słonecznie i pogoda sprzyja zwiedzającym… Mniej ludzi niż w sezonie…My zazwyczaj jeździmy marzec – kwiecień,
Teraz byliśmy na kanonizacji… w czasie takich wydarzeń to jest zupełnie inny Rzym…
Tak czy siak kocham to miasto!!! Kocham IT…. i też ostatnie pieniądze oddałabym na wyjazdy do ukochanej Italii 🙂
Witaj Gosiu!
Dziękuję za namiar na pizzerię, na pewno skorzystam przy najbliższej okazji zwłaszcza, że uwielbiam Trastevere! Na mój drugi (tygodniowy) z trzech pobytów w Rzymie wybrałam sierpień, bo naczytałam się, jak to mieszkańcy licznie opuszczają miasto i jest ono puste. Puste to może i było – bez mieszkańców – ale za to z tabunami turystów. Ostatnim razem byliśmy w Rzymie jeden dzień we wrześniu 2013 i choć jak zawsze turytów było dużo, to w porównaniu do sierpnia znacznie mniej. Dlatego też następnym razem wybiorę się właśnie wiosną lub jesienią, a może nawet zimą. W grudniu byliśmy w Neapolu i pogoda była cudowna, słońce i +15!
Pozdrawiam
To samo niestety dzieje się w Wenecji… A co do natrętów z różą, to jeśli się ich nie zauważy, potrafią ją nawet położyć na torebce lub włożyć w zagięte ramię i wtedy wymagać zapłaty… Tak jak w Mediolanie naciągacze z bransoletkami, którzy potrafią niepostrzeżenie zawiązać ją na nadgarstku opuszczonej luźno reki i chcieć za nia pieniędzy… Ale dlatego lubie to, że we Włoszech, pod atrakcjami turystycznymi chodzi czesto polizia/carabinieri – naciągaczy i innych natrętów moze jest wielu, ale widok jak sie zwijają i uciekają kiedy przechodzą mundurowi jest bezcenny 😉
Dokładnie taki sam przypadek z różą miałam w Wenecji. Miły Pan powiedział, że to prezent. Nie chciałam zabrać, ale był bardzo miły i w końcu się zgodziłam. Na co on, że w takim razie też mogłabym mu coś dać. Np 5 euro! Oddałam różę i pierwszy raz w życiu usłyszałam tyle przekleństw w moim kierunku… Smutne, ale chyba nie ma miasta na świecie turystycznego bez naciągaczy. 🙁
Ja bym dodała do tego wszędobylskich i baaaardzo nachalnych obcokrajowców sprzedających selfie stickersy, piwo i różnego rodzaju szmatki, chustki, buty, okulary i podrabiane torebki. Istna plaga i koszmar!
2 lata temu doświadczyłam kilku niemiłych sytuacji, szczególnie w okolicach Watykanu i Bazylice Świętego Jana na Lateranie. Czarnoskórzy handlarze (co by ich nie nazwać gorzej) byli tak nachalni i namolni i byli w tak dużej grupie, że w pewnym momencie bałam się z moją siostrą i przyjaciółką, że nas okradną lub coś nam zrobią za to, że nie chciałyśmy kupić chust. Dodam, że widzieli, że jesteśmy odpowiednio ubrane do wejścia do Bazyliki.
Bardzo niemiło to wspominam :/
Atakującym sprzedawcom biletów mówiłam, że kupię bilet do Koloseum jeżeli zobaczę tam walkę gladiatorów, rydwany i dzikie zwierzęta. W innym wypadku to tak jakby pójść do kina a filmu nie grają …
Uważajcie na polkę KATI pod muzeum Watykańskim, Proponuje wycieczkę z przewodnikiem za ok 50euro za osobę. Bilet do tego muzeum kosztuje 17 euro i można kupić przez internet, wtedy omijacie kolejkę. Pani KATI zaproponuję Wam restaurację w okolicy bez tzw SERVIZO 2euro za osobę, BZDURA!!!!
Tak, 17 euro to bilet bez przewodnika, czyli chodzisz i nie wiesz co widzisz. Natomiast cena Ok 50 euro to cena z doświadczonym i kompetentnym przewodnikiem. Wolny wybór.
Skąd wiesz ?
Nie wiem, skąd wie Robert, ale poniekąd ma rację. My skorzystalismy ze świetnej propozycji zwiedzania Watykanu, napisanej przez pana Jerzego Sawko (Zwiedzanie Rzymu – Watykan). Pan Sawko przedstawia sie jako licencjowany przewodnik i ma imponującą wiedzę o Rzymie, od komunikacji poczynając na szczegółach organizacyjnych kończąc.
Na prowadzonych przez niego stronach jest wspaniałe kompedium wiedzy o mozliwościach poznania Wiecznego Miasta. Trasy z Kościołami, trasy śladami Caravaggia, tropem „Aniołów i demonów”, Rzym starozytny, Trasa na jeden spacer „po wszystkich ważnych miejsca” i co tylko chcesz. Pan Sawko moim zdaniem jest genialny, oferuje też na swoich stronach kontakt do siebie i mozliwość współpracy. Odpisywał na pytania jak dobra wróżka, zawdzięczamy mu wspaniałe trzy dni w Rzymie, Skompilowałam z jego propozycji własne trasy i było doskonale. Był Aventyn z dziurka od klucza, było trochę Caravaggia w kosciołach, kilka niezwykłych kosciołów, Wyspa Tybrowa z Zatybrzem, Mojżesza.., Sądzę, że bez jego tras bym tam nigdy nie trafiła. Przeszłabym „żelazne” trasy od Coloseum do Kapitolu, słynne fontanny, Watykan i tyle. Czyli to, co widziałam z wycieczką przy pierwszej wizycie. Teraz też rzecz jasna tam polazłam, do fontanny di trevi i na schody Hiszpańskie nawet w wariancie dzięń i noc, ale już ze spokojem.
Niestety nie skorzystałam z jego usługi przewodnika, bo mąż się zaparł, że będzie oglądał sam i w swojej kolejności. Ja zaś bałam się, że kondycyjnie nie wytrzymamy wspólnego spaceru. Ale myślę, że mógłby pokazać nam coś wyjątkowego.
Oczywiscie jego propozycja jest dla tych, którzy chcą zwiedzać, a nie tylko być w Rzymie
Aż mi sie łza w oku kręci, jak tam było pięknie. Może wrócimY?