Każdy z nas ma marzenia. Te wielkie i te mniejsze, te realne do spełnienia, ale też takie oderwane od rzeczywistości. Gdy przez większość ubiegłego roku walczyłam o powrót do zdrowia, gdy dwukrotnie leżałam w szpitalu, a później długimi tygodniami nie wychodziłam z domu, marzyłam, by pewnego dnia uścisnąć dłonie i powiedzieć „dziękuję” trzem młodym Włochom, których niezwykły talent i piękna muzyka pomagały mi przetrwać trudne chwile. To marzenie jednak należało do kategorii oderwanych od rzeczywistości, bo dzieliłam je przynajmniej z kilkoma milionami ludzi z całego świata. Do niedawna. Opowiem Wam dziś o moim spotkaniu z Il Volo w Warszawie i o tym, jak to jest, gdy rzeczywistość przekracza marzenia.
Na tą chwilę czekałam prawie dwa lata. Il Volo odkryłam w roku 2013, gdy szukając fajnego wykonania „O sole mio”, które mogłabym podłożyć do mojego filmiku blogowego przedstawiającego ekstremalny ruch uliczny na Wybrzeżu Amalfi pod Neapolem, trafiłam na ich nagranie. Trzech chłopców o pięknym głosie. Spodobało mi się. Patrzyłam na nich i pomyślałam: fajne dzieciaki. Dwa lata później, w lutym 2015, usiadłam przed telewizorem, aby przelotnie rzucić okiem na Festiwal Piosenki Włoskiej w San Remo i opadła mi szczęka, dosłownie. Trzech słodkich chłopców wyrosło na przystojnych młodych mężczyzn, zmieniło image i stanęło do rywalizacji z plejadą włoskich artystów przedstawiając utwór, który dał im zwycięstwo nie tylko w Teatro Ariston di Sanremo, ale również na Eurowizji w Wiedniu. I zanim ktoś zacznie mnie poprawiać, że przecież nie było pierwszego miejsca, tylko trzecie, odwołam się do decyzji telewidzów, którzy wybrali Il Volo miażdżącą przewagą głosów, a ostateczna trzecia pozycja była wynikiem zsumowania punktów z tak zwanymi „ekspertami” z dziedziny muzyki, bo jak inaczej nazwać kogoś, kto ocenia tak wybitne głosy na przedostatnim miejscu, co zrobiła choćby jedna z polskich jurorek? Może taki gatunek muzyki nie każdemu trafia w gusta i ja to doskonale rozumiem, lecz odmówić talentu tym chłopakom po prostu nie można.
Finałowy występ na Eurowizji, Il Volo śpiewają skróconą wersję „Grande Amore”.
Zespół obronił się sam i zakpił z „ekspertów” z uśmiechem na ustach już niespełna miesiąc później ruszając z wielką trasą koncertową „Grande Amore”, w trakcie której podczas 23 koncertów na terenie Włoch oraz na Malcie i w szwajcarskim Locarno bilety w ilości kilkuset tysięcy rozeszły się jak świeże bułeczki, a wielki finał na Arena di Verona w mieście Romea i Julii nagrała i retransmitowała włoska telewizja publiczna Rai 1 stawiając tym samym kropkę nad „i” wielkiego sukcesu grupy. Jednak nad Wisłą Il Volo nadal cieszyli się jedynie znikomą popularnością. Gdy zaraz po zwycięstwie w San Remo napisałam i opublikowałam na blogu obszerny tekst o zespole, był on pierwszym w Polsce artykułem o tej tematyce. Nie istniał też wówczas ani jeden polski fanklub, a o spotkaniu trio w realu czy koncercie w naszym kraju można było jedynie marzyć. Ale już niedługo. Szczerze w to wierzę, szczególnie po niedawnych odwiedzinach chłopaków w Warszawie – krótkich, ale wystarczających, by pokazać im, że warto nad Wisłę wrócić na dłużej.
Link do mojego artykułu o Il Volo z początku marca 2015 r.
Piątek 16 września, warszawski Hotel Regent przy ulicy Belwederskiej. Gdy w końcu dotarłam na miejsce po podróży z Poznania, była godzina 19:40, za 5 minut miało się rozpocząć spotkanie Il Volo z małą grupą fanek zaproszonych przez Sony Music Poland. W holu hotelowym dostrzegłam dziewczyny z fanklubu Il Volo Poland, z którymi od czasu do czasu współpracuję.
-Są już? – zapytam
-Przyjechali 15 minut temu, przeszli obok, wyglądają na bardzo zmęczonych.
Trudno się było dziwić, do Warszawy przylecieli bowiem wprost z Los Angeles, do którego udali się zaledwie na kilkanaście godzin zaśpiewać w finale amerykańskiego „Mam Talent”. Obawiałam się, że z tego względu spotkanie ograniczy się do kilku chwil, każda z nas dostanie po autografie oraz pośpiesznie ustrzelonej fotce, i tyle. Minęła 19:45, 20:00, a my nadal czekałyśmy. Początkowo sądziłam, że Piero, Ignazio i Gianluca potrzebują czasu, żeby odpocząć, ale nie. Jak się okazało, właśnie trwał wywiad dla telewizji Superstacja. Grafik mieli bardzo napięty, bo do Polski przylecieli na niecałą dobę promować nowy album, który do sprzedaży trafi 30 września. Nagrany wspólnie z Placido Domingo „Notte Magica. A tribute to the Three Tenors”, czyli „Magiczna noc. W hołdzie Trzem Tenorom” to repertuar słynnego trio Pavarotti, Carreras i Domingo z ich pierwszego wspólnego występu plenerowego w rzymskich Termach Karakalli 7 lipca 1990 roku.
„Notte Magica” w sprzedaży od 30 września.
Il Volo śpierwają „Nessun Dorma” z trzeciego aktu opery „Turandot” Giacomo Pucciniego podczas koncertu pod gołym niebem, który odbył się 1 lipca 2016 r. na Piazza Santa Croce we Florencji. Orkierstą dryguje sam Placido Domingo.
Nadeszła długo wyczekiwana chwila. Pierwszy wszedł Piero, następnie Gianluca i sprawiający wrażenie lekko speszonego Ignazio. Wyciągnęłam rękę na przywitanie, a dostałam buziaka. I tak po kolei, od każdego. To pierwsze moje pozytywne zaskoczenie tego wieczoru. Nie, żebym nie spodziewała się takiej otwartości po Włochach, ja nie spodziewałam się jej po gwiazdach muzyki światowego formatu.
Po przywitaniu chłopacy dostali kilka ciekawych podarunków. Jedna z dziewczyn, na co dzień zajmująca się wytwarzaniem ręcznie robionych bombek choinkowych, podarowała im po jednej ze specjalnie przygotowanych na tą okazję. Z kolei administratorki strony Il Volo Poland przeprowadziły przed spotkaniem akcję zbierania listów i życzeń od fanów, a następnie oprawiły je tworząc piękną książkę i przekazały wprost na ręce Piero.
Do świąt jeszcze trochę czasu, ale prezent jak najbardziej się spodobał.
Piero i Gianluca przeglądają listy fanek przekazane przez Il Volo Poland.
Pierwsze wspólne fotki. To dopiero początek.
Ja, Ignazio i Anita Olszewska z Il Volo Poland.
Następnie nadszedł czas na autografy. W regulaminie spotkania znajdował się zapis, że przedłożyć do podpisu możemy wyłącznie płyty. Teraz wiem, że gdybym miała coś więcej, nie byłoby problemu. Jedna z dziewczyn podała trzy zdjęcia z prośbą o autografy dla koleżanki. Gdy Ignazio miał podpisać swoją fotkę wypadła mu z ręki i pech chciał, że to ja – stojąc obok – nieświadomie nadepnęłam na nią. Ignazio, ku mojemu przerażeniu w pierwszej chwili, zaczął krzyczeć w stylu typowym dla targanego emocjami Sycylijczyka. Jak ja kocham ten temperament mieszkańców największej wyspy Morza Śródziemnego 😉
Był też czas na wspólne zdjęcia. Chłopakom się nie spieszyło, w żaden sposób nie dali nam odczuć, że chcieliby już zakończyć spotkanie. Byli niesamowicie uprzejmi i otwarci. Zero gwiazdorzenia. Trzech normalnych facetów, zupełnie jakbym spotkała lokalsów w pierwszym lepszym barze gdzieś na Sycylii, a nie rozchwytywane gwiazdy muzyki. Gianluca raczej cichy, Ignazio wyjątkowo spokojny, nie licząc incydentu z jego wizerunkiem pod moją stopą, natomiast Piero pokazał, kto rządzi w tej ekipie. Najbardziej wyluzowany, prawdziwa dusza towarzystwa. W pewnym momencie zaczął pytać nas o wiek. Młodsze dziewczyny odpowiadały, starsze żartowały, że mają nadal po osiemnaście lat. W końcu Piero zapytał, kto jest najstarszy, na co odpowiedziałam, że mam trzydzieści dwa lata, więc prawdopodobnie ja. „Jesteś tu najstarsza?” – zwrócił się do mnie i wskazując na kolegów dodał: „Ja też jestem najstarszy”, po czym wyciągnął dłoń i przybił mi piątkę. To kolejne miłe zaskoczenie, choć największe było jeszcze przede mną, o co postarał się Ignazio.
To miało być selfie z Piero. Nie miałam pojęcia, że pozostała dwójka postanowiła się przyłączyć. A najbardzij ubolewam, że nie dostrzegł tego fotograf ucinając Ignazio i Giana.
Piero, Anita i jej młodsza siostra Agnieszka. Gdy witaliśmy się, Piero popatrzył na nie i od razu odgadł, że ma przed sobą siostry. Obstawiał nawet bliźniaczki, ale tutaj nie miał racji.
Rozmawialiśmy i nagle Ignazio stwierdził: „Ładnie pachniesz. Jakich używasz perfum?” Stałam i patrzyłam na niego zaskoczona – z jednej strony miłym komplementem, z drugiej jego bezpośredniością, on natomiast musiał dojść do wniosku, że nie zrozumiałam, więc zwrócił się do stojącego obok niego Giana, który powtórzył pytanie.
-Używam Dolce&Gabbana – odpowiedziałam
-Ja też aktualnie używam Dolce&Gabbana!
Ale piątki nie przybiliśmy 😉
Patrząc na ludzi z pierwszych stron gazet, pokazywanych w telewizji i promowanych w mediach zastanawiam się zawsze, ile w ich wizerunku jest pozy pod publikę, a ile prawdziwej osoby, która pozostaje, gdy gasną światła kamer. Podobnie było z chłopakami z Il Volo. Nie jestem w stanie zliczyć, ile programów telewizyjnych i nagrań z koncertów, łącznie z tymi amatorskimi, oglądałam od czasu Festiwalu w San Remo. Szczególnie, gdy przez większość ubiegłego roku zmagałam się z chorobą i niewiele rzeczy było w stanie sprawić mi radość, tych trzech młodych Włochów nieraz przywracało uśmiech na mojej twarzy. Zastanawiałam się wtedy, jacy są naprawdę. Wiadomo, że nad wizerunkiem osób znanych pracują specjaliści i w dzisiejszych czasach jest to normalne. Pytanie brzmi tylko, na ile ich działania przesłaniają rzeczywistość. To spotkanie nie było przypadkowe, trwało jakieś piętnaście minut, a na dodatek towarzyszyły nam trzy kamery telewizyjne. Czy mogę zatem powiedzieć, że poznałam prywatnie Piero Barone, Gianlucę Ginoble i Ignazio Boschetto? Oczywiście, że nie. Mogę jednak zapewnić Was, że w ich wizerunku nie ma wiele reżyserki. Spędziłam miło czas z sympatycznymi, fajnymi chłopakami, którzy od pierwszej chwili – jak przystało na Włochów – skracali dystans, zachowując się przy tym bardzo naturalnie. Jestem mile zaskoczona i mam nadzieję, że będę jeszcze miała okazje spotkać ich ponownie. Bo moje marzenie spełniło się tylko częściowo. Trzy kamery i kilkanaście osób dookoła nie stwarzały dogodnej okazji, by powiedzieć „dziękuję”. Ale wszystko przede mną.
Il Volo i administratorki strony Il Volo Poland
Il Volo i administratorki strony Il Volo Poland
Materiał o pobycie Il Volo w Polsce w serwisie informacyjnym na kanale Superstacja.
A już 2, 3 i 4 października będzie można obejrzeć występ Il Volo w programie „Jaka to melodia” w TVP1.
Na koniec piękna prezentacja zdjęć polskich fanek z chłopakami. W większości to fotki z pobytu w Warszawie, ale nie tylko, bo nasze rodaczki spotykały Piero, Gianlucę i Ignazio także zagranicą.
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
No cóż mogę powiedzieć… fantastyczny post, piękne wspomnienia, aż łezka w oku się kręci 😉
miłego dnia 🙂
Oby nam się koleżnko zakręciły jeszcze nie raz 😉 Dzięki i do ponownego zobaczenia – miejmy nadzieję – na koncercie 🙂
Ja też w łóżku, chora, bez energii- porywają mnie tylko fantastyczne wykonania chłopców z Il volo. Jestem nimi zachwycona. Tak żałuję że 9 lipca 22 nie pojechałam na koncert do Łodzi.
Prześliczne zdjęcia! Bardzo Ci zazdroszczę. Ja także zaczęłam słuchać chłopaków podczas chwil kryzysu (choroby) i przy ich głosach zaraz czułam się lepiej. W dwóch samochodach mam ich płyty, w pracy i domu także. Dzieci się ze mnie śmieją ale „Notte Magica” mam już zamówioną od nich na urodziny i czekam. Mam nadzieję, że w końcu koncert odbędzie się w Polsce i ja na nim będę 🙂 koniecznie! Pozdrawiam
Dziękuję 🙂 Ze mnie też się śmiali, szczególnie mój mąż Artur, ale płytą „Notte Magica” chłopacy w końcu zburzyli jego mur oporowy na tą muzykę i sam chętnie wybierze się ze mną na koncert, jeśli nie w Polsce, to może uda nam się zgrać nasze plany wyjazdowe na przyszły rok z którymś koncertem w Italii. Na pewno na blogu będę o tym pisać 🙂
Pozdrawiam
Very nice article and photos.
Thank you Lydka 🙂
Świetny post. Cieszę się, że podzieliłeś się swymi wrażeniami. Dziękuję.
Również dziękuję 🙂
Czytając takie wpisy ma się ochotę poznać tych chłopaków. A o to w tym chodzi, o zachęcenie czytelnika i wpłynięcie na niego. Także gratuluję Ci spełnienia jednej z misji dobrego blogera. 🙂
PS. Dobre zdjęcia portretowe. Można wiedzieć jakim sprzętem robione?
Cześć,
aparat jakim robimy nasze zdjęcia to Sony alfa 6000.
Pozdrawiam
Artur
Dziękuję Paweł za tak miłe słowa 🙂
Świetny post, aż chciałoby się tam być 😀 A tak z ciekawości to jakich perfum używasz? 😉 Pozdrawiam
Dziękuję Kasiu. Pozwól, że ten drobiazg zachowam dla siebie 😉
Pozdrawiam
Dzień dobry. Trafiłam na Pani blog, szukając materiałów o Il Volo, bo usłyszałam o nich przy okazji ubiegłorocznej Eurowizji i się wzięłam i zakochałam. Uważam, że Piero to zdecydowanie najlepszy głos na światowej estradzie od czasu pojawienia się na niej Albano Carrisiego, czyli od półwiecza. Jest zresztą dość podobny fizycznie do młodego Al Bano. Teraz intensywnie marzę o ich koncercie w Polsce.
Witaj Kamilo,
zgadzam się, Piero to wyjątkowy talent, absolutnie fenomenalny głos, wspaniałe osobowość, no i w bezpośrednim kontakcie przemiły człowiek. Zrobił na mnie ogromne wrażenie i mocno trzymam kciuki za jego dalszą karierę, jestem niemal pewna, że pewnego dnia usłyszymy go solo na deskach największych sal operowych świata 🙂
Pozdrawiam
Pani Natalio piękne wspomnienia! 🙂 Chłopaków pierwszy raz usłyszałam przez przypadek na Eurowizji, z każdym dźwiękiem moja szczęka była bliżej podłogi, a jak Pieras odpalił to było już po mnie! Wpadłam po uszy!! Nie sądziłam, że „w tym wieku” jeszcze tak mnie „weźmie”. I zaczęło się: oglądanie filmików z koncertów, słuchanie na okrągło płyty „Grande Amore”, aż wylądowałam na ich koncercie w Wiedniu w czerwcu zeszłego roku i to była moja „Notte Magica: :)) Ich głosy na żywo wbijają w fotel, a atmosfera na koncercie jest NIESAMOWITA!!! Nie wiem co Ci „Volosi” – tak ich sobie po cichu nazywam 😉 mają w sobie, ale są lekiem na całe zło. W obecnej sytuacji (problemy zdrowotne) tylko oni i ich koncert w Warszawie na, który już kupiłam bilety trzymają mnie przy życiu.
Pozdrawiam serdecznie
Magda
Magdo, pozdrawiam serdeczne i do zobaczenia na Torwarze
Cześć, przeczytałam właśnie Twoją relację i przejrzałam zdjęcia, gratuluję spotkania z chłopakami 🙂 Ja też nie mogę się doczekać koncertu w warszawie! Mam tylko jedno pytanie – potrafisz ocenić ile chłopcy mają mniej więcej wzrostu? Piero i Gian wydają się racy malutcy 😀 😀
Cześć Aniu!
Kiedyś któryś fanklub czy gazeta zrobiły taką grafikę ze wzrostem chłopaków. Ignazio podawano pomiędzy 182 a 187 i wg mnie ta druga wartości jest prawidłowa. Gian ma podobno 172 a Piero 175 czy 176. Generalnie patrząc na zdjęcia możesz sama ocenić. Ja mam 165, a na spotkaniu miałam szpikli 7 cm. Gian wydał mi się ciut wyższy ode mnie. Niestety zdjęcia z Gianem wyszły mi tak fatalne, że nie nadawały się do publikacji.
Pozdrawiam
Woooow to chyba niemożliwe zeby Ignazio aż tyle miał 😀 Ja myślałam że Gian i Piero to ledwo ze 170 wysiągają jak typowi włosi 😀 Dzięki za odpowiedź!
Ignazio przewyższał mnie prawie o głowę, wiec to by się zgadzało
Uwielbiam wracać do tego wpisu, niezmiennie po przeczytaniu pozostawia bardzo miłe odczucia. 🙂 Mam nadzieję, że również wkrótce przekroczę granicę między marzeniami a rzeczywistością i będę miała okazję „poznać” chłopaków.
Zdradź, proszę, sekret cóż to były za perfumy! 😀 Skrycie liczę, że po tegorocznym koncercie poprzez meet and greet spełnią się moje marzenia, a kto wie, może dzięki temu, że ujawnisz swoją „perfumową” tajemnicę narodzi się piękna „historia de un amor”. 😀 Zawsze warto marzyć.
Pozdrawiam cieplutko!