Prawie 4000 km po lądzie i morzu, samochodem, statkiem i pociągiem. Kilkanaście zupełnie nieznających się wcześniej, zaangażowanych w tę podróż osób, setki wymienionych e-maili, udostępnień na facebooku, komentarzy, tysiące ludzi zainteresowanych jej losem. Opisana przeze mnie historia Grzanki, polskiej suni pragnącej wrócić z Sycylii do domu poruszyła Was kilka miesięcy temu do tego stopnia, że udało się to, co wydawało się niemożliwe. Grzania miesiąc temu wróciła do domu, do Polski i jest już szczęścliwa ze swoją rodziną.
3 lipca 2016 r. na blogu ukazał się ten post opisujący historię Grzanki, link poniżej.
Post na Facebooku. Wasza reakcja była wspaniała. Ponad sto udostępnień i kilkadziesiąt komentarzy, wśród nich rady, co można zrobić i do kogo się zwrócić. Już wtedy pojawił się ten najważniejszy. Moja imienniczka, Natalia, napisała, że jest Pan, który zaopatruje wrocławską restaurację Vivere Italiano w produkty z Włoch i co dwa tygodnie jeździ samochodem na Sycylię. To był strzał w dziesiątkę.
Pozostało ustalić szczegóły i datę możliwej podróży z Panem Sebastianem, a także transport dla Grzanki z miasteczka Cassibile koło Syrakuz, w którym mieszkała z tymczasowym opiekunem, do Palermo, gdzie miał ją przejąć Pan Sebastian i wspólnie wyruszyć promem do Livorno, następnie samochodem do Krakowa.
Etap I Cassibile – Siracusa (5 września)
Do Syrakuz Grzankę dostarczył jej tymczasowy opiekun, wraz z dokumentami oraz pieniędzmi na podróż. Tam psinę odebrali i przenocowali moi przyjaciele Ola i Salvo, a następniego dnia zawieźli Grzankę do Katanii, gdzie przejęła ją Wiola.
Grzanka w domu u Oli i Salvo.
Grzanka w domu u Oli i Salvo.
Grzanka w domu u Oli i Salvo.
Grzanka w domu u Oli i Salvo.
Grzanka w domu u Oli i Salvo.
Etap II Siracusa – Palermo (6 września)
Rano Ola i Salvo zawieźli sunię do Katanii, gdzie przekazali ją Wioli. Wiola nie planowała jechać tego dnia do Palermo, wybrała się tam specjalnie, aby zawieźć Grzankę. Ale mogła jechać tylko rano i dotrzeć na miejsce w południe, a Pan Sebastian miał przejąć Grzankę dopiero wieczorem. Z pomocą przyszła mieszkająca w Palermo Kasia, która zaopiekowała się sunią i przekazała ją wieczorem Panu Sebastianowi.
Grzanka jedzie z Olą i Salvo do Katanii.
Grzanka jedzie z Olą i Salvo do Katanii.
Grzanka w Katanii czeka na Wiolę.
Grzanka w Katanii czeka na Wiolę.
Grzanka w drodze z Katanii do Palermo z Wiolą.
Grzanka w Palermo na spacerze z Kasią.
Grzanka w Palermo na spacerze z Kasią.
Grzanka w Palermo na spacerze z Kasią. Za chwilę opuści Sycylię.
Etap III Palermo – Livorno – Kraków (6-8 września)
Nadszedł najtrudniejszy etap podróży. Istniały obawy, czy dokumenty Grzanki okażą się wystarczające do przyjęcia jej na prom płynący osiemnaście godzin do Livorno w Toskanii. Na szczęście obyło się bez problemów, lecz na promie sunia musiała wejść do klatki, czego początkowo nie chciała zaakceptować. Prom odpłynął o 23:30, a w Livorno był następnego dnia o 17:30. Od tego momentu do poranka następnego dnia Grzanka wraz z Panem Sebastianem jechali samochodem do Krakowa.
Grzanka jedzie z Panem Sebastianem z Livorno do Krakowa.
Etap V Kraków – Świnoujście (8-9 września)
W tym czasie Wanda była już w drodze nocnym pociągiem ze Świnoujścia do Krakowa. Grzankę odebrała przed południem i razem wsiadły do pociągu, by następnego dnia, 9 września, o 10 rano przekroczyć próg swojego domu w Świnoujściu. Tak Wanda wspomina podróż pociągiem:
„Jeśli chodzi o pierwsze spotkanie z Grzanią, to muszę powiedzieć, że była bardzo rozkojarzona,
oczywiście cieszyła się jak mnie zobaczyła, ale dopiero w pociągu po kilku godzinach,
zaczęła na mnie patrzeć takimi szczęśliwymi oczkami.”
Grzanka, Wanda i jej synek razem w domu.
Na plaży w Świnoujściu.
Na plaży w Świnoujściu.
Na plaży w Świnoujściu.
Na plaży w Świnoujściu.
Oto fragment maila od Wandy do mnie:
„Wiesz, jak organizowałaś dla Grzanki powrót,
to byłam tak pozytywnie nastawiona, że wiedziałam i wierzyłam, że to musi się udać.
W ogóle się nie bałam, pewnie dlatego, że z dziewczynami był super kontakt, no i Pan Sebastian
od samego początku sprawiał wrażenie bardzo odpowiedzialnego człowieka.
Jak rozmawiałam z dziewczynami, kiedy miały już Grzanie u siebie i wypowiadały się o niej tak ciepło. To nie mogłam nic mówić, miałam łzy w oczach i przysłowiową kluchę w gardle.
Mamy wspaniałych rodaków za granicą. Ludzi, którzy pomogą za wszelką cenę.
Niesamowita to była akcja, wszystko zagrało. Cieszę się, że wszystko skończyło się po mojej myśli. Ze Grzani nikt nie skrzywdził, tylko okazał jej wielkie serce.”
W imieniu swoim, a także Wandy i Grzanki dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób zaangarzowali się w pomoc suni, choćby poprzez lajk/reakcję czy udostępnienie postu na faceboooku. To bardzo ważne, gdyż polityka tego medium wygląda tak, że im większym zainteresowaniem cieszy się post, tym większej ilości osób się on wyświetli, co jest niezwykle ważne przy tego typu akcjach. Szczególne podziękowania kieruję do Pana Sebastiana, Kasi, Wioli, Oli i Salvo oraz Natalii i Pani Emilli z restauracji Vivere Italiano we Wrocławiu. Jestem szczęśliwa i wzruszona, nawet dziś, gdy piszę ten post, choć przecież emocje już opadły. W takich chwilach najsilniej czuję, że prowadząc bloga robię coś ważnego. Ale ten blog to przede wszystkim Wy. Jesteście niesamowici. Dziękuję!
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.