Sycylijczyk – studium przypadku

Jest tajemniczy, leniwy, słabo wykształcony, przywiązany do swojego miasta, pije dużo kawy, jeździ ryczącym, starym skuterem lub – o zgrozo – na ośle, głośno mówi i energicznie gestykuluje. Podczas sjesty zawsze praktykuje „dolce far niente”, mieszka z mammą do 40-tki i najważniejsze – jest niebezpiecznym „mafioso”. Oto stereotypowy Sycylijczyk. A jak wygląda rzeczywistość? Zapraszam

PROLOG

Jest maj 2001 roku, za nieco ponad sześć miesięcy mam skończyć 18 lat. Moja znajoma proponuje mi wspólny wyjazd na Sycylię na własną rękę, gdyż otrzymała zaproszenie od poznanego w Polsce Sycylijczyka imieniem Enzo. Ona i jej brat pomogli mu wówczas i on zaoferował im gościnę u siebie w domu. Nie było w tym żadnych niecnych zamiarów, zwyczajna chęć zrewanżowania się. Gdy oznajmiam rodzinie, że jadę na Sycylię, rodzice i moja znacznie ode mnie starsza siostra Basia, która wówczas sama jeździła sporo po świece w interesach, wpadają w histerię. „Porwie Cię mafia i sprzeda do burdelu!” – to moja mama. Siostra: „poszukam Ci tani obóz last minute w Hiszpanii” i jeszcze „mój dentysta mówił, że Sycylia to trzeci świat, jeżdżą na osłach, nawet po autostradzie!” Kolega Basi, który w swojej odwadze pojechał raz aż do Neapolu mówi: „Cywilizacja kończy się w Rzymie, dalej na południe to tylko śmieci i dzicz!”. Dobra dobra, wiem swoje, nic mnie nie odwiedzie od tego wyjazdu. W międzyczasie okazuje się, że Enzo podczas naszego pobytu na Sycylii będzie w pracy na Lampedusie albo Pantellerii. Ale to nie problem, zajmie się nami jego kolega Giuseppe, którego żadne z naszej trójki nie widziało na oczy. No cóż. Tata prosi Basię znającą dobrze angielski, żeby zadzwoniła do Giuseppe i porozmawiała z nim. Ona dzwoni, Giuseppe flirtuje przez telefon: „Barbara, a może Ty też przyjedziesz? Tak miło się nam rozmawia” 🙂 W końcu wyjazd dochodzi do skutku, ba, zakochuję się w Sycylii i po pobycie w roku 2001 wracam na nią jeszcze czterokrotnie. No i najważniejsze, mam się dobrze 😉 Jest czerwiec 2003. Moja koleżanka Ola, zakochana w Sycylijczyku poznanym poprzedniego lata postanawia na próbę przeprowadzić się na wyspę. Jej tata grzmi: „Moja córka nie będzie mieszkała w Afryce z dzikusami!”.

Prawda jest taka, że jeszcze kilkanaście lat temu zdecydowana większość naszych rodaków na hasło Sycylia miała przed oczyma sceny z „Ojca Chrzestnego”. Dopiero uruchomienie lotów do Trapani i otwarcie Sycylii na masową turystykę z Polski sprawiło, że postrzeganie wyspy zaczęło się zmieniać. Do napisania tego posta zainspirowała mnie jedna z czytelniczek, która sama nie miała okazji poznać Sycylijczyków, a pośród nich osadziła akcję swojej powieści. Zatem znawcy wysypy: pomóżmy!

Akt I – Sycylijczyk i kawa

Każdy prawdziwy Sycylijczyk powinien zacząć dzień od kawy, koniecznie w swoim barze. Czasem zje jeszcze cornetto, czyli chrupiącego rogalika ze słodkim nadzieniem (moje ukochane to cornetto con ricotta lub cornetto con crema di pistacchio). W upalne letnie dni Sycylijczyk sięga po granitę ze słodką bułką zwaną brioszką (granita con brioche). Bar, do którego się uda na kawę to nie tylko miejsce, gdzie można wypić szybkie espresso lub cappuccino. Bar to drugi dom Sycylijczyka, tam spotyka kolegów, toczy dyskusje o sprawach bardzo ważnych np. o polityce, czy skarży się na sąsiada. Do baru na kawę i pogaduchy nasz Sycylijczyk wstąpi jeszcze przynajmniej raz w ciągu dnia, nierzadko też późnym wieczorem przed udaniem się na passeggiate lub imprezę z przyjaciółmi. Czy istnieją wyjątki? Oczywiście. Znam Sycylijczyka z krwi i kości, który kawy nie pije! W ogóle!

druga papierowa książka

DSC02825

Granita, briosche i cornetto con ricotta. To śniadanie jest jednak trochę za obfite jak na Sycylijczyka, natomiast idealnie pasuje do spędzających wakacje na wyspie łasuchów chcących spróbować jak najwięcej lokalnych pyszności

DSC02416

Panowie przed barem o poranku

Akt II – Sycylijczyk i jego przyjaciele

Przyjaźń to bardzo ważny element życia Sycylijczyka. Zazwyczaj otacza się on całą grupką przyjaciół i dobrych znajomych szczególnie, gdy jest jeszcze kawalerem. Jeden z moich kolegów, bardzo przywiązany do swojego miasta i do Sycylii, wiele lat temu był zaręczony z miejscową dziewczyną, która nie przepadała za jego przyjaciółmi.  Na kilka tygodni przed ślubem kazała mu wybierać: albo ona, albo kumple. Wybrał przyjaciół i zerwał zaręczyny. Historia ta nie ma szczęśliwego finału. Kilka lat po tych wydarzeniach, będąc nadal kawalerem, opuścił ukochaną wyspę i ukochanych przyjaciół przeprowadzając się na północ Włoch w poszukiwaniu lepszej pracy.

Akt III – Sycylijczyk i sjesta

Święta sjesta, czas odpoczynku. Zazwyczaj trwa ona w godzinach od 13 – 17, kiedy zamykane są sklepy. Wtedy też jest najcieplej. Sjesty w tym czasie nie mają jeszcze pracownicy lokali gastronomicznych, które serwują pranzo (obiad) zazwyczaj od 12:00 do 15:00. Za to wieczorem otwierają knajpy dopiero o ok. 20:00. Typowy Sycylijczyk podczas sjesty udaje się do domu i ucina sobie drzemkę. Czy są wyjątki? Oczywiście! Znam osobnika (ten sam, co nie pije kawy), który często spędza sjestę w pracy, jeśli jego żona akurat ma w pracy popołudniową zmianę i miałby wracać do pustego domu.

Akt IV – Sycylijczyk i pogoda

Słońce. Kto go nie kocha? Kochają także Sycylijczycy, którzy chętnie łapią życiodajne promienie np. na plażach, ale już w domach szczelnie zaciągają rolety, aby nic nie przepuścić do środka. Jednak największe problemy stanowi dla Sycylijczyka śnieg! Kilka dni temu zanotowano na Sycylii opady śniegu niespotykane od 80 lat. Komentarze w stylu: „radzimy pozostać w domach”, „napłynęło arktyczne powietrze”, „sytuacja jest bardzo trudna” itp. wzbudziły uśmieszki nie tylko w północnej Italii, ale też poza nią. Nie ukrywam, że sama trochę się pośmiałam, choć z drugiej strony jak wyobrażę sobie Sycylijczyka próbującego podjechać tri lambrettą na letnich, łysych oponach pod stromą uliczkę wybrukowaną śliskimi kamieniami, to chyba lepiej, jeśli zostanie w domu 😉

10393758_862747613748725_1671702815624464505_n

Modica – najbardziej wysunięte na południe spośród większych miast Sycylii – zasypana śniegiem. Styczeń 2015, © A.Scarso

Akt V – Sycylijczyk i ławeczka

Temat ten dotyczy starszych panów. Któż z nas nie widział, jak kilku takich osobników przesiaduje popołudniami i wieczorami na ławeczkach, tudzież schodach kościoła czy innych murkach. Zjawisko to zauważalne jest w szczególności w mniejszych miasteczkach. Nigdy nie zapomnę widoku panów na ławeczce, jaki ujrzałam w sierpniu 2008 roku w Noto. Była niedziela, niemiłosierny upał. Na ławce siedziało chyba pięciu seniorów, ubranych w garnitury i pełne buty, a jeden z nich miał na głowie kapelusz. Na ich czołach nie dało się dostrzec ani kropelki potu.

DSC00116

Castelmola i panowie na schodkach

Akt VI – Sycylijczyk i skuter / motor / osioł

No dobrze. Jeszcze przed publikacją tego tekstu wiem, że największe emocje wzbudzi osioł. Podniosą się głosy oburzenia, wiem. Ale ten stereotyp zacofanego Sycylijczyka towarzyszy mi od tej pamiętnej, pierwszej podróży na wyspę. Gdy wyjeżdżałam, siostra powiedziała: „nie wracaj, dopóki nie zrobisz sobie zdjęcia na ośle!” Zdjęcia na ośle nie mam po dzień dzisiejszy, ale za każdym razem, gdy widzę to poczciwe zwierzę śmieje mi się gęba i dobywam czym prędzej aparatu. Osiołki na Sycylii są wykorzystywane jako środek transportu na wsiach już bardzo rzadko, w miastach się ich nie spotyka, na autostradach tym bardziej 🙂 Natomiast tym, co kochają nie tylko Sycylijczycy, ale wszyscy Włosi są oczywiście skutery i motory. Wszędzie ich pełno: nowych, starych, kolorowych. Są ważniejszym środkiem lokomocji, niż samochód. Pędzą po wąskich uliczkach, przeciskają się pomiędzy samochodami, hałasują, ale nie wyobrażam sobie bez nich Sycylii.

skuter

Ulice Palermo – wrzesień 2014 r.

Akt VII – Sycylijczyk i jego mamma

Jest najważniejsza w życiu każdego Sycylijczyka, który mieszka z nią do 40-tki. Oto stereotyp, który pasuje również do Włochów z pozostałych części kraju i ma niestety wiele wspólnego z rzeczywistością. Ale coraz częściej poznaję młodych ludzi, którzy próbują się usamodzielnić i żyć na własny rachunek. Czy mamma jest ważna? Oczywiście, ale nie zawsze najważniejsza. Tutaj znów odwołam się do prawdziwej historii z życia znajomych, kiedy to kolega postawił się mamie niechcącej zaakceptować jego dziewczyny. Powiedział, że albo ją przyjmie do rodziny, albo straci syna. Dziś obie panie żyją w bardzo życzliwych relacjach.

Akt VIII – Sycylijczyk i mafia

Najsilniejszy spośród stereotypów. Do dziś dostaję maile z zapytaniem, czy na Sycylii jest bezpiecznie, no bo mafia i te sprawy. Mafia jest na Sycylii, jest też w Polsce i w innych miejscach na świecie. Ta sycylijska jest najsłynniejsza za sprawą książek Mario Puzo i filmów powstałych na ich podstawie – słynnej sagi o „Ojcu Chrzestnym”. Ale obalmy pewien mit: mafia nie zagraża turystom! Mafia zarabia m.in. na turystyce, więc jaki miałaby interes, aby odstraszać przyjezdnych? No i najważniejsze: nie każdy Sycylijczyk to „mafioso”!

EPILOG

W 2003 roku poznaję w końcu Enzo! Miły facet, starszy ode mnie o ok. 17 lat, kawaler. Enzo przyjeżdża do Polski (jest wrzesień, a on nosi puchową kurtkę), spotyka się ze mną, a ja poznaję go z Basią. Zostają dobrymi znajomymi, a ona ma z nim częstszy kontakt, niż ja, po jakimś czasie zostaje zaproszona na Sycylię. Jest wiosna 2012 roku, Enzo pisze do Basi, że przyjedzie na mecze Euro 2012 do Poznania razem z kumplami i zatrzymają się u niej w domu. Nie pisze, ilu ich będzie i na jak długo, piano piano, co za różnica. Siostra rwie włosy z głowy: może przyjedzie ich piętnastu, gdzie ona ich położy, jak ich nakarmi? Ja i Artur mamy już kupione bilety na samolot, lecimy tam, skąd Enzo ma przylecieć, więc nie pomożemy. W końcu, tuż przed turniejem Enzo oznajmia, że jednak przyjedzie sam. I przyjeżdża. Jest piękny, ciepły czerwcowy poranek. Enzo schodzi do kuchni ubrany w prochowiec, kapelusz i okulary przeciwsłoneczne. Wygląda, jak płatny zabójca, który za chwilę ma wykonać zlecenie. Mąż Basi – Marek – szykuje śniadanie. Enzo mówi: no, no Marco! Żadnego śniadania. Pojadę na Stary Rynek na espresso! Marek na to: „pojedziesz później, siadaj” i nakłada mu jajecznicę z czterech jajek na boczku. Enzo najpierw broni się: „Marco, piccolo!” po czym zamiata wszystko, aż się kurzy.

Post powstał w oparciu o moje doświadczenia i obserwacje. Jeśli chcielibyście dodać coś od siebie, nie zgadzacie się z tym tekstem lub uważacie, że coś pominęłam (co bardzo możliwe), piszcie śmiało w komentarzach pod postem 🙂

Źródło głównego zdjęcia –  flickr / virgilio mulas

 

Jeśli macie jakieś pytania, to proszę, zadawajcie je w komentarzach pod tym postem, postaram się na każdy odpowiedzieć i coś doradzić. Bardzo chętnie poczytam też o Waszych doświadczeniach z podróży po Sycylii, śmiało dzielcie się informacjami, na pewno pomogą one osobom dopiero planującym podróż.

Teraz Twoja kolej! Dołącz do społeczności Italia by Natalia: Będzie mi również bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz pod postem. Możesz też zapisać się na newsletter w oknie poniżej.  

29 komentarzy do “Sycylijczyk – studium przypadku”

  1. Uwielbiam Sycylię, byłem tam wielokrotnie i absolutnie identyfikuję się z tym co napisałaś. Los mnie rzucił na inną europejską wyspę, Islandię. Jak pewnie się orientujesz, to zupełne przeciwieństwo. Posiedzę tu pewnie kilka lat i tym bardziej, w przyszłości, z przyjemnością odwiedzę nasze ukochane strony. Pozdrawiam gorąco.

    1. Hej!
      Faktycznie, daleko Cię rzuciło 🙂 Ale Islandia, choć tak odmienna od południowych Włoch to też piękna wyspa, no i nie brakuje na niej wulkanów! A nie masz szans przez ten czas na choćby krótki wypad na Sycylię? Kilka dni na naładowanie akumulatorów? 🙂
      Pozdrawiam

  2. Natalio,
    O jakże chciałabym o tym wszystkim się sama przekonać!!! Sycylia przede mną – wakacje 2015! Będę nocowała w Case Saponara w Cefalu i Villa Regina w Castelmola 🙂 – tam gdzie i Ty często bywasz. Pozdrawiam, Edyta

    1. Witaj Edyto!
      Super, bardzo się cieszę! Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z zakwaterowania w tych dwóch miejscach. Koniecznie daj znać. Trzymam kciuki, Sycylia to magiczna wyspa, silnie uzależniająca 😉
      Pozdrawiam

  3. Mieszkam na Sycylii od sierpnia 2013 i totalnie zgadzam się z każdym słowem, gratuluję pomysłu! Wyjątki na szczęście istnieję, przykładem na to jest mój własny siciliano 🙂 Od siebie dodałabym jeszcze tylko, że niestety na wyspie rzadko kto mówi po angielsku. Podkradam do siebie! 🙂

    1. Witaj Zuza!
      Bardzo mi miło, że zajrzałaś. A w którym mieście dokładnie mieszkasz? Może się kiedyś spotkamy na coffee? Nigdy nie wiadomo, kiedy los mnie rzuci znów na Sycylię 😉
      Pozdrawiam

      1. Ragusa – uwielbiam! A Messina jest zawsze po drodze, jeśli jadę samochodem. Ale samochód jest dobry na dłuższą wyprawę, trzy dni w jedną stronę to trochę za dużo na krótki wypad. Czas pokaże, może się uda, choć nasz trzynastoletni obecnie Seat ledwo przeżył poprzedni tour po Sycylii 😉

  4. Będąc na wakacjach na Sycylii widziałam w pewnej miejscowości w górach Madonie osiołki 🙂 Miasteczko wykorzystuje je jako „śmieciarki”. Na grzbiecie zwierzęcia zamontowany jest pojemnik i tam trafiają śmieci z domów. Świetny i ekologiczny pomysł. Pomijam już fakt, że Sycylijczycy spuszczają śmieci w kubełkach przez okno( na sznurku). Podziwiam ich pomysłowość 🙂

    1. Witaj Marto!
      Świetny i ekologiczny na pewno, ale podejrzewam, że przede wszystkim praktyczny 🙂 W te wąskie uliczki często śmieciarka nie dojedzie, a osiołek już tak! Żałuję, że sama czegoś takiego nie widziałam. A spuszczanie śmieci w kubełkach wcale mnie nie dziwi, zakupy też tak często robią! 😀
      Pozdrawiam

  5. Bardzo ciekawy tekst. Przełamujący stereotypy i obalający mity na temat Sycylii. Bardzo potrzebny, bo nie lubię kiedy ocenia się ludzi i miejsca w ten sposób. Przeświadczenie, które utarło się lata temu, a aktualne jest aż do dziś. Nie możemy innych tak oceniać, bo przecież sami nie chcemy być tak oceniani.

    1. Mateusz – dokładnie! Wkurzają mnie osoby, które nigdy nie były na Sycylii czy w ogóle na południe od Rzymu, a wygłaszają opinie w stylu: tam jest syf, tylko śmieci, brudasy, brak cywilizacji itp. A prawdziwym mitem jest przekonanie, że na Sycylii jest niebezpiecznie. Powiem szczerze, że częściej czuję niebezpieczeństwo w Polsce, niż tam. Na Sycylii nie obawiam się, że jeśli niechcący zajadę komuś drogę, to wyskoczy on na mnie z kijem na najbliższym skrzyżowaniu. W Polsce już coś takiego mnie spotkało, a tam – jazda z ominięciem przepisów to norma i nikt się nie stresuje 😉
      Pozdrawiam i dzięki za komentarz

  6. Przesyłam pozdrowienia z Pantellerii, to Sycylia w jeszcze dziwniejszym wydaniu. Do Sycylii przekonuję się powoli i ostrożnie, ale dzięki osobistemu Sycylijczykowi wiem, że nie ma się czego obawiać. Przy okazji polecam wycieczkę do Mazary del Vallo (jeśli jescze tam nie zawitałaś) – nie jest jakoś szczególnie wypromowana turystycznie, ale warto.

    1. Witaj Ido!
      Wow! Mieszkasz na Pantellerii! A to niespodzianka 🙂 Mam nadzieję, że kiedyś tam dotrę. W Mazara del Vallo byliśmy raz na chwilę i chyba nie zdążyłam złapać klimatu tego miejsca. Dam jej drugą szansę przy najbliższej okazji 😉
      Pozdrawiam

  7. Natalia, bardzo fajny wpis! Pokazujmy Sycylię taką jaka jest, a jest wspaniała i niepowtarzalna. Moje marzenie/plan to objechanie całej Sycylii wzdłuż wybrzeża + wyspy. Część już zaliczyłam, ale wciąż mi daleko do zakończenia tego planu:). „Moi” Sycylijczycy ” zawsze byli świetni, a zaczęłam się pojawiać w tamtych okolicach w roku 1998:). Jedynych kłopotów dostarczyły mi meduzy w morzu.

    1. Dzięki Magda! Polecam objechanie Sycylii, mnie udało się to już dwa razy, choć pierwszy raz był niezupełnie wzdłuż wybrzeża, z Agrigento pojechaliśmy do Enny i zobaczyliśmy morze ponownie koło Modici. Natomiast moim marzeniem nadal są wyspy, trzy Eolie do tej pory to zdecydowanie za mało. A z meduzą na Sycylii też miałam raz bliskie i bolesne spotkanie 😉
      Pozdrawiam

  8. Nigdy nie przestanie mnie dziwić ta niemożność (czy też niechęć) usamodzielnienia się zanim nadejdzie przełomowa 40-tka 😉
    Bardzo przyjemny post, Natalio! I na deser ci panowie na schodkach, z takim zaangażowaniem wpatrzeni w sklepowe wnętrze w oddali. Bezcenne! 😉

    1. Dziękuję Aniu. Z tą samodzielnością różnie bywa. Część Włochów siedzi z mammą z braku perspektyw, co i w Polsce jest coraz częstsze, ale część z lenistwa i przekonania, że nigdzie nie będą mieli lepiej, a może jest to chęć przedłużenia młodości? Do dziś pamiętam, jak gościłam w domu 32-letniego wówczas Sycylijczyka i podczas sjesty zajrzałam do jego pokoju sprawdzić, co robi. Spał, dziś nie widzę w tym nic dziwnego, ale poraziła mnie naklejka z Kaczorem Donaldem na nocnej lampce!

  9. Właśnie wróciłam z kilkutygodniowego urlopu, który spędziłam na Sycylii, dokładnie w Modice. Była to moja pierwsza podróż na Sycylię, samotna, trochę na żywioł. Oczywiście przed wyjazdem niemal wszyscy znajomi, rodzina pukali się w głowę na pomysł o mojej wycieczce; gadkę o mafii, uprowadzeniu, sprzedaniu do burdelu itd. słyszałam do samego dnia wyjazdu z Polski. Ale ja się uparłam i nie żałuję. Przepiękna okolica, pyszne jedzenie, pogoda +15 wciągu dnia w zimie, non stop słońce. Akurat miałam to „szczęście” i trafiłam na śnieg, co jak wspomniałaś na blogu, ostatnio miał miejsce jakieś 20 lat temu. Kolega u którego mieszkałam, rodowity Sycylijczyk, obudził mnie w środku nocy, biegając z aparatem w ręce i krzycząc podekscytowany, że śnieg spadł…to ja uciekam z Polski przed zimą, a tu masz ci los 😉 Kawa na śniadanie, sjesta, przyjaciele – wszystko się zgadza. Osiołków co prawda nie widziałam, ale naszym jedynym środkiem lokomocji był skuter, który nadał się idealnie na bardzo zróżnicowany poziom terenu w Modice i okolicach. Dodałabym jeszcze ich zamiłowanie do jedzenia i gotowania, które uważają za najlepsze na świecie, generalnie wszystko co włoskie uznają za najlepsze 🙂 Trzeba mieć sporo cierpliwości do ich braku obowiązkowości, rozlazłości – im się po prostu nigdzie nie spieszy. No i bałagan…nie wiem czy akurat tak trafiłam czy po prostu tak jest, ale porządek nie jest mocną stroną Sycylijczyków, zwłaszcza w domach gdzie nie mieszka żadna kobieta.
    Jednak Sycylia mnie zauroczyła i już planuję kolejną podróż 🙂

    1. Witaj Asiu!
      Masz rację co do jedzenia, braku obowiązkowości, braku pośpiechu (tego im czasem zazdroszczę) i przekonania, że ich jest najlepsze. Co do bałaganu, to nie zauważyłam, aby mieli go w domach, przynajmniej nie w tych, w których miałam przyjemność gościć. Natomiast otoczenie to już inna bajka. Śmieci w krzakach, przy plażach. W tym roku zrobiliśmy sobie postój na sporym klifie wpadającym do morza w okolicach Mazary del Vallo. Wychodzimy z samochodu, a tam ogrom zużytych prezerwatyw i chusteczek do higieny intymnej! Jednym słowem miejsce schadzek, ale litości, zostawiać TO na widoku publicznym, żenada!
      Pozdrawiam 🙂

  10. Dziękuje za spełnienie prośby 🙂 Właśnie tak sobie wyobrażałam Sycylijczyka, nie do końca poważny, ale bardzoooo przywiązany do rodziny i tradycji.

    dzięki i pozdrawiam

  11. Fajna „historyjka” Natalio 🙂
    Moje ulubione tereny to Toskania, gdzie bywam dosyć często. Mieszkając we Florencji za każdym pobytem zapuszczam się w coraz dalsze regiony tej boskiej krainy. Znajomy ciągnie mnie na Sardynię, w której jest zakochany i twierdzi, że „tylko tam!” Może najfajniej jest na Sycylii…? 😉 Będę zaglądał tu do Ciebie szukając inspiracji do z dnia na dzień zbliżającej się realizacji marzeń o własnym kawałku gastronomicznej, malutkiej Italii w Polsce 😉 pozdrawiam

    1. Zaglądaj jak najczęściej, będzie mi bardzo miło 🙂 A w którym mieście otwierasz swoją malutką Italię?
      Pozdrawiam

  12. Dziękuję!!! za wspaniały blog. Za wszystkie informacje, opisy i zdjęcia. Powoli kończymy nasz pobyt na wyspie. Podążaliśmy także Waszymi śladami. Dziś dotarliśmy do Catanii gdzie zostajemy do soboty…. i do domu 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany. Pola obowiązkowe są oznaczone *

Close