W pierwszy weekend kalendarzowej jesieni polskie kina zapraszają Was do słonecznej Italii. Już w piątek 28 września na ekrany wchodzi „Mam przyjaciół w niebie”, włoska komedia obsypana w Italii licznymi nagrodami, która przenosi widza do Rzymu i Apulii. Film – choć zabawny – niesie jednak ze sobą ważne przesłanie. To bardzo dobre połączenie ważnego tematu przekazanego widzowi w lekkiej formie.
Gallipoli w Apulii, włoska mamma, mafia i kredyt
Gdzie i jak na południu Włoch bierze się kredyt? Zaskakującą odpowiedź na to pytanie – oczywiście z przymrużeniem oka – poznacie już w pierwszych minutach filmu. Główny bohater Felice Castriota, mieszkający w Gallipoli w Apulii, z zwodu księgowy, z wyboru mafijny ekspert do spraw prania brudnych pieniędzy, zostaje przyłapany przez policję finansową. Prokurator składa mu propozycję: albo odsiadka, albo zeznawanie przeciwko mafii w zamian za łagodny wyrok polegający na pracach społecznych. Przy okazji konta Felice zostają zablokowane, więc zwraca się on z prośbą o pożyczkę do swojej mamy. Ta – ku zaskoczeniu syna – wcale nie kieruje się do banku.
Z Apulii do Rzymu
Felice przyjmuje propozycję, wsadza do więzienia U’Pacciu – szefa lokalnej mafii – i wyrusza do Rzymu, by rozpocząć odpracowywanie swych win w szpitalu dla osób niepełnosprawnych umysłowo. Początki nie są łatwe, Felice z trudem odnajduje się w nowej rzeczywistości, gdy z luksusowego życia musi przestawić się na ciężką pracę i niezbyt komfortowe warunki. W dodatku jego poczynaniom i początkowym problemom bacznie przyglądają się kierownik szpitala Don Pinio oraz jego prawa ręka Julia, niechętna naszemu bohaterowi. Po trudnych pierwszych tygodniach wszystko zaczyna się układać do czasu, aż U’Pacciu wychodzi z więzienia.
„Mam przyjaciół w niebie” to więcej niż komedia
Film jest debiutem reżyserskim Fabrizio Maria Cortese’a, inspirowanym autentycznymi wydarzeniami z życia. Reżyser pracował przez dwa lata w szpitalu Opera Don Guanella w Rzymie przygotowując się do nakręcenia filmu. Co więcej, osoby niepełnosprawne zagrane zostały nie przez profesjonalnych aktorów, a prawdziwych pensjonariuszy. Fabrizio Maria Cortese wspomina:
„Kiedy Don Guanella Center zamieniło się w plan zdjęciowy, miałem wrażenie, że znalazłem się w studio. Cała ekipa filmowa i mieszkańcy centrum byli tak emocjonalnie zaangażowani, że nawet po skończonych zdjęciach członkowie filmowej ekipy wracali, by odwiedzić swoich nowych przyjaciół. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie, ponieważ przygotowując się do filmu, spędziłem dwa lata z rezydentami Don Guanella Center, uczestnicząc w ich warsztatach, zdobywając niezwykłą umiejętność słuchania i otwierając się coraz bardziej na nowy sposób postrzegania drugiego człowieka. Było to również niesamowite doświadczenie zarówno dla profesjonalnych aktorów, jak i ośmiu niepełnosprawnych kobiet i mężczyzn, którzy czuli się w pełni zespoleni ze swoimi filmowymi postaciami. Mam ogromną nadzieję, że ten sposób pracy będzie zwiastunem nowego podejścia do tworzenia filmów, gdzie nie tylko wykorzystuje się nowe pomysły w kinie, lecz także nowe twarze za i przed kamerą.”
Hasło reklamujące film jako „więcej niż komedia” jest bardzo trafne. To prawda, „Mam przyjaciół w niebie” niesie ze sobą przesłanie, pokazując przemianę głównego bohatera pod wpływem ciężkiej pracy z pokrzywdzonymi przez los. Film uczy, że niepełnosprawność może dotknąć każdego z nas – osobiście lub poprzez bliską osobę. Można być całkiem zdrowym i zachorować nagle, jak Antonio, przyjaciel Felice.
Moja recenzja filmu „Mam przyjaciół w niebie”
Na samym początku filmu serducho podskakuje na widok pięknych, apulijskich krajobrazów Półwyspu Salento. Przenosimy się do Apulii i choć akcja wraca na obcas włoskiego buta, to niestety, już bez panoram starej zabudowy Gallipoli na tle turkusowego morza. Tego zabrakło mi w końcówce, podobnie jak choćby drobnego epizodu z matką Felice, kapitalnie zagraną postacią stereotypowej włoskiej mammy i świetnie dobraną aktorką. W pierwszych scenach z udziałem pensjonariuszy miałam mieszane odczucia. Czy to jest aby na pewno właściwy temat do rozbawiania widzów? Można było odnieść wrażenie, że twórcy wyśmiewają niepełnosprawnych. Jest to jednak tylko chwilowa konsternacja. W ogóle film w moim odczuciu należy potraktować lekko z przymrużeniem oka, bo temat przecież łatwy nie jest, a przedstawianie go w formie komedii to w pewnym sensie wyzwanie.
Z drugiej strony – czyż Włosi nie są mistrzami komedii? Przecież to oni jako pierwsi w historii kina w roku 1997 zszokowali opinię publiczną kręcąc „Życie jest piękne” (La vita è bella) Roberto Benigniego, komedię o nazistowskich obozach zagłady. A może pokazanie trudnego tematu w postaci lekkiej i zabawnej to dobry sposób na dotarcie do widza w bardziej przystępnej formie?
Więcej Apulii poproszę
Skoro Fabrizio Maria Cortese swój debiut częściowo osadził właśnie na obcasie włoskiego buta, to można żywić nadzieję, że w kolejnych projektach ten piękny region za pośrednictwem reżysera częściej będzie gościł na naszych ekranach. Tego sobie i Wam życzę, jednocześnie zapraszając serdecznie do kin od piątku 28 września 2018 roku na „Mam przyjaciół w niebie”.
Post powstał w wyniku współpracy z Rafael Film
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
Typowa komedia dla Włochów :d
Film całkiem niezły, na zimowe wieczory w sam raz do oglądnięcia 🙂
Świetna relacja i zdjęcia. Z przyjemnością przeczytałam.