Pitigliano to małe miasteczko w Maremmie na południowych krańcach Toskanii, w którym czas jakby się zatrzymał. Gęsta, stara zabudowa wzniesiona przed wiekami na tufowej skale tworzy labirynt wąskich ulic, pośród których ukryte są małe podwórka, tajemnicze zaułki i tarasy widokowe. Dookoła rosną lasy, nie brakuje w nich szlaków pieszych, jest też kilka innych atrakcji dostępnych w najbliższej okolicy. Przede wszystkim jednak nie brakuje ciszy i spokoju, a także możliwości podglądania codziennego życia mieszkańców, których tutaj wydaje się być nadal więcej niż turystów.
Miasteczko na tufowej skale
Miliony lat temu na obszarze m.in. południowej Toskanii, w mało znanej i rzadziej odwiedzanej krainie zwanej Maremmą, za sprawą aktywności wulkanicznej powstały miękkie skały tufowe. Ludzie szybko docenili ten budulec, łatwy w pozyskiwaniu i wykorzystywaniu do wznoszenia domostw. Dodatkowo tufowe skały często umożliwiały budowanie wiosek w miejscach strategicznych i stosunkowo łatwych do obrony w razie ataku nieprzyjaciela. Taką właśnie skałę otoczoną z trzech stron przepaścią liczącą kilkadziesiąt metrów głębokości wykorzystano wznosząc Pitigliano, a dokładnie część miasteczka będącą dziś starym miastem. W 1998 roku utworzono na tych terenach liczący blisko 60 hektarów powierzchni park – Parco Archeologico Città del Tufo – obejmujący obszar o dużym znaczeniu przyrodniczym, historycznym i archeologicznym.
Spacerem po Pitigliano
Po raz pierwszy przyjechałam do Pitigliano wraz z moim mężem Arturem w pochmurny, majowy dzień dekadę temu. Była to nasza pierwsza podróż do Toskanii, w której skupiliśmy się tylko na tym wyjątkowym regionie, a nie tak jak wcześniej zatrzymując się jedynie na dwa dni w drodze z południa Włoch. Postawiliśmy wówczas na podróż na przełomie kwietnia i maja, co okazało się totalnie nietrafionym wyborem. Akurat w tamtym roku – 2013 – zima mocno przeciągnęła się, zarówno w Polsce jak i we Włoszech. Wiosna przyszła z opóźnieniem, była chłodna i deszczowa. Zresztą majówka zawsze jest niepewna pod kątem pogodowym, także w Italii, nawet na Sycylii. Spędziliśmy w Toskanii trzy tygodnie począwszy od 25 kwietnia i w większości były to dni pochmurne oraz deszczowe, o czym pisałam m.in. w poście „Kiedy jechać do Toskanii?” oraz w poście „Wiosna w Toskanii„. Gdy przyjechaliśmy do Pitigliano lunął deszcz tak intensywny, że nigdy wcześniej ani nigdy później w Toskanii takiego nie widziałam. Nie było szans na zwiedzanie, dlatego uciekliśmy do restauracji na wczesną kolację. Po powrocie ujrzeliśmy Pitigliano w niesamowitej odsłonie; już po zachodzie słońca, otoczone mgłą i blaskiem zapalonych latarni ulicznych.
Wróciliśmy osiem lat później, także w maju, choć tym razem w bezchmurny, ciepły dzień w końcówce miesiąca. Nic już nie stało na przeszkodzie, aby przejść wzdłuż i wszerz tą jakże kuszącą mnie latami starówkę, wyrastającą wprost z tufowej skały. Był poniedziałek, pora poobiedniej przerwy. Z wyjątkiem dwóch par nie spotkaliśmy żadnych innych turystów.
Pośród zabudowy w kolorze brunatnym uwagę przykuwa elewacja katedry z jasnego kamienia. Wewnątrz jest jeszcze ciekawiej; zaskakują bardzo ładne sklepienie i piękny ołtarz. We Włoszech zawsze zachwyca mnie to, że nawet w tak małych mieścinach położonych na uboczu obiekty sakralne wznoszone były z rozmachem i dziś zwiedzając możemy bez trudu trafić zupełnie niespodziewanie na prawdziwą perełkę.
Kierując się w najodleglejszy, najwęższy kraniec miasteczka co kawałek ukazuje się nam jakiś kameralny zaułek, mały taras widokowy czy wąskie przejście. Odchodzą one od dwóch głównych ulic, które w pewnym momencie się łączą.
Na samym końcu jest taras widokowy, z którego najlepiej widać, jak tutejsze domy wyrastają wprost z tufowej skały.
Nie brakuje suszącego się prania i zapachów wydobywających się z domowych kuchni. Sklepy są pozamykane, a mieszkańcy pochowani w zaciszu swoich domostw. Pitligliano mamy niemal wyłącznie dla siebie. Dopiero w drodze powrotnej dostrzegam, jak kilku starszych mężczyzn rozpoczęło swój tradycyjny rytuał popołudniowego przesiadywania na ławce i obserwowania otoczenia.
Punkty widokowe w Pitigliano
Miasteczko Pitigliano bardzo często pokazywane jest na fotografiach w formie panoramy. Poniżej znajdziecie namiary na dwa najlepsze punkty widokowe, z których taką panoramę można sfotografować.
Panorama od strony południowej
Panorama od strony wschodniej
Co warto zobaczyć w okolicach Pitigliano?
Południowa Toskania jest krainą dość często pomijaną przez turystów, ale to nie oznacza, że nie warto tutaj przyjechać na dłużej niż jeden dzień. Pitigliano nie jest bowiem jedyną atrakcją. W odległości niecałych 10 km od miasteczka znajduje się inna perełka Maremmy, równie malowniczo położone Sorano. Warto też zatrzymać się w Sovana, trzecim z miasteczek Parco Archeologico Città del Tufo. Na liście Najpiękniejszych Małych Miasteczek Włoch jest też wioska Capalbio położona bliżej wybrzeża oraz wioska Montemerano. Do tej ostatniej możecie podjechać w drodze do lub z cieszących się ogromną popularnością darmowych, gorących źródeł Terme di Saturnia. Miasteczko znajduje się niemal po drodze.
Inspirujące i pełne emocji opowieści z podróży po Toskanii i północnych Włoszech. Poznajcie moją najnowszą książkę „Italia – kraina kontrastów i różnorodności”.
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
Natalio,warto poprawić: nie „kilkoro mężczyzn”, tylko „kilku…”
Pozdrawiam,dzięki za bloga.
A w Pitigliano byliśmy,jest super.
Ciekawostka to muzeum żydowskie strzeżone przez żołnierzy z bronią…
Piotrek, brak u Ciebie spacji po przecinku…
Bardzo ciekawie się prezentuje 😉