
Bałam się tej decyzji jak diabeł święconej wody i zawsze znajdowałam alternatywę w postaci promocyjnych biletów w innych, „normalnych” liniach lotniczych. Ale tym razem nie było wyjścia, bo pierwotne plany podróży samochodem nagle rozpadły się jak domek z kart, niespełna dwa miesiące przed wyjazdem. Bilet na lot Ryanairem – nawet z jednym bagażem rejestrowanym o masie 20 kg – był o połowę tańszy, niż u konkurencji. Postanowiłam zmierzyć się ze swoimi obawami i strachem przed słynnym śmietnikiem – wyrocznią, niemiłosiernie weryfikującym rozmiary bagażu podręcznego. Klamka zapadła. Czy diabeł faktycznie okazał się taki straszny, jak go niektórzy malują?
Dzień przed wylotem nadszedł czas na odprawę online, czyli samodzielne wydrukowanie kart pokładowych. Najpierw jednak postanowiłam sprawdzić, jakie obłożenie ma lot. Z przerażeniem odkryłam, że w sprzedaży są już tylko dwa bilety, czyli samolot poleci pełen. A jak wiadomo, bilet na Ryanaira w podstawowej cenie nie zawiera rezerwacji miejsca. No tak – pomyślałam – nie dość, że przepychanka do drzwi będzie porównywalna z tą na peronie przed wejściem do pociągu, który właśnie podjechał, to jeszcze prawdopodobnie nie uda nam się usiąść obok siebie, o miejscu z dobrym widokiem przez okno nie wspominając. Decyzja była szybka. Dla własnego komfortu psychicznego postanowiliśmy dopłacić 188 zł i dokupić rezerwację miejsca (po 47 zł za miejsce) – nie mylić z pierwszeństwem wejścia na pokład. Wybraliśmy miejsca w pierwszym rzędzie po lewej stronie, czyli przy samym wejściu (lecieliśmy Boeingiem 737). Była to dobra decyzja zważywszy na małe odstępy między rzędami siedzeń praktykowane ze względów oszczędnościowych w większości tanich linii lotniczych. Efekt – sami zobaczcie.
Artur i jego wyprostowane nogi
Nadmienię jeszcze, że posiadający rezerwację miejsca lub pierwszeństwo wejścia na pokład przechodzą boarding w osobnej kolejce, w pierwszej kolejności są również wypuszczani na płytę lotniska. Zdecydowana większość pasażerów to druga kolejka, jednak z obserwacji muszę szczerze przyznać, że nie zauważyłam wśród nich przypadków niekulturalnego zachowania, przepychania się itp. Kilka osób podbiegło jedynie do schodków samolotu, ale nic poza tym.
Dzień przed wylotem przyszedł czas na ostateczne pakowanie. Choć mieliśmy do dyspozycji wykupiony jeden bagaż rejestrowany o wadze do 20 kg i – w ramach biletów – dwa bagaże podręczne o masie do 10 kg oraz wymiarach 55 x 40 x 20 cm, to i tak nie było łatwo. Wiadomo, że do bagażu podręcznego nie można zapakować rzeczy zabronionych, w tym głównie wszelkich płynów i substancji ciekłych w butelkach bądź tubkach o pojemności większej równej 100 ml, które są jednymi z najcięższych elementów bagażu. Do naszej walizki o pojemności 120 l trafiły rzeczy lekkie, jak cienki koc z polaru na plażę, moje sukienki czy Artura koszule oraz to, czego w podręcznym przewieźć nie można. Do podręcznych trafiły ciężkie części garderoby, jak dżinsy i buty, oraz wszystko inne np. laptop, kamera, aparat, książki. Walizka i tak nie została wypełniona w całości, a waga łazienkowa pokazała 20,1 kg. W innej linii lotniczej pewnie nie byłoby problemu, ale strach przed Ryanairem spowodował, że wyrzuciłam z walizki jedną koszulkę i nowy krem z filtrem, a włożyłam końcówkę z ubiegłego roku uzyskując magiczne 19,9 kg.
Bagaż podręczny – zamiast w idealne pod względem narzuconych wymiarów walizeczki, które musielibyśmy kupić – spakowaliśmy w dwa plecaki. Pierwszy – Campus wielkości plecaka szkolnego (pamiętający czasy mojej matury) – nie stanowił problemu, gdyż był zbyt mały, by którykolwiek wymiar przekroczyć. Drugi plecak spełniał bez problemu wymogi wysokości i szerokości, ale głębokość 20 cm była przekroczona. Wyczytałam gdzieś, że bagaż nie tylko musi się zmieścić do ryanairowego śmietnika, ale też musi wchodzić i wychodzić z niego bez haczenia. Cóż, moim najlepszym przyjacielem w tym dniu stała się miara krawiecka :p Aby plecak nie rozwlókł się na więcej, niż 20 cm wymyśliłam, że przewiążę go odpiętym od materiałowej torby podróżnej paskiem. Nie dość, że będzie nie najgorzej wyglądać, to jeszcze po zapięciu mogę wyregulować długość paska, a co za tym idzie – uzyskać bez problemu 20 cm. Tak przygotowani pojechaliśmy na lotnisko.
Alpy widziane z okna samolotu
Już przy nadawaniu bagażu rejestrowanego okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Bardzo miły Pan, który przyjmował walizkę powiedział, że bagaż podręczny musi zmieścić się w śmietniku, ale można go tam wpychać, zdarza się nawet, że ludzie potrafią na nim stanąć i skakać, aby tylko wszedł do środka! Dał nam dobrą radę, którą na pewno wykorzystamy w przyszłości, by zamiast sztywnej walizeczki brać zwykłą, szmacianą torbę podróżną, która niekoniecznie spełnia wymiary, ale zawsze da się ścisnąć i upchnąć w śmietniku. Tym samym krążące w sieci informacje, by walizka wchodziła luźno, a za wystające ze śmietnika kółka walizeczki wyrzucano bagaż do luku za astronomiczną opłatą, można włożyć między bajki. Natomiast miała miejsce przykra sytuacja, turyści z Włoch zrobili zakupy w strefie duty free i musieli je nadać jako bagaż rejestrowany. Nie rozumiem, przecież w warunkach lotu wyraźnie jest napisane, że zakupy zrobione na lotnisku muszą się zmieścić do bagażu podręcznego. W ogóle odniosłam wrażenie, że część ludzi nie przeczytało warunków, sporo było przypadków, że sztywna walizka znacznie przekraczała dopuszczalne wymiary i – głównie kobiety – obok śmietnika wypakowywały odzież i zakładały na siebie.
Leguna Wenceka
Na pierwszym planie Orvieto , w oddali zaś Lago di Corbara
Lotnisko Roma Ciampino jest mniejsze od głównego Fiumicino, ale ma to swoje plusy, przede wszystkim dość szybko otrzymaliśmy bagaż rejestrowany podczas, gdy na Fiumicino dwa lata wcześniej czekaliśmy aż godzinę.
Dla chcących wynająć samochód na lotnisku Ciampino pomocna będzie informacja, że wszystkie agencje zlokalizowane są w jednym miejscu, w budynku przy parkingu P8. By tam trafić należy po wyjściu z terminala skierować się w prawo. Parking P8 znajduje się około 200 m za budynkiem Policji.
Nasze obawy dotyczące lotu Ryanairem okazały się mocno przesadzone. Jesteśmy bardzo zadowoleni i na pewno jeszcze skorzystamy z ich oferty zwłaszcza, że jako jedyni zapewniają bezpośrednie połączenie z Poznania do Rzymu.
A na koniec zobaczcie, jaki widok z tarasu naszego Bed & Breakfast towarzyszył mi podczas pisania tego posta – Sasso Barisano w Materze, do tego cappuccino zrobione przez naszego gospodarza 😀
Jeśli macie jakieś pytania, to proszę, zadawajcie je w komentarzach pod tym postem, postaram się na każdy odpowiedzieć i coś doradzić. Bardzo chętnie poczytam też o Waszych doświadczeniach z podróży tanimi liniami lotniczymi, śmiało dzielcie się informacjami, na pewno pomogą one osobom dopiero planującym wyjazd.
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
🙂
Cieszę się, że jesteście już na miejscu. My od lat tanio latamy i już nie mamy takich trosk. Miłego zwiedzania, cieszę się na Apulię, też tam będziemy w październiku.
Benvenuti in Italia!
O mamma mia, ma calmati! 🙂 Ryanair nie jest aż taki straszny! Zauważyłam, że jeśli ktoś ma plecak, to nawet nie próbują tego plecaka wcisnąć do śmietnika, przepuszczają bez sprawdzania. Zamiast wykupywać miejsca – z „tanich linii” robi się już coś zupełnie nie taniego – lepiej po prostu trochę wcześniej przyjść do wyjścia i zająć sobie miejsce blisko kontroli.
Teraz już to wiem 😉
Ja przy ostatnim wyjeździe miałam inny problem: walizka 15 kg (za więcej nie mam zamiaru płacić), bagaż podręczny 10 kg. OK, tyle na trzy tygodnie musi mi wystarczyć. Okazało się, że walizka 15 kg to naprawdę nie jest dużo (poprzednio leciałam LOTem i tam było 20 kg, różnica jest spora…), i choć okroiłam bagaż niemożebnie, to trudno było się zmieścić. Dodatkowe 10 kg w bagażu podręcznym by mnie uratowało, ale mój trekkingowy plecaczek co prawda sam waży chyba 0, ale pomieści niewiele, nie ma mowy, żeby w nim upchnąć najcięższe rzeczy. Wyjeżdżając jakoś dałam radę, ale wracając coś tam przecież wiozę jako prezenty dla rodziny… Musiałam pożyczyć plecak od życzliwej duszy, i postanowiłam że muszę zdobyć coś, co byłoby ideałem na bagaż podręczny – no i już to coś mam:
Plecak o wymiarach zgodnych z bagażem podręcznym, do tego z kółkami i rączką wyciąganą! Jest to plecak szkolny! Szelki można schować, i robi się z tego torba na kółkach i z rączką. A kiedy ciągnę walizkę na kółkach, plecak mogę zapakować na plecy. Po oddaniu walizki (lub przy wyjeździe tylko z bagażem podręcznym) plecak zamienia się w torbę na kółkach i nie trzeba go dźwigać! Teraz już mogę spokojnie planować następny wyjazd z Ryanairem (chyba, żeby się trafił jakiś życzliwy LOT 😉 Czego i Wam życzę!
Widziałam takie torby, faktycznie są super. Już boję się pakowania na drogę powrotną, bo dostęp do wagi będę mieć dopiero na lotnisku :p
A co do LOTu, to bardzo wątpię, dwa lata temu lecieliśmy do Rzymu w bardzo dobrej cenie, ale w tym roku bilety były koszmarnie drogie. Zamiast walczyć o klienta, odstraszają go.
Ja też w zeszłym roku leciałam lotem do Rzymu (może leciałyśmy razem? 😉 – w obie strony 400 zł, ze wszystkim. Potem autobusem do Messyny. W tym roku bilety były dwa razy droższe.
Przeczytałam Twój wpis po wielu moich lotach z Ryanairem i złapałam się za głowę! Mierzenie bagażu zdarzyło mi się dosłownie RAZ, gdy walizka znajomego ewidentnie była większa niż reszty, została nadana w luku bagażowym BEZ OPŁATY. Wykupywanie siedzeń aby uniknąć walki o miejsce? Jakiej walki? Każda osoba która się odprawia bez dopłaty ma na karcie pokładowej numer miejsca! Nie trzeba wydawać majątku! Radziłabym zweryfikować informacje w tym wpisie, bo ludzie lecący pierwszy raz wystraszą się dodatkowych opłat, walki o siedzenie!
Pozdrawiam
Małgosiu! Ale w tekście napisałam, że takie ekscesy to było moje wyobrażenie o lotach Ryanairem, powstałe na podstawie opinii zamieszczanych w sieci, ale w efekcie okazały się mocno przesadzone, a nawet nieprawdziwe 😉 Po tej podróży korzystałam również z Wizzaira, kupiłam ponownie bilet na Ryanaira, a w tym roku zamierzam ponownie skorzystać z usług obu tych linii.
Pozdrawiam
I chyba nie ostatni prawda? 🙂 Fajne widoki, fajny wyjazd i fajny blog 🙂
> a waga łazienkowa pokazała 20,1 kg. W innej linii lotniczej pewnie nie byłoby problem
no coraz częściej jest, bo nadawanie bagażu jest automatyczne, w ogóle wszędzie coraz mniej człowieka jest….
no i taki automat nie puści 20,1 kg gdy limit jest 20 kg…. Człowiek przymknie oko, automat nie wie co to przymknąć oko.
On ma prosto: IF weight# > 20,00 kg THEN #kop w dupę#
Wiesz, post jest sprzed 5 lat, podobnie jak większość, które teraz komentujesz 😉 Z moich doświadczeń z niedalekiej przeszłości wynika, że do 1 kg przejdzie, powyżej 1 kg przekroczenia wagi nie ma litości. Ale ostatnio leciałam z bagażem rejestrowanym w marcu 2017, więc może znów coś się zmieniło.
Ja od niedawna latam tanimi liniami i z tego co wiem to są teraz nowe wytyczne odnośnie bagażu podręcznego i jego rozmiaru. Moja Torba Rayanair ma wymiary 40x20x25 i idealnie mieści się w tych nowych wytycznych. Jeśli interesuje was tego typu Torba Rayanair to mozna ją kupić na przykład w sklepie Pariso. Mają moim zdaniem na prawdę dobrej jakości Torby Rayanair i polecam wam tam zajrzeć