Na co uważać jadąc do Włoch? Jak Włosi oszukują turystów?

włochy na co uważać

Podróżując po Italii i zachwycając się pięknem odwiedzanych miejsc bardzo łatwo stracić czujność i dać się oszukać. A wśród wielu sympatycznych Włochów uczciwie zarabiających na turystyce niestety nie trudno trafić na czarne owce, które zechcą z Was zedrzeć ostatnie euro. Sama, pomimo dużego doświadczenia, zostałam kilka razy nabita w butelkę, ale też kilka razy oszustwa uniknęłam, w tym całkiem niedawno, mimo że oszust był wyjątkowo perfidny i dobrze zorganizowany. Z tego artykułu dowiecie się, na co zwracać szczególną uwagę, by zminimalizować ryzyko i nie wrócić do domu z przykrą pamiątką kładącą się cieniem na całą podróż. Na co uważać we Włoszech? Jak Włosi oszukują turystów? Zapraszam!


Artykuł z lutego 2017 r. zaktualizowany i rozbudowany w lipcu 2023 r.


Jak Włosi oszukują turystów? Moje doświadczenia

Podróżuję po Italii już dwadzieścia trzy lata – a w ostatnich pięciu latach bardzo intensywnie – i mam na koncie ogrom doświadczeń z niemal wszystkich regionów. Poniżej zebrałam głównie to, czego osobiście doświadczyłam, ale również to, o czym czytałam, czy to prasie czy w Waszych komentarzach i wiadomościach. Pomijam w tym tekście temat kradzieży – czy to kieszonkowych, czy bagażu z samochodu – które niestety są bardzo częste. Kradzież to kradzież, tutaj skupiłam się na sposobach, w jaki naciąga się turystów zawyżając ceny lub oszukując na ilości towaru. Jeśli chcielibyście coś dodać to śmiało, piszcie w komentarzach pod tekstem.

Nigdy nie zamawiaj nie znając ceny

To moja zasada numer jeden przestrzegana absolutnie zawsze i wszędzie, nie tylko w podróży. Wyobraź sobie, że idziesz do restauracji, siadasz, zamawiasz prosząc o specjalność zakładu i jakieś dobre wino, nie przeglądając menu. Dla mnie to nie do pomyślenia, ale bywa, że ludzie tak właśnie postępują. Jaką wówczas macie możliwość wykłócenia się, jeżeli kelner przyniesie rachunek opiewający na przykład na 500 euro? Żadnej! Przecież to wyjątkowe danie oraz butelka najlepszego wina właśnie tyle kosztują. Trzeba było nie zamawiać. Płać i płacz. Brzmi jak film fantasy? A jednak. Bodaj w 2009 roku głośno było o parze Japończyków, którym bezczelny restaurator wystawił rachunek za obiad i wino na kwotę 700 euro, z czego jakieś 120 wynosiło coperto! Kilka lat temu Brytyjczycy dostali w Rzymie rachunek opiewający na ponad 90 euro za cztery porcje lodów w waflu, co było szeroko komentowane i w ramach przeprosin ludzie ci zostali zaproszeni ponownie do stolicy Italii na koszt władz Wiecznego Miasta. Ale restauracje i lokale gastronomiczne to nie jedyne miejsca, gdzie trzeba pytać o cenę. Plagą są wszelkiego rodzaju sklepy z pamiątkami, gdzie towary są „bezcenne”, bo cena zależy od tego, na jakiego bogacza wyceni Cię sprzedający. Jest jeszcze inna kwestia. W miejscach bardzo atrakcyjnych turystycznie, jak choćby Rzym, obserwuje się tendencję do stosowania podwójnej taryfy. Inna cena obwiązuje dla Włocha, a inna dla cudzoziemca. „Bo my Włosi musimy się wspierać, a ci turyści frajerzy, którzy tu przyjeżdżają mają przecież kasę, to trzeba na nich zarobić. Przecież nie będziemy skubać swoich.”

druga papierowa książka

Nie kupuj owoców w miejscach turystycznych

Widzisz stragan z owocami w centrum Taorminy? Omijaj go szerokim łukiem. W takich miejscach nigdy nie kupuj owoców, bo przepłacisz przynajmniej dwukrotnie. Podobnie jest z produktami spożywczymi w sklepach blisko atrakcji turystycznych. Gdzie zatem robić zakupy? Najlepszym rozwiązaniem są albo targi, na których stragany oferują żywność i ceny dla zwykłego mieszkańca, albo któryś z sieciowych marketów, gdzie wszystko jest wycenione, a ceny skierowane są właśnie dla mieszkańca. Będąc na targu (moje ukochane targowiska na Sycylii są w Palermo, Syrakuzach i Katanii) zwracaj uwagę, czy przy skrzynce z owocami / warzywami jest cena. Niektórzy sprzedawcy zwęszyli interes wiedząc, że turysta szukający czegoś więcej niż popularne zabytki posłucha ludzi takich jak ja, którzy doradzą, by zamiast zwiedzać muzeum wybrał się zobaczyć prawdziwe miasto. Gdzie? Oczywiście na targ. Ale nie wystawiając ceny po prostu liczą na frajera, który zapłaci więcej. Takich straganów unikajcie.

Lody – dla Włocha na packi, dla turysty na gałki

Tak, to mnie spotkało kilka razy i do dziś nie pojmuję, dlaczego aż tyle. Ale po kolei. Jeśli jesteś starym włoskim wyjadaczem, to nie będzie to dla Ciebie zaskakujące, ale jeśli swoją przygodę z Italią dopiero zaczynasz, to możesz się zdziwić, bo włoskie lody zazwyczaj sprzedawane są na packi, a nie na gałki. Co za różnica? Duża. Objętość packi to około dwóch gałek. Jeśli cena małej porcji lodów zaczyna się od 2,50 euro, to płacąc w przeliczeniu 12 zł chciałoby się mieć co jeść. Dodam jeszcze, że kiedyś sądziłam, iż packi to domena południowej Italii, a gałki północnej. Z czasem zorientowałam się, że tak nie jest. Wracając do oszustwa. Gdy dawno temu zorientowałam się, że za tą samą cenę można otrzymać lody nałożone na dwa sposoby, pilnowałam, aby kupować tylko tam, gdzie widziałam packę. Pierwszy raz oszukano mnie w Umbrii. Do lodów włożone były zarówno packi jak i gałkownice, przy czym te drugie nie rzucały się w oczy. Facet nałożył gałki. Trudno – pomyślałam, będę mądrzejsza następnym razem. Po trzech latach kolejna wtopa w Ostuni w Apulii. Wchodząc do lodziarni nie rozglądałam się za gałkowicą, bo przede mną facetowi z dzieckiem (Włochom) sprzedawca nakładał lody packą. Zamówiłam, a on wyjął gałkownicę i nałożył mi gałki. Wtedy naprawdę się wkurzyłam. Trzeci raz miał miejsce w Neapolu. Packi śmiały się z korytek z lodami, ale gałkownica dla turystów frajerów była schowana pod ladą. Tym razem już się nie dałam. Gdy facet chwycił gałkownicę i zaczął nabierać lody, ja zaczęłam się z nim kłócić, a gdy powiedział mi bezczelnie w twarz, że albo gałki albo wcale to obróciłam się i wyszłam, a on został z tym waflem w ręku i głupią miną na twarzy. I uprzedzając komentarze, które kiedyś się pojawiły, że takie rzeczy spotykają tylko turystów zamawiających po angielsku. To jest totalna bzdura, bo o ile w tych pierwszych sytuacjach lata temu rzeczywiście posługiwałam się angielskim, to od dawna w gastronomii używam wyłącznie włoskiego, a mimo to oszustwa na gałki mniej więcej raz w roku próbuje się na mnie dokonać. A poza tym, co to za różnica, w jakim języku mówi klient? To nie powinno mieć znaczenia.

Woda do espresso

Taki mały szczegół, a jednak warto o nim wspomnieć. Zamawiając espresso, przez Włochów określane po prostu jako caffe, powinno się otrzymać szklankę wody do popicia lub – jak kto woli – do przepłukania ust przed, aby lepiej rozkoszować się smakiem kawy (spotkałam się z oboma wersjami). Zazwyczaj turystom się jej nie podaje, jednak jeśli chcielibyście przepłukać usta, to możecie poprosić o wodę i nie powinny być za to doliczone dodatkowe pieniądze. Miejscowi zawsze otrzymują szklankę wody wraz z caffe. Uczulam tylko początkujących italofili, aby czasem nie próbowali tej wody dolewać do espresso, to będzie faux pas.

Włoska taksówka może być Twoim koszmarem

Jeśli masz ograniczone środki na podróż, to nie korzystaj z taksówek. W ogóle usługi taxi nie należą do tanich, ale turyści w Italii są na nich niesamowicie oszukiwani. Tutaj trudniej dochodzić swoich praw, niż choćby w lodziarni. Znów przytoczę historię, która kilka lat temu obiegła Internet, znów bohaterami będzie para Japończyków. Taksówkarz wiozący ich z lotnika Fiumicino do centrum Rzymu policzył za kurs 300 euro, czyli około 1300 zł, podczas gdy przejazd pociągiem Leonardo Express na tej trasie kosztuje 15 euro od osoby. Na grzecznościowe pytanie „pierwszy raz jesteś w Rzymie?” powinna zapalić się czerwona lampka, bo kierowca prawdopodobnie sonduje, czy znasz miasto, czy jesteś zielony i można Cię obwieźć na około. Dodam jeszcze, że aby ukrócić ten proceder coraz więcej dużych miast włoskich wprowadza narzucone z góry stawki za przejazdy określonej, popularnej trasy. Zrobiono tak m.in. w Neapolu, gdzie na oparciach przednich foteli taksówek wiszą cenniki. Wtedy można spokojnie korzystać, lecz jeśli cenników nie ma, to warto zapytać, ile mniej więcej będzie kosztował kurs z punktu A do B.

Wydawanie reszty. Bo turysta nie umie liczyć

Turysta, szczególnie spoza strefy euro, na pewno widzi te kolorowe banknoty po raz pierwszy i zapewne nie umie ich liczyć. Z takiego założenia wychodzą nieuczciwi sprzedawcy, którzy chcą oszukać na wydaniu reszty, co jest niestety bardzo często spotykane. Jak się ustrzec? Przede wszystkim zamiast pakować zakupy do torby skup się na tym, by choć orientacyjnie zliczyć sumę należną za Twoje zakupy. Patrz sprzedawcy na ręce w trakcie, gdy kasuje produkty, zamiast oddać się wesołemu pakowaniu do torby nowych zdobyczy. To już na wstępnie zminimalizuje ryzyko oszustwa, bo kasjer zauważy, iż śledzisz dokładnie jego ruchy. Gdy otrzymasz resztę sprawdź, zanim wrzucisz do portfela.

Kanapka z nadzieniem widmo

Ta przykra historia spotkała nas, gdy w 2013 roku przebywaliśmy w Toskanii. Nie będę się rozpisywać, gdyż Artur zrobił wówczas krótki wpis opisujący i pokazujący na zdjęciach bezczelność sieneńskiego sprzedawcy w jednym z barów koło Piazza del Campo.

Siena – polowanie na jelenia

Oszust znad jeziora Como

Sytuacja z czerwca 2023 r. Spędzaliśmy tydzień nad jeziorem Como, w trakcie którego chcieliśmy uczcić piętnastą rocznicę ślubu. Zarezerwowałam więc z wyprzedzeniem godzinny rejs stylową, drewnianą motorówką. Taka przyjemność do tanich nie należy, ale okazja była szczególna. Na stronie internetowej firmy oferującej rejsy należało dokonać rezerwacji poprzez wpłatę zaliczki w wysokości 100 euro na wybrany dzień i godzinę, wskazywane w kalendarzu i natychmiast po rezerwacji automatycznie blokowana była łódź i termin. Wpłata – na szczęście – odbywała się przez PayPal, a nie bezpośrednio na konto. Co więcej, kwota opłaty za wycieczkę była w tej transakcji wyszczególniona, zupełnie jak kupując coś w sklepie internetowym. Otrzymałam potwierdzenie mailowe wygenerowane automatycznie przez PayPal, w którym wskazana była kwota wpłacona oraz kwota, którą należy wnieść w gotówce już na miejscu. Na niecałą dobę przed rejsem otrzymałam wiadomość od pracownika owej firmy z informacją, że mam zapłacić o 50 euro więcej, niż kwota dokonanej rezerwacji. Zaczęła się słowna potyczka. Dowiedziałam się, że nie ważne, że w jego sklepie jest taka cena – jest ona stara, a w innym miejscu jest napisane, że rejs podrożał. Człowiek ten był bardzo pewny siebie i nie dyskutował długo. Prawie natychmiast poinformował mnie, że anuluje nam wycieczkę z mojej winy, a w związku z tym zaliczka w wysokości 100 euro przepada. Straszenie policją nie pomogło, ale w momencie, gdy powołałam się na prawo Unii Europejskiej dotyczące ceny produktu i jej obowiązywania nie tylko na półce, ale też przy finalizacji zamówienia, to natychmiast zaczął inaczej rozmawiać i zadeklarował zwrot pieniędzy i prawie natychmiast PayPal poinformował mnie, że tego zwrotu dokonał. Jestem niemal pewna, że nie byłam ani pierwszą, ani ostatnią osobą, którą ten człowiek próbował wyrolować odwołując wycieczkę z winy klienta i zatrzymując zaliczkę.

To nie oszustwo, ale uważaj. Włoskie zwyczaje

We Włoszech są zwyczaje, które dla osób nieznających tego kraju mogą się wydać oszustwem – i bardzo często są tak nazywane – ale w rzeczywistości oszustwem nie są. Co koniecznie trzeba wiedzieć jadąc do Włoch?

Kasowanie biletów przed wejściem do pociągu

To typowy włoski zwyczaj dotyczący biletów kupowanych w kasie. Nie wystarczy, że kupisz bilet na konkretny pociąg, przed wejściem należy go jeszcze skasować w kasowniku. Brak skasowania równa się brak biletu i mandat. Wspominam o tym, gdyż wiele osób nie wie, a później czuje się oszukana. Wyjątek stanowią bilety na szybkie pociągi typu freccia oraz inne, które sprzedawane są imiennie. Więcej na ten temat możecie przeczytać w poście, do którego link zamieszczam poniżej. Kasowania nie wymagają natomiast bilety kupione przez Internet.

Włochy pociągiem. Case study strony trenitalia.com

Szybkie pociągi we Włoszech. Jak podróżować pociągami typu Frecia?

Coperto nawet za kawę, jeśli usiądziesz przy stoliku

Coperto, czyli opłata za nakrycie i chleb w restauracji, bądź zajęcie stolika w kawiarni to kolejna kwestia, która wzbudza emocje, choć oszustwem nie jest. Jednak na coperto radzę uważać właśnie w kawiarniach. O ile w restauracji jest to jednak niewielka część rachunku, to w kawiarni może powiększyć go dwukrotnie. Przykładem jest choćby słynna neapolitańska kawiarnia Gambrinus, której wyjątkową kawę z kremem z orzechów laskowych polecam niezmiennie już od lat. Kawa wypita na stojąco przy barze kosztuje 2,5 euro, ale zamówiona do stolika już dwukrotnie więcej. O Gambrinusie i caffe alla nocciola pisałam w poście, do którego link znajdziecie w poniższym okienku. Dodam jeszcze ciekawostkę mogącą nieco złagodzić irytację niektórych na coperto. Otóż musicie wiedzieć, iż za stoliki wystawione na zewnątrz lokalu właściciel zazwyczaj płaci miastu podatki, stąd ich koszt chce przenieść na klienta. Chcesz sobie posiedzieć chłonąc klimat ulicy? Dorzuć się do podatku. Na północy Włoch od coperto coraz częściej się odchodzi, w Rzymie już prawie się go nie stosuje, ale na południu – jak zwykle – wszelkie zmiany na lepsze rodzą się znacznie dłużej i w bólach.

Kawowo – orzechowy zawrót głowy, czyli słów kilka o kawie neaplitańskiej

Podwójna cena paliwa

Uwaga na ceny paliwa! Na większości włoskich stacji benzynowych panuje zwyczaj, że podawane są dwie ceny paliw typu benzyna i diesel. Niższa cena (zazwyczaj krzycząca z reklamy) obowiązuje wtedy, gdy klient obsłuży się sam (dystrybutory oznaczone np. jako fai da te – „zrób to sam”). Gdy paliwo naleje pracownik stacji (dystrybutory oznaczone jako area servizio) cena jest wyższa. Zwróćcie na to uwagę. Inaczej sprawa wygląda w przypadku LPG, we Włoszech znanego jako GPL. Na stacjach z obsługą GPL może tankować jedynie pracownik. Problemu nie ma na małych stacjach samoobsługowych. Jeśli planujecie podróż samochodem do Włoch oraz po Włoszech, a nie macie doświadczenia lub jest ono niewielkie, to polecam Wam mój poradnik w formie e-booka. Na 129 stronach kompleksowo omawiam zagadnienia związane z podróżowaniem samochodem do i po Italii, w tym włoskie zwyczaje, które nie są oszustwem, ale mogą zdenerwować nieświadomego turystę. Tam również opisuję szczegółowo, jak nas okradziono z bagażu pozostawionego w samochodzie, jak rozegrała się sprawa na policji i w ubezpieczalni. Tutaj znajdziecie więcej informacji o poradniku.

Włochy samochodem. Kompleksowy poradnik o podróżowaniu autem do Włoch oraz po Włoszech

Natomiast tutaj przejdziecie od razu do blogowego sklepu internetowego.

„Samochodem po Italii” (ebook)

Targuj się!

Targowanie się na straganach i bazarach nie jest niczym wstydliwym, szczególnie że widząc turystę większość Włochów na dzień dobry podnosi cenę. Krótki przykład. Przez cztery dni przebywałam na wyspie Marettimo, jednej z trzech Wysp Egadzkich znajdujących się u zachodnich brzegów Sycylii. Pierwszego dnia zainteresowała mnie szmaciana torebka, która nie byłaby niczym szczególnym, gdyby nie fantastyczny turkusowy kolor i białe rączki przypominające sznur marynarski. Oczywiście ceny nie było. Najpierw usłyszałam, że kosztuje 55 euro, z czego 5 euro pani może mi opuścić. Więcej absolutnie nie, bo to nie jej sklep, a szefowa nie pozwala. Zajrzałam do tego sklepu jeszcze następnego dnia, wtedy torebka miała wyjątkowo i specjalnie dla mnie kosztować 40 euro, natomiast po trzech dniach sprzedawczyni widząc mnie przechodzącą ulicą wybiegła krzycząc, że sprzeda ją za 25 euro i żebym się zdecydowała, bo to promocja tylko na jeden dzień. Inny przykład. Florencja, kwiecień 2013 r. Stoję w kolejce na Piazza del Duomo, a Artur w tym czasie robi „interes życia”. Lokalny sprzedawca obrazów wciska mu papierową panoramę Florencji, początkowo żądając 50 euro, a w ostateczności schodząc do 20 euro, co jest niesamowitym ukłonem z jego strony, gdyż malując ręcznie sprzedaje poniżej kosztów. W momencie, gdy Artur przekazał już pieniądze, tamten wyskakuje z tekstem, że drugą panoramę dorzuci już za 5 euro. „Ręcznie malowany” obraz po oprawieniu u polskiego szklarza w szybę i ramę z drewna prezentuje się dziś nader okazale w naszym salonie.

Brak paragonu / faktury

Uczulam także na sytuacje, gdy Włoch nie chce wydać paragonu lub faktury, choć ma taki obowiązek. We Włoszech możecie otrzymać mandat za brak paragonu, tak samo jak sprzedawca, który nie nabił towaru na kasę. Jeśli wybieracie się do Włoch służbowo i będziecie potrzebować faktury do rozliczenia podróży, to przestrzegam przed płaceniem za nocleg na zasadzie „bierzemy kasę, a fakturę doślemy później”, bo możecie się nie doczekać. A gdyby nie było innej możliwości, to chociaż nie płaćcie gotówką, tylko kartą, wówczas zawsze jest dowód i podstawę do rozliczenia podróży.

Podróbki

Torebka alla Prada za 30 euro albo Rolex za 50 euro? Niektórych to kusi, ale jeśli nie chcecie mieć problemów, to omijajcie z daleka sprzedawców podróbek, którzy rozkładają się na placach i chodnikach, ale gdy tylko zauważą patrol policji to rozpływają się w powietrzu. Nie tylko oni są celem policji finansowej, ale także ich klienci, a ma to związek z walką z podróbkami.

Inne włoskie zwyczaje, które warto znać

Jeśli dopiero zaczynasz swoją przygodę z Italią, to mam dla Ciebie jeszcze dwie lektury obowiązkowe, o ile oczywiście – zamiast obrażać się – jesteś otwarty na wiedzę, chcesz się dobrze przygotować do podróży i nie być rozczarowanym.

Włoskie śniadanie, czyli co Włosi jedzą o poranku i jakich błędów unikać

Obiad i kolacja we Włoszech – godziny, zwyczaje, potrawy. Jakich błędów unikać?

Tak więc Kochani uważajcie, nie traćcie czujności, obserwujcie i zawsze bez wyjątku pytajcie o cenę. Jeśli macie doświadczenia z oszustwem bądź jego próbą, to podzielcie się swoją historią w komentarzu pod tym tekstem, ostrzeżecie w ten sposób innych.

Szukacie noclegów we Włoszech?

Oto blogowa baza sprawdzonych osobiście adresów wraz ze zdjęciami, opisami i rzetelną oceną. Ponad 100 miejsc od Alp po krańce Sycylii!

Sprawdzone noclegi we Włoszech – lista, opisy, zdjęcia, mapa. 127 obiektów noclegowych w 18 regionach

Teraz Twoja kolej! Dołącz do społeczności Italia by Natalia: Będzie mi również bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz pod postem. Możesz też zapisać się na newsletter w oknie poniżej.  

59 komentarzy do “Na co uważać jadąc do Włoch? Jak Włosi oszukują turystów?”

  1. Od siebie dodam, że jeśli kupiło się bilet na pociąg przez internet i go wydrukowało, to nie obawiajcie się, że nie został skasowany przed wejściem, taki bilet nie musi być kasowany 🙂

    1. Dzięki za zwrócenie uwagi, faktycznie, bilety kupione przez internet też nie wymagają kasowania. Już poprawiłam w tekście 🙂
      Pozdrawiam

      1. NATALIO,

        Popraw jeszcze tego małego loda. Nie ma czegoś takiego jak „mały lód” w znaczeniu gastronomicznym.

        Ten rzeczownik występuje tylko w liczbie mnogiej – LODY.

        Loda, to można komuś zrobić.

        Pozdrowienia,
        ROMAN WŁOS

        1. Wydaje mi się, że istnieje również l.poj jako określenie dla wody w ciale stałym to LÓD.

        2. Ja mam pytanie co z psem we Włoszech? Jak wygląda sytuacja w lokalach, restauracjach itp. Jakbyś mogła opisać z góry dzięki.

      2. Byliśmy tydzień w Toskanii i szczerze mówiąc,zamiast oszustw spotkały nas same przyjemne rzeczy.A w cudnym Greve in Chianti,kelner gonił nas na ulicy,żeby podać jeszcze prezentowy deser z kieliszkiem słodkiego wina,bo wyszliśmy za szybko z lokalu.Do tego na początek był jeszcze kieliszek prosecco i słona przegryzka.
        Dodam,że rachunek był na poziomie polskiej knajpki w powiatowym mieście.
        Pozdrawiam serdecznie

        1. Super, tylko nie bardzo rozumiem, jaki to ma związek z tematem. Podróżuję bardzo często i intensywnie, a oszustwa lub próba oszustwa spotykają mnie nawet nie jedno na jedną podróż, raczej jedno co trzy, cztery podróże. Proszę być ostrożną na przyszłość, bo to że trzydziestu Włochów okaże się uczciwymi i przesympatycznymi ludźmi nie oznacza, że ten trzydziesty pierwszy również. A takie negowanie, że skoro mnie coś nie spotkało, to znaczy, że tego nie ma, jest najprostszą drogą do utraty czujności.

  2. Mnie oszukał pierwszy Włoch jakiego spotkałam podczas pierwszej mojej podróży do Włoch, jakieś sto lat temu;) Miałam grosze (wtedy liry były, na tysiące), liczyłam się z każdą monetą, w barze miałam dać 500 lirów, a dałam 5 tysięcy, pan przyjął, ja za moment się zorientowałam, ale nie było odwrotu. Taki początek przygody z tym krajem mógł mnie od niego odciągnąć na zawsze, ale następna sytuacja z tym związana miała miejsce na terenie kursu językowego, na który wtedy pojechałam. Opowiedziałam tę historię w gronie studentów i nauczycieli, i zaraz jeden z naszych wykładowców, ksiądz wykładający historię sztuki wyciągnął portfel i chciał mi oddać te pieniądze… Oczywiście, nie przyjęłam, ale – tacy oni są. I dobrzy i źli, i uczciwi i nie, i życzliwi i niekoniecznie. Jedną z zasad moralności Włochów jest prawdo do spróbowania „ci ho provato”. Warto spróbować, czy się uda. Na przykład kogoś nabrać. Udało się? No to super. Nie? Almeno ci ho provato (przynajmniej spróbowałem).

    Muszę powiedzieć, że na Sycylii (odpukać!) jedyne oszustwa z jakimi się spotykam (ale za to często) to właśnie takie próby nabrania klienta podczas sprzedawania owoców czy warzyw na targu czy w sklepie. Kupuję kilo – to zawsze znajdę, i to raczej na dnie, jakiś zepsuty czy niedojrzały owoc czy pomidor. I to mnie zawsze niezmiennie wkurza. Poza tym wszystko inne jest OK (tfu, tfu!) 🙂
    Pozdrawiam!

    1. To ja tak mam z jednym warzywniakiem na moim osiedlu (PL). Przestałam kupować, bo zawsze znalazło się coś nadpsutego albo przejrzałego. Wolę sama wybierać.

    2. Na Sycylii nigdy się z oszustwem nie spotkałam, choć przyznaję, że bardzo uważam. Owoce i warzywa zawsze wybieram sama, ale taki mam nawyk, w Polsce robię to samo 😉
      Masz rację, że przy pierwszym kontakcie jeden oszust może zrazić do całego kraju, miasta. Jak tak mam po historii z lodami. Do Neapolu już mnie facet nie był w stanie zrazić, bo zbyt dużo fajnych doświadczeń mam z tym miastem, więc to niejako epizod, ale nieszczęsne miasteczko w Umbrii czy to w Apulii, w których byłam tylko raz? Gdy o nich pomyślę widzę tych nieuczciwych ludzi, a tak nie powinno być.
      Pozdrawiam

      1. To może, po prostu nie wspierać złodziei i nie zwiedzać Włoch, jest tyle innych miejsc. Niech okradają samych siebie.

    3. Z tym oddawaniem pieniędzy za innego Włocha to prosty chwyt psychologiczny.
      Łatwo oferować coś, wiedząc, że druga osoba odmówi.
      Trzeba było przyjąć pieniądze – mina Włocha byłaby niedopisania.. 😉

  3. jestem na etapie przygotowań do mojej pierwszej podróży do Włoch, Twoje artykuły są w tym bardzo pomocne, ale nadal nie jestem do końca przekonana, ile muszę mieć pieniędzy na dwutygodniowy wyjazd do Włoch, w tym tydzień w Rzymie, nie chcę się ograniczać, ale z drugie strony nie chcę zbankrutować 🙂 możesz mi coś podpowiedzieć

    1. Magda, to wszystko zależy od wielu czynników. Jak chcesz spać? Ja nie muszę mieć luksusu, ale wymagam czystego pokoju z prywatną łazienką i dobrej lokalizacji. Co do jedzenia, również nie jadam w drogich restauracjach i jeśli jest taka możliwość, to stawiam na street food. Jak dojedziesz? 100 euro / dobę za pokój dwuosobowy w centrum Rzymu to niezła cena, dość umiarkowana, ale w przyzwoitych warunkach. Podobnie ceny kształtują się w dobrych agroturystykach w Toskanii. We Florencji za 100 euro dostaniesz przyzwoity pokój, ale o luskusach zapomnij. Wybrzeże Amalfi. Za 100 euro w sezonie w Positano raczej nic przyzwoitego nie znajdziesz. Co do jedzenia. 30 euro / osobę dziennie wystarczy w zupełności, nawet przy założeniu, że raz dziennie zjesz w niedrogiej restauracji / trattorii. Przejazdy i komunkiacja publiczna też swoje kosztują, zależy od odległości i ilości przejazdów. Bielty wstępu to niestety spory wydatek, jeszcze zależy gdzie, ale np. tygodniowe zwiedzanie Rzymu to 100 euro / osobę na podstawowe wstępy.
      Pozdrawiam 🙂

      1. Z tymi cenami noclegów to Pani „troszkę” przesadziła 🙂 ja za pokój 2 os. zapłaciłem trochę ponad 30 euro w centrum Rzymu i nie mówimy tu o spaniu w wieloosobowych pokojach bez prywatnej łazienki 🙂

        1. Michał, 30 euro za osobę w pokoju dwuosobowym czy za cały pokój? No i w którym dokładnie miejscu centrum Rzymu? Bo centrum to okolice Navona, ale też dworzec Termini. W jakim terminie? Jestem bardzo ciekawa 🙂

        2. >Z tymi cenami noclegów to Pani „troszkę” przesadziła

          chyba w dół 😉

          od lat bywam we Włoszech i ze względu na wiek dzieci musiał być to czas wakacji, wiadomo, ceny najwyższe. Pokój rodzinny albo niewielkie mieszkanie wakacyjne to jest dokładnie od 100 E w górę za dobę. I tak jak napisała Natalia – to jest OK, ale żadnych luksusów. Wygodnie, ale zwyczajnie. I nie ma znaczenia czy mówimy tak naprawdę o okolicach Rimini czy o Apulii. W ogóle sporo jeździliśmy po Europie i wnioski są dla mnie jednoznaczne. 100-140 E za dobę za mieszkanie (dla rodziny!). Berlin, Wiedeń, Amsterdam, Londyn, Prowansja, gdziekolwiek…To po prostu tyle kosztuje, Taniej nie ma, a uwierz mi, spędziłem dni i tygodnie planując te wyjazdy, w skali ostatnich powiedzmy 10 lat.
          Są droższe i wtedy może być rodzaj luksusu (np dwie przecznice od katedry florenckiej czy np. dizajnerski wystrój albo co bardziej włoskie, fragment XVI wiecznej oryginalnie zdobionej ściany w sypialni, ale wtedy to będzie 250, 400 i więcej E za noc- sky is the limit).
          Ogólnie to dobry moment by dać odpowiedź na pytanie ile kosztują wakacje organizowane samemu w Europie, w lipcu/sierpniu, na 4 osoby. Przelot/przejazd (do Włoch zawsze samodzielnie autem, z południa Polski to nie problem), ubezpieczenia wszelkie, nocleg, zwiedzanie, jedzenie. Nieważne czy Włochy, czy Francja, czy Anglia, czy Holandia. Wychodzi stabilnie. 1000-1200 zł dziennie za wszystko za rodzinę. Zawsze, za każdym razem, bez względu praktycznie na okolicę Europy. Bez żadnych (!) luksusów ale w miarę wygodnie. Dlatego trzeba sporo pracować :-). Od 2008 roku na wakacje wydałem dobrze ponad 100 000 zł i nie żałuję ani złotówki 🙂

          1. Witam!!Jesli chodzi o prywatne apartamenty rezerwowane np :przez Airbnb to mozna znalezc taniej niz 100-140 za mieszkanie dla rodziny 5 osobowej za 11 nocy w Bari na starym miescie w 2018 zaplacilam £900 a w 2019 w Alghero za 10 nocy £760. W obu przypadkach byly to mieszkania w dobrym standardzie z klimatyzacja w dobrej lokalizacji czyli okolo 10 minut od plazy.

    2. Przekonałam się, że im mrócej się jest, tym wiecej forsy potrzeba na jeden dzień. Kwota 30 – 40 euro jest idealna. Jest na kawę i coś słodkiego, na jakieś muzeum, na szpryca czy innego drinka i na niedrogi obiad wieczorem. Ale 5 euro też wystarczy. Wówczas kupujemy wszystko w supermarkecie i nie chodzimy do muzeów. Też warto.

  4. Co do pytania o ceny w knajpach, popieram w stu procentach, też się już nauczyłam. Ale koniecznie musi to być cena zapisana w karcie, nie wystarczy, że kelner nam powie, ile coś kosztuje. Mieszkam w Hiszpanii, na Wyspach Kanaryjskich i choć Kanaryjczycy nie naciągają powszechnie turystów, to też się zdarza. W jednej restauracji w Las Palmas kelner oświadczył, że jest tylko menu z potrawami, ale z napojami nie. Trochę się zdziwiliśmy i dyskutowaliśmy, aż przyszedł właściciel, żeby nam powiedzieć, że restauracja działa od czterech miesięcy i jeszcze nie miał czasu zrobić dokładnego menu. Chcieliśmy jedno mało i jedno duże piwo, okazało się, że dużego nie ma, bo nie mają szklanek. Więc zamówiliśmy dwa małe. Przynieśli nam dwa piwa, jedno w szklance ciut większej od drugiego. Zaczęliśmy się dopytywać, czemu tak i okazało się, że to jest mniejsze małe piwo i większe małe piwo. I to większe małe kosztuje 3 euro, czyli jak na tutejsze warunki o wiele za dużo. Nie wiem, ile osób naciągają w ten sposób, bo przecież nie analizujesz rozmiarów szklanek, te różniły się minimalnie.
    Co do różnych cen dla turystów i mieszkańców, to ja się akurat zgadzam. Gdziekolwiek pojawiają się tłumnie turyści, od razu ceny szybują w górę. I ja nie chcę z tego powodu wydawać fortuny na codzienne życie. Dlatego zawsze pytam o zniżki dla mieszkańców, często oferują je muzea, hotele i lokalni sprzedawcy. Inna sprawa, że przykłady, które podajesz, to już daleko absurdalne sytuacje. Rozumiem, że za sweter – lokalne rękodzieło zapłacę mniej niż turysta, ale różnicowanie cen lodów to już jakaś masakra.
    A odnośnie włoskich opłat za to, że sobie usiądziesz w knajpie, to bardzo nie lubię tego zwyczaju. I wydaje mi się on przedziwny. W żadnym innym miejscu na świecie się z czymś takim nie spotkałam.

    1. Witaj Edyto!
      Dziękuję za komentarz. Faktycznie coperto to dziwactwo typowo włoskie, ale na szczeście obserwuje się od niedawna trend do rezygnacji z tej tradycji. Zapewne potrwa to jeszcze wiele lat, bo Włosi bardzo nie lubią zmian, ale na szczęscie sprawa idzie w dobrym kierunku 🙂
      Pozdrawiam!

      1. > Faktycznie coperto to dziwactwo typowo włoskie,

        e tam, ja to lubię bo to jednoznacznie definiuje brak napiwków! A tak to wieczny dylemat. Dać, nie dać, 10%, 15%, płacąc kartą problem bo czy mam drobne gdy chcę dać? A we Włoszech? Coperto i potem kelner przynosi resztę co do eurocenta.

  5. Przydatne informacje. 😉 Z tymi gałkami, albo oszukiwaniem przy wydawaniu reszty to gruba przesada… Będę pamiętać podczas pobytu w Italii

    1. Niestety… Jeśli znasz choć trochę włoski, to zawsze lepiej zagadać łamaną włoszczyzną. Język ma tu spore znaczenie. Łatwiej oszukać cudzozoemca i włoscy cwaniacy chętnie z tego korzystają.
      Pozdrawiam!

    2. Dziękuję za zwrócenie uwagi na gałki contra packa 🙂 A propos lodów, niemiło wspominam lodziarnię w Pienzy. Rzecz działa się w 2021 r., czas covidu, my już zaszczepieni dwoma dawkami, ale córka z racji wieku jeszcze nie, generalnie wszyscy wyczuleni na higienę, a tu pani bierze wafelki niby przez serwetkę, ale jeden paluch dotyka już wafla, myli się co do wybranych przez nas smaków (córka mówi po włosku płynnie, ja kaleczę gramatykę, ale umówmy się – wymówić nazwę lodów potrafię, nawet z akcentem, a dykcję mam dobrą), na uwagi, że nie ten smak przewraca oczami, no i nakłada lody faktycznie gałką(!). Żałuję, że zwyczajnie nie odwróciłam się na pięcie i nie zostawiłam jej z jej wielkim fochem. Nawiasem mówiąc lody były bardzo przeciętne, a obmacane wafelki poszły do ulicznego śmietnika. ps później znaleźliśmy inną lodziarnię, ale już nam się lodów odechciało, może tam było sympatyczniej? Chcę wierzyć, że tak 🙂

  6. Dziś 03/05/2017 w Palermo w wyjątkowo beszczelny sposób próbował mnie okraść taksówkarz z publicznej korporacji. Za kurs na początku określił 15€ , co jest normą z dworca Palermo Centrale na Piazza Castelnuovo. Po przyjechaniu na miejsce wręczyłem banknot 50€ oraz 5€ dla ułatwienia wydania reszty w pełnej kwocie 40€. W swoim portfelu znalazł 35€ i się patrzy namnie pytająco czy może być? Ja twardo, że jeszcze 5€, więc poszedł do samochodu szukać drobnych. Za chwilę wrócił i powiedział, że dostał ode mnie 5€ i jestem mu winien 10€ a banknot 50€, który ma w portfelu jest jego i zapętlił się w tym oświadczeniu. Powiedziałem, że dzwonię na policję. Wybrałem numer do znajomej Sycylijki opisując zdażenie i o dziwo kierowca taksówki zrozumiał, że jednak się mylił. Znalazł i oddał mi należną resztę 40€ wielokrotnie przepraszając. Bez znajomości języka nie poradziłbym sobie z tym oszustem

    1. Takie żerowanie na turyście, który zazwyczaj języka nie zna jest podłością. Oszukiwanie cudzoziemca i uczciwość wobec swoich, to dokładnie tak jak z tym lodem. Swojemu packą, frajerowi turyście gałką. Zastanawiam się, czy to się kiedyś skończy.
      Pozdrawiam!

  7. Jedyna nieuczciwość jaka mnie spotkała we Włoszech to taksówka wodna w Wenecji. Inna cena do i inna z. Na pytanie skąd taka różnica w cenie pan odpowiedział : chcesz wrócić to płać. Szału dostałam i nie skorzystałam z usługi nieuczciwego przewoźnika. W Rzymie natomiast taksówkarz wprawił mnie w miłe osłupienie. Podczas wakacyjnego pobytu z córką, trafił nam się strajk komunikacji miejskiej. Upał niemiłosierny. Moje dziecko dziesięcioletnie wówczas stwierdziło, że dalej nie pójdzie. Skorzystałam z taksówki, które w czasie strajków mają żniwa i jest ich jak na lekarstwo. Jechałyśmy, a właściwie stałyśmy w korkach ponad 50 minut. Do pokonania miałyśmy kawał drogi. W głowie kołatały mi się myśli, że pewnie zapłacę ze 100 euro. Ogromne było moje zdziwienie gdy usłyszałam, że mam do zapłaty 11 euro. Taksówkarz musiał powtórzyć 3 razy bo myślałam, że źle słyszę. Nie miał wydać więc w konsekwencji zapłaciłam dychę :). Mimo tak miłej sytuacji jestem jednak zawsze czujna. Jeśli mam skorzystać z taksówki przed wejściem zawsze podaję adres i pytam o cenę.

    1. Aniu, taka sytuacja przywraca wiarę, że wśród włoskich taksówkarzy (oszukujących najczęsćiej) są ludzie uccziwi. Mam pytanie. Rozmawiałaś z nim po włosku czy w innym języku? Bo jeśli wziął Cięza swoją, to dużo wyjaśnia.
      Pozdrawiam!

  8. Uważajcie na autostradach we Włoszech, podczas opłaty za dany odcinek drogi zdarzyło mi się że reszta została wydana w okienku w kilku posortowanych kupkach drobnych . Okienko jest bardzo wysoko więc nie widzicie tego i musicie wymacać wszystkie te porozstawiane kupki pieniędzy no i zdążyć to policzyć, jeżeli ruszycie samochodem to już nie ma powrotu. Raz się naciąłem i teraz stoję tak długo blokując bramkę aż wszystko policzę.

    1. Marek, i bardzo dobrze! Kocham ten kraj, ale brzydzę się cwaniactwem niektórych Włochów. Podobnie robię przy kasie, jeśli płacę gotówką. Nie odejdę, dopóki nie sprawdzę, czy reszta sie zgadza.
      Pozdrawiam!

  9. ja kiedyś wrobiłam się w najdroższe lody świata – zaraz przy Duomo we Florencji. nie przyszło mi do głowy zapytać o cenę, w życiu nie wpadłabym na to, że porcja może kosztować więcej niż powiedzmy 3,50 euro. jak już każde z naszej 4 trzymało swojego loda w ręce, okazało się że razem płacimy 40 euro 😉 teraz pewnie inaczej bym to załatwiła, ale wtedy byłam bardziej zła na siebie niż na sprzedawcę

    1. Kasiu powiem Ci, że jeśli wzięliście po dużym lodzie, to mogła to być normalna cena. Ja we Florencji płaciłam za loda 10 euro w 2010 roku, to było przy Ponte Vecchio. Fakt, że porcja była ogromna, z nieba lał się żar i łakomstwo to było poniekąd usprawiedliwione brakiem obiadu tego dnia, gdyż ani ja, ani mąż nie mieliśmy na niego ochoty. Florencja to bardzo drogie miasto, według moich obserwacji jeszcze droższe, niż Rzym. Ale nie zmienia to faktu, że zawsze trzeba zapytać o cenę przed złożeniem zamówienia, to już pierwszy sygnał dla sprzedawcy, że jak poda za wysoką to może stracić klienta 😉
      Pozdrawiam!

  10. Hej,

    Bardzo przydatne rady. Mieszkam juz prawie rok we Wloszech i podczas odwiedzania roznych miejsc faktycznie mialem wiekszym lub mniejszym stopniu do czynienia z roznymi trickami miejscowych uslugodawcow
    To co najciekawsze spotkalo mnie w Napoli, gdy z kolezanka prawie spoznilismy sie na prom do Palermo (wina byly opoznienia najpierw autobusu, potem pociagu). Zlapalismy taxi z dworca, kierowca zapytany o cene odparl 15€. Rzeczywiscie jechal dosc szybko, natomiast w momencie gdy byl blisko wjazdu do portu zawrocil i pojechal troche okrezna droga, do tego zatrzymujac sie nie tam gdzie trzeba. Trzeba bylo go poscigac. Na koniec powiedzial ze 18€ euro, a otrzymawszy banknot 20€ celowo dlugo szukal reszty, wiedzac ze jestesmy w biegu by zlapac prom. Wiec w koncu zrezygnowalismy z reszty i pobieglismy na check-in na statek. Jak widac nie mialo znaczenia nawet to ze mowilismy dobrze po wlosku (w sumie w Neapolu to nie mowia po wlosku). Natomiast 20€ to nie jest jeszcze tragedia w porownaniu do historii japonskiej pary, opisanej przez Natalie. Ciao!

  11. Witam za parę jadę do Włoch okolice Wenecji byłem tam z 20 lat temu. Ale z innej beczki. Internet mobilny na 14 dni we Włoszech co polecacie?

    1. Darek, jeśli masz abonament w Polsce, to polecam rooming w ramach operatora. Ostatnio po zmianie przepisów ceny bardzo spadły. W mojej obecnej sieci – T-Mobile – 1 GB ważny przez tydzień kosztuje 29,90 zł, podczas gdy 0,5 GB wiosną kosztowało aż 69 zł. Karty lokalnych operatorów we Włoszech należy rejestrować tak, jak u nas, jest z tym trochę zachodu i wcale nie wychodzi taniej. Pozdrawiam 🙂

  12. Hmm… pierwsza wizyta w Wenecji, wyjście z parkingu i naganiacz zaprasza do motorówki i twierdzi, że super okazja. Poprosiłem aby tą „okazję” zapisał na kartce i zapisał: 50EU od osoby na Plac św Marka jak zobaczyli sumę siedzący już pasażerowie (dwie pary z Niemiec) to wyskakiwali z taxi szybciej niż z wrzątku. Nie wiem co uratowało mi skórę, chyba podróżowanie z małymi dziewczynkami 🙂 było groźnie…

    1. Ręce opadają… Dzięki, że podzieliłeś się tym doświadczeniem, na pewno nie jedna osoba uniknie dzięki temu przejażdżki z oszustem.
      Pozdrawiam!

  13. Nam zdarzyło się ostatnio na Stromboli dostać rachunek zawierający 90 euro coperto, prawie na zawał zeszłam. Na szczęście okazało się że to pomyłka (mam nadzieję ze pomyłka a nie próba złapania naiwnego co zapłaci rachunek bez czytania). No i kupowaliśmy drobiazgi na Ballaro, wzięłam kila rzeczy za eurosa, kilka po 3 euro, pan dorzucił dwa „regalitos” i podał kwotę. Na spokojnie w domu okazało się ze nawet gdyby te regalito policzyć jako płatne to zapłaciliśmy eurosa za dużo, ale wrzuciliśmy to w koszta.
    Z kolei zamawiając wino w Rzymie źle się wyraziłam, bo chcieliśmy karafkę tam jakiegoś, a ja pokazałam tą pozycję w menu i poprosiłam o jedno takie. Dopytał że na pewno jedno i przyniósł całą butelkę 😀 Że już otwartą to nie było reklamacji. Na szczęście wino było pycha a do hotelu blisko, daliśmy radę 😀
    Z największym oszustwem spotkałam się jednak jadąc pociągiem do Enny, bo gdy wysiedliśmy na stacji okazało się że Enna jest ponad 7 kilometrów pod górę. Ależ byliśmy wściekli, byliśmy z dziecmi i nie dalibyśmy rady tam wejść, zejść i pozwiedzać. Ale tu okazało się że wyszliśmy na tym nieźle, bo odwiedziliśmy Calascibettę, ledwie 2 km pod górę, a jeszcze bardzo miły pan zatrzymał się i nas zawiózł swoim rozklekotanym Punto.

  14. Dodam jeszcze, ze uwielbiam Wlochy, ale jak mnie tam nie ma…ha ha, bylam 2 razy i za kazdym razem cos mnie wkurzylo. Okolice Wenecji, szokujace ceny za noclegi, na Sycylii oszustwa przy wynajmowaniu samochodow (mnostwo o tym na forach internetowych (rant a car in Sicily etc.) zwiazane z dodatkowym zabezbieczeniem, blokada srodkow na karcie kredytowej i problemy ze zwrotem zablokowanej kasy. Uczulam i polecam raczej wybrac lokalna wypozyczalnie samochodow, gdzies w centrum miasta, ktora nie blokuje srodkow na koncie i unikac wypozyczalnie na lotnisku np. w Trapani. Kazda mala rysa na lakierze auta, istniejaca juz w momencie wypozyczenia jest pretekstem do tego by potraktowac to jako szkode i nie zwrocic zablokowanego zabezpieczenia.

  15. Natalio, smutnawy, ale bardzo dobry wpis. Mnie przenigdy na nic Włosi nie nacięli. Po prostu nigdy! Ale ja jestem wysoki i gruby, mówię jakoś tam po włosku i z reguły podróżuję z Żoną – Włoszką rzecz jasna. Ale z cenami dla turystów masz rację niestety. Oczywiście dotyczy to również innych krajów ( znam trochę specyfikę sprzedawców z warszawskiej Starówki ). Kiedyś była reklama radiowa IKEA dla Włochów z przesłaniem „po co przepłacać za to samo”. Boję się spalić, ale szło jakoś tak:
    wchodzi turysta do baru i pyta o cenę espresso. Barman odpowiada – 1 Euro, no chyba, że usiądzie Pan przy stoliku to wtedy kosztuje 2,5 Euro, ewentualnie na tarasie widokowym to wtedy kosztuje 5 Euro, a podczas pełni księżyca 12 Euro; przepraszam, Pan jest Amerykaninem? Zatem 20 Euro.
    Ale najważniejsze ode mnie Natalio – ZACZNIJ SŁODZIĆ KAWĘ!!!!!
    Serdeczności!

    1. Takiego stażu w podróżach akurat do Italii akurat nie mam , jeżdżę tam dość systematyvznie od ponad 8 lat.
      Mnie chciały okraść , można powiedzieć że okradły na tzw chustę dwie Romki w Pizzie, zakrywając torbę trzymaną na plecach właśnie chustą.
      Ja noszę torbę w ten sposób do stabilizacji chodu o czym nie wiedziały i nic tam nie było prócz wody mineralnej.
      Jakoś mi się lżej zrobiło na plecach.
      O fakcie poinformowały mnie dwie dziewczyny z naszej grupy, które obserwowały zajście z przed punktem zbiórki.

  16. Witam.W okolicach duomo we Florencji jest wino w normalnej cenie.Polecam dawną knajpę Lo Skudo moja znajoma tam pracowała Beatricze ma na imię.A co do lodów to gościu na dworcu autobusowym w Bolonii mi sprzedał trzy lody a ja chciałem trzy gałki.Trzeba uważać.pozdrowienia Marek

  17. Od 2007 r jestem 2-3 razy w roku w Italii – od Bergamo po Neapol ( w tym roku ) i przysięgam -nigdzie nie dostałam gałek! Tylko packi ! Miałam szczęście ?? Zawsze zamawiam w kartoniku ,nie w wafelki – może dlatego ? Pozdrawiam Natalio ,fantastycznie inspirujący blog ! W listopadzie lecę pierwszy raz na Sycylię ☺️

  18. ja miałebym jeszcze jedno pytanie na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Dlaczego idąc z buterlką piwa i pijąć je na ulicy czy plaży Włosi dziwonie się przypatrują ? Czy to jest jakieś „fopa”?

    1. Rozeznawałam temat w zeszłym roku i powiedziano mi, że to lokalne prawo decyduje o możliwosci picia w miejscu publicznym, ale… pani Włoszka w zasadzie dziwiła się, że ktoś chce wypić piwo siedząc na kamieniu na plaży. Oczywiście w Rzymie, Wenecji jest to surowo zabronione w m-cach turystycznych. Picie, lody, jedzenie kanapek itp.

  19. Co do biletów : my kilka lat temu kupiliśmy bilety na pociąg regionalny i właśnie jechaliśmy bez skasowania i była kontrola i pani nam miło wyjaśniła że bilet trzeba skasować bo na tej trasie można go wykorzystać raz w ciągu 7 dni. Żadnej kary. tylko notatka na bilecie z datą. Więc Włosi nie zawsze naciągają.
    Co do kawy i cen: to będąc w Wenecji kupiliśmy kawę do stolika i cena była taka sama (1 euro) jak w mieście totalnie nie turystycznym. Więc wszystko zależy od tego jak się trafi

  20. Ja też częściej doswiadczałam życzliwości niż przykrości. Od biletów w pociągu do Syrakuz do pomocy w zakupach, gdzie pani sprzedająca na migi wspomagała moje wysiłki, wyliczała eurogrosiki itp. Tylko raz w Amalfi zetknęłam się z bezczelnym złodziejstwem w lodziarni.

  21. W Rzymie doświadczyłem próby naciągnięcia przy zwrocie kaucji za noclegi (wynajęte w międzynarodowym biurze turystycznym). Chłopak, który odbierał lokal oddawał mi 120 Euro w zwiniętym ruloniku , wyjętym z tylnej kieszeni. Kiedy przeliczyłem, okazało się, że jest tylko 100 Euro. Chłopak nie zmieszał się, oświadczył, że się pomylił, ale nie ma przy sobie więcej pieniędzy. Musiałby pojechać do banku, a to potrwa – liczył na nasz pośpiech na samolot. Po kilkuminutowej, choć spokojnej dyskusji, kiedy przekonaliśmy go, że mamy nieograniczoną ilość czasu, wyjął z innej kieszeni 20 Euro – nadal nie zmieszany ani zawstydzony. Miał spokojne sumienie – jednak spróbował, choć ryzykował skargę do biura podrózy.

  22. Pierwszy raz we Włoszech -Sycylia i chyba jednak ostatni. Nie jadę na wakacje się stresować i denerwować, bo większość zachowuje się jak pomniejsze cwaniaczki. Nie spotkało mnie to nigdzie, nawet w Albanii (wynajęcie samochodu od pomniejszych cwaniakow-gangsterów, dzieci na ulicy z plikami pieniędzy), mogłabym spodziewać się takich rzeczy, gdzież w Azji ale nie w kraju starej Europy. Co to to nie! To już lepiej w ogóle im nie zostawiać żadnych euro, skoro „dając palca od razu chcą całej ręki”.

  23. A propos tankowania i podwójnej ceny paliwa… nie pamiętam podczas którego wyjazdu mieliśmy ową sytuację, mogło to być w Emilii Romani, a może w Toskanii? W każdym razie po wielu tankowaniach na stacjach samoobsługowych odruchowo stanęliśmy pod pierwszym wolnym dystrybutorem. Mąż już chciał zabrać się za tankowanie, ale podszedł pan z obsługi i miło wyjaśnił, że ten akurat dystrybutor obsługuje pracownik, a co za tym idzie cena za litr jest znacznie wyższa. Czy chcemy być obsłużeni, czy wolimy podjechać obok? Oczywiście podziękowaliśmy i podjechaliśmy gdzie taniej 🙂 Nie było żadnych nieprzyjemnych spojrzeń, politowania itp, pełne zrozumienie, że samochód na obcych rejestracjach może owej specyfiki zwyczajnie nie znać.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany. Pola obowiązkowe są oznaczone *

Close