Podróż pociągiem z psem do Włoch. Trasa Toskania – Poznań krok po kroku + ceny biletów

Podróż pociągiem z psem do Włoch. Trasa Toskania - Poznań krok po kroku + ceny biletów

Podróż pociągiem z psem do Włoch to temat, który pojawia się co jakiś czas. Nic dziwnego, bowiem przewóz czworonoga samolotem nie jest możliwy lub jest bardzo utrudniany, a coraz więcej osób chce zabierać swoje psiaki na włoskie wakacje. Moja Gucia do niedawna podróżowała tylko samochodem, aż we wrześniu zeszłego roku po raz pierwszy autem mogła tylko pojechać, ale wrócić już nie. Ja zostawałam w Italii na dłużej kontynuując podróż samochodem, natomiast Artur wracał do domu i do swojej pracy. Po tygodniach debatowania, z kim ma zostać Gucia zapadła decyzja, że dla jej dobra lepiej, żeby też wróciła. Pozostały tylko pytania czym i jak? Po przeanalizowaniu możliwości – skądinąd bardzo ograniczonych – postawiliśmy na pociąg. Oto relacja z podróży podzielona na etapy, ceny biletów oraz informacje praktyczne. Zapraszam!

Podróż samolotem z psem

Przede wszystkim na dzień dobry musieliśmy wykluczyć tanie linie lotnicze. Linie te dopuszczają warunkowo podróż wyłącznie psa przewodnika osoby niewidomej, stąd pod uwagę mogliśmy brać jedynie linie regularne. W tym przypadku są dwie opcje, uzależnione od wielkości i masy naszego czworonoga. Lot w kabinie – najczęściej w nogach pasażera – jest możliwy wyłącznie dla zwierząt o masie nieprzekraczającej wraz z pojemnikiem 8 kg. Pozostałe, cięższe pupile podróż muszą spędzić w klatce w łuku bagażowym. W tym przypadku kontener musi być zgodny z regulacjami Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego – IATA Live Animals Regulations, a pies musi mieć stały dostęp do wody i pokarmu. Oczywistym dla nas było, że Gucia albo poleci w kabinie, albo wcale. Jest ona wyjątkowo strachliwa, a nieznane hałasy bardzo ją stresują. Niestety Gucia waży 8 kg i nawet gdyby przymknięto oko na wagę materiałowego kontenera, czego byłam świadkiem kilka lat temu na lotnisku w Berlinie, to wyczytaliśmy na stronie jednego z przewoźników, że ów kontener powinien się zmieścić na czas startu i lądowania pod siedzeniem. To przesądziło sprawę. Poza tym w głowie kłębiły się mroczne myśli. Co będzie, gdy Artur trafi na lotnisku włoskiego służbistę i będą kłopoty z odprawą i boardingiem, bo przekroczy nieznacznie dopuszczalną masę? Co wtedy zrobi i jakie są opcje, gdy przepadnie mu lot powrotny? Jak wtedy wróci szybko i sprawnie do domu?

Poznaj książki Natalii Rosiak o Włoszech

Ostateczna decyzja

Ostatecznie po dłuższym zastanowieniu i sprawdzeniu cen biletów na lot Rzym – Warszawa – Poznań odpuściliśmy ostatecznie podróż samolotem z psem, z uwagi na absurdalne wręcz koszty. Autobusy rejsowe również nie zabierają na pokład psów innych niż psy przewodnicy, podobnie jak prywatne busy. Pozostała już tylko podróż pociągiem. Na samą myśl o niej Artur ekscytował się jak mały chłopiec, ja nieco mniej. Zastanawiałam się na przykład, co będzie w trakcie dłuższych przejazdów, gdy Gucia będzie potrzebowała się załatwić. Zapowiadała się nader ciekawa, choć długa i męcząca przygoda. O jej przebiegu opowie Wam Artur.

Podróż pociągiem z psem do Włoch

Decyzja zapadła – wracam z Gucią do domu pociągiem. Gdy ekscytacja minęła, w głowie miałem jedno męczące pytanie – jak? Jak to zorganizować, gdzie kupić bilet oraz najważniejsze: jaką trasą wracać. Wbrew pozorom podróż pociągiem z psem do Włoch lub z Włoch do Polski, nie jest tak oczywista. Po lekturze Internetu i stron związanych z polskimi kolejami wybrałem powrót PKP Sobieski z Wiednia do Katowic. Pozostało wcelować się z pozostałymi przesiadkami, tak by zdążyć na Sobieskiego. Po kilku dniach wiedziałem, że finalna podróż  będzie kilkuetapowa i długa. Postawiłem na trasę Siena – Florencja – Wenecja Mestre – Wiedeń – Katowice – Poznań – dom. Jak widzicie przed nami było aż pięć przesiadek i kilku różnych przewoźników.

druga papierowa książka

Zakup biletów kolejowych – PKP IC

Głównym połączeniem, jak już wspomniałem wyżej był IC106 Sobieski relacji Wien Hbf  – Gdynia Główna. Wybrałem niedzielne połączenie o 6:10 z dworca głównego w Wiedniu. Jakież było moje zdziwienie, gdy nie znalazłem kompletnie nic o podróży pociągiem z psem na tej trasie. Kompletnie nic. Udałem się więc w jedyne miejsce, które chyba każdemu przyjdzie od razu do głowy  – okienko przewoźnika IC, nie byle gdzie, bo na dworcu głównym w Poznaniu. Odstałem swoje i poprosiłem o odpowiedź na nurtujące mnie pytanie: ile zapłacę za podróż pociągiem z psem na trasie Wien Hbf – Katowice? Po kilku minutach wertowania jakichś rozpisek pani się poddała i powiedziała, że nie wie – a w ogóle to sprzedaż biletów rozpocznie się na miesiąc przed planowaną podróżą. Tak, że ten – no wiecie, jak się wtedy czułem. Mamy XXI wiek i nie można porządnie zaplanować podróży, bo człowiek chce przewieźć psa. Ech… Postanowiłem się nie poddawać i pomimo pierwszych niepowodzeń działałem dalej.

Zakup pozostałych biletów kolejowych

Kolejną niewiadomą było, czym dostanę się do Wiednia. Rozgryzienie tego – o dziwo – zajęło zaledwie kilka chwil. Trasę Włochy – Austria – obsługuje austriacki przewoźnik OBB. Bilet kupiłem na stronie ÖBB Ticket Shop (oebbtickets.at). Zakup biletu dla człowieka nie stwarza większych problemów. Pociąg Railjet 130 (taki wybrałem) – relacji Wenecja Mestre – Wiedeń odjeżdża w soboty o 16:04 z Mestre, a w Wiedniu jesteśmy o 23:35. Tyle teorii. Na stronie internetowej niestety nie można kupić biletu dla psa. Informacji jak kupić bilet dla czworonoga, by móc podróżować pociągiem z psem, też brak. Bilet dla siebie kupiłem za 125 euro w 2 klasie. Problem podróży i kosztu biletu dla Guci nadal pozostawał nierozwiązany. Z włoskimi kolejami poszło bezproblemowo. Bilet ze Sieny do Florencji to koszt 9,80 euro za osobę dorosłą, koszt przejazdu dla psa to 4,90 euro. Z Florencji do Mestre udało mi się kupić bilet w klasie biznes za 50,90 euro, przejazd Guci kosztował zaledwie 1 euro. Jak widzicie zakup biletu dla psa głównymi pociągami OBB Railjet RJ 130 i IC 106 Sobieski do łatwych nie należy.

Mijały dni zbliżające nas do podróży, a stres związany z zakupem biletów dla Guci tylko się pogłębiał. Aż nadszedł ten dzień – 30 dni przed planowaną podróżą – i pełen obaw ponownie ruszyłem do okienka IC w Poznaniu. Odczekałem swoje w kolejce i po przewertowaniu kolejnych tabel przez panią z kasy otrzymałem informację, że podróż wagonem bez przedziałów w ofercie Super Promo International (bez możliwości wymiany i zwrotu) to koszt 144,72 zł. Wiedząc już, ile zapłacę za przejazd Guci we Włoszech liczyłem, że także tutaj będzie to równowartość kilku euro. Mocno się zdziwiłem, gdy kasjerka poinformowała mnie, że bilet dla psa to 50% podstawowej ceny biletu i wynosi 167,95 zł. Obłęd. Bilet za psa był droższy od mojego, gdyż dla siebie mogłem kupić w promocji, ale dla Guci już nie. A pozostał jeszcze pociąg relacji Katowice – Poznań. Bilet kupiłem dla siebie i dla Guci łącznie za 87,20 zł.

Podsumowując wydatki na podróż pociągiem z psem jednej osoby dorosłej ze Sieny do Poznania, z wyłączeniem ceny biletu za Gucię w OBB na trasie Wenecja Mestre  – Wiedeń, której jeszcze nie znałem: 9,80+4,90+50,90+1,00+125,00+29,90 (informacja z biletu IC)+34,70 (informacja z biletu IC)+ 18,90 (po przeliczeniu biletów IC relacji Katowice Poznań) = 275,10 euro.

Podróż pociągiem z psem – relacja etap po etapie

Nadszedł dzień naszego rozstania. Podróż powrotna do Polski miała rozpocząć się na dworcu w Sienie w sobotni poranek o 9:18. Cały ranek było smutno, popłynęła też łezka po policzkach, ale pociąg czekać nie zamierzał. Ruszyłem z Gucią na peron, a tymczasem Natalia pomknęła dalej na południe do Crete Senesi i Val d’Orcia. Nadmienię, że wracaliśmy z Gucią w końcówce obostrzeń pandemicznych i maseczki typu FFP2 w transporcie publicznym były jeszcze obowiązkowe do końca września 2022 r.

Podróż pociągiem z psem na tarasie Siena – Florencja

Pierwszy etap podróży do kraju rozpoczął się od przejazdu zwykłym, turkusowym składem regionalnym, lekko umazanym od graffiti. Tory biegną przez Certaldo i Empoli. Widoki za oknem były średnie, poniżej oczekiwań, a bardziej zaprzątała mi głowę Gucia, która jechała pociągiem po raz pierwszy i przez zgiełk oraz hałaśliwy tabor bardzo źle zniosła ten fragment podróży. Na pyszczek miała nałożony ażurowy, materiałowy kaganiec, z uwagi na przepisy kolejowe oraz natłok pasażerów. Poziom jej zadowolenia z tego faktu możecie zobaczyć poniżej.

Przejazd trwał 1:34 h i o 10:52 wysiedliśmy we Florencji na dworcu głównym Santa Maria Novella. Szybkim krokiem podszedłem do punktu informacji kolejowej dowiedzieć się o możliwość zakupu biletu dla Guci na pociąg Railjet 130. Jednakże okazało się, że bilety dostępne są wyłącznie w Mestre. Przesiadka to czas na szybkie rozprostowanie kości, podanie Guci wody, której miałem ze sobą sporo, bo aż 6 litrów. Miałem również zapas guciowych przysmaków i coś na ząb dla siebie. Myślałem, że jestem dobrze przygotowany, ale jak to bywa w dziewiczych podróżach nie przewidziałem wszystkiego… Ale o tym później. Czasu było wystarczająco, by przejść się choć trochę w poszukiwaniu trawy na szybkie siku dla Guci.

Podróż pociągiem z psem na tarasie Florencja – Wenecja Mestre

Z braku miejsca siedzieliśmy na podłodze hali dworca głównego, Gucia wyjątkowo dobrym humorze, wokół przechodziło mrowie ludzi, przeważnie turystów, gdy wywołano nasz pociąg. Zebrałem się i wraz z wypchanym po brzegi 40l plecakiem z przytroczonym, zrolowanym ukochanym kojcem Guci ruszyłem. Wyglądałem zapewne dość komicznie w oczach Carabinieri, przechodząc przez bramkę rozdzielającą halę główną dworca od peronów. Czekaliśmy może z 5 minut, zanim nadjechała ona – Czerwona Strzała.

Bilet na tę dwugodzinną podróż zakupiłem z dużym wyprzedzeniem i mogłem pozwolić sobie na klasę business (szersze, wygodniejsze fotele), co przy tak długiej całkowitej do pokonania trasie było nie do przecenienia. Ponieważ nikt nie jechał obok mnie, za zgodą personelu umieściłem swoją bluzę na fotelu, aby kolejna część podróży Guci upłynęła w możliwie komfortowych warunkach. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z tej trasy.

Dwie godziny minęły bardzo komfortowo również i mnie. W tej części składu było tylko kilka osób – biznesmenów i turystów udających się do Wenecji. Nikomu nie przeszkadzała suczka grzecznie pochrapująca na siedzeniu. Skład Frecciarossa okazał się bardzo cichy, a fotele bardzo wygodne. Trasa przebiegała częściowo w tunelach, przez to środek wagonu był w lekkim półmroku. Do Mestre dojechaliśmy tuż przed planowanym czasem.

Wenecja – Mestre

Dworzec kolejowy w Mestre okazał się duży, lecz nie aż tak, by bez trudu przetrwać trzygodzinną przesiadkę. Cóż bowiem można robić na dworcu? Oczywiście obiekt oferuje szybką pizzę, restaurację pod złotymi łukami i kilka miejsc z przekąskami. W pierwszej kolejności poszedłem z Gucią na całkiem długi spacer po okolicznych uliczkach, by mogła rozprostować nóżki. Później podeszliśmy do biura biletowego, aby zasięgnąć języka, gdzie mogę nabyć bilet na podróż z psem kolejami OBB. Bardzo miły Pan odpowiedział mi, że bilety są do nabycia u obsługi składu austriackich kolei OBB. Lekko poddenerwowany brakiem biletu dla Guci skończyłem zajadając stres w Maku. Tak minęła szósta godzina naszej podróży powrotnej.

Podróż pociągiem z psem na tarasie Wenecja Mestre – Wiedeń

Pociąg Railjet RJ130 przyjechał idealnie o czasie – o 16:04. Od razu podszedłem zapytać się o koszt podróży dla Guci, przygotowany na finansowy cios. Przemiła pani – Włoszka poinformowała mnie, że Gucia jedzie za darmo! Uff… Okazuje się, że skład OBB na terenie Włoch jest pod pieczą włoskich stewardów, zmieniają się oni dopiero po przejechaniu granicy austriackiej. Skład jest bardzo podobny moim zdaniem do naszego pociągu IC – gdyby ktoś był zainteresowany poniżej zamieszczam zdjęcie.

Obsługujący skład stewardzi byli bardzo mili, to niezmiernie ważne moim zdaniem, gdy przed nami 7,5 godziny wspólnej podróży. Pani obsługująca wagon była przemiła i chcąc się przypodobać Guci dała jej miseczkę wody, z czego nasza psina się ucieszyła, choć miała własną miskę. Ten najdłuższy odcinek podróży upłynął w miarę bezproblemowo. Naprzeciwko mnie jechała przemiła Amerykanka jadąca do dzieci mieszkających w Wiedniu. Była niesamowicie miła i opiekowała się Gucią, gdy musiałem skorzystać z łazienki. Do samego Wiednia atmosfera była sielska, skład był bardzo cichy, a Gucia znowu bezstresowo pochrapywała na fotelu – oczywiście za zgodą personelu składu. Była tak grzeczna i bezproblemowa, że stewardzi nazwali ją księżniczką pociągu.

Co do samego pociągu. Skład był bardzo cichy, po włoskim odcinku podróżowaliśmy z maksymalną prędkością dochodzącą do 200km/h. Wszystko zmieniło się w Austrii. O przekroczeniu granicy dowiedzieliśmy się widząc przemieszczających się po wagonie austriackich pograniczników. Nie było to oczywiście problemem, ale czułem dziwny niepokój. Podróżując samochodem w nocy zawsze w Austrii trafiamy na kontrolę… Na granicy zmieniła się obsługa pociągu, a jego prędkość zmalała do 60 km/h. Krótko mówiąc wlekliśmy się aż do Wiednia. Na stację Wien Hbf dojechaliśmy z niemal 30 minutowym opóźnieniem. Kończyła się pierwsza część podróży. Nie ukrywam, że dość mocno odczuwałem już skutki podróży. Byłem zmęczony i śpiący. Zbliżała się północ.

Dworzec główny w Wiedniu – Wien Hbf

Tu z relacją muszę się zatrzymać i opisać dokładnie dworzec główny w Wiedniu. Dworzec jest duży, pełny wszelakich sklepów. Przypomina raczej galerię handlową. Niestety o północy z soboty na niedzielę wszystko było zamknięte. Krzesełka w dwóch poczekalniach pomiędzy peronami były zajęte przez bezdomnych. Niektórzy spali na krzesłach, ktoś kogoś zaczepiał. Kilka osób było pijanych, wymiotujących na siebie i nafaszerowanych nie wiadomo czym… Generalnie było trochę strasznie i obrzydliwie, do dziś mam w głowie wymiotującego na siebie pijanego i odurzonego mężczyznę. Wiem, zaraz ktoś napisze, że i w Warszawie czy Poznaniu jest dużo bezdomnych na dworcu głównym. Muszę powiedzieć, że nie raz czekając na poranny pociąg w środku nocy w Poznaniu widziałem wiele. Bezdomni spali gdzie było tylko można, ale byli grzeczni. Nie wchodzili nikomu w drogę i nikt też nie miał nic do ludzi, których spotkała niewyobrażalna tragedia. Tu w Wiedniu było inaczej. Grupki osób chodziły pomiędzy rzędami ławek i niby zaglądając w telefon bacznie obserwowali pozostałych. Nie ukrywam, że w tamtej chwili czułem się dość poddenerwowany. Tak wybiła 1:30 w nocy. O tej godzinie straż dworca wyprosiła wszystkich na zewnątrz. Nie spodziewałem się tego. Był koniec września i temperatura w nocy spadła do +8 stopni. Siedzieliśmy na ławce koło dworca autobusowego, oboje marznąc i szczękając zębami. W tym momencie pożałowałem, że nie posłuchałem Natalii i nie zarezerwowałem sobie pokoju. Wydawało mi się to bez sensu. Myślałem, że przeczekam te sześć godzin w poczekalni popijając gorącą kawę. Gdy nas wyrzucili próbowałem znaleźć hostel, ale wszystkie były już zapełnione.

To doświadczenie Wiednia nocą było najbardziej traumatyczne z całej przebytej podróży. Jak wspominałem wcześniej byłem kompletnie nieprzygotowany na taką ewentualność. Z dworca zostało wypchniętych około setki bezdomnych i grupek młodocianych ludzi, którzy teraz snuli się bez celu czekając, aż drzwi zostaną ponownie otwarte. Wiem, że inne dworce też bywają zamykane na noc, ale nie sądziłem, że tak duży dworzec również. W Wiedniu nie było gdzie się podziać. Żadnej kafejki, sklepu, czegokolwiek, gdzie można choćby odpłatnie uciec przed zimnem wrześniowej nocy. Tutaj muszę też wtrącić przysłowiowe trzy grosze. Dworzec wiedeński i jego okolice nie są – że tak powiem – przyjazne czworonogom. Większość terenu okalającego budynek dworca głównego jest wybrukowana. Przez to pies nie ma gdzie załatwić swoich potrzeb. Nie ma zieleni, skweru czy też odrobiny trawnika. Jako odpowiedzialny psiarz zawsze ze sobą mam woreczki na odchody. Niestety Gucia nie czuła się komfortowo na wybrukowanej pustyni. Byłem dość przejęty, bo pomimo wielu prób i spacerowania niestety nie sikała od wyjazdu z Mestre, czyli od jakichś 12 godzin. Podwoje dworca otworzyły się o świcie. Pozostało oczekiwanie na krajowe IC106 Sobieski o 6 rano niedzielnego poranka. Mijała 20 godzina podróży.

Podróż pociągiem z psem na tarasie Wiedeń – Katowice

O godzinie 6:00 został podstawiony Sobieski. Nie ukrywam, że na widok składu trochę mnie zamurowało. Nigdy nie podróżowałem polskimi kolejami poza granicę kraju, ale codziennie dojeżdżam pociągiem regionalnym do pracy do Poznania. Składy Kolei Wielkopolskich są nowe, czyste, zadbane i dobrze utrzymane. Generalnie mucha nie siada. Zawsze sądziłem, że te składy kursujące do miast w krajach ościennych to wizytówka kraju nad Wisłą. Tymczasem podstawiono wagony dość zmęczone. Siedzenia były twarde i porysowane ponad miarę. Nie tak powinna wyglądać kolejowa wizytówka Polski. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić w Europie jako kraj. Jesteśmy dumnym narodem. Tymczasem wracałem do Polski zmęczonym pociągiem. Może przesadzam, może byłem przemęczony i niewyspany, ale bardzo mnie to jako Polaka dotknęło. Mam tylko cichą nadzieję, że już jest lepiej. Pomimo opisanych wyżej bolączek podróż do Katowic upłynęła bardzo spokojnie. Z wyczerpania większość trasy przespałem.

Dworzec główny w Katowicach

Dworzec główny jest duży, schludny i z wieloma sklepami oferującymi kanapki, przekąski oraz drożdżówki. Jak je zobaczyłem to od razu wiedziałem, że tu zjem słodkie śniadanie. Drożdżówki były takie jak uwielbiam: duże i pełne owoców. Nie ukrywam, że będąc przejazdem pociągiem w Katowicach ponownie odwiedzę sklepik z drożdżówkami. Niestety, jest też i ciemna strona dworca. Toaleta płatna jest horrendalnie droga, a ta jaką miałem okazje odwiedzić nie była czysta, a zapach… no cóż, odrzucał to delikatnie powiedziane. Kolejka była długa i jakaś kobieta wychodząc od niechcenia rzuciła, by skorzystać z tej w Maku. Opłata podobna, ale komfort restauracyjnej toalety jest zdecydowanie wyższy. No i człowiek wychodzi z kanapką w ręku. Nie zdecydowałem się jednak ze względu na Gucię; w Polsce nie można wchodzić z psem do wnętrza lokalu gastronomicznego. Padałem z nóg. Mijała 28 godzina podróży.

Podróż pociągiem z psem na tarasie Katowice – Poznań

Pociąg przyjechał z kilkuminutowym opóźnieniem, którego niestety nie zdołaliśmy nadrobić w ciągu tej 3,5 godzinnej podróży. Skład był w bardzo dobrym stanie, zadbany, niemalże nowy. Kontrast pomiędzy Sobieskim, a Piastem był niemal namacalny. Nie pamiętam jak upłynęły te cztery godziny z małym hakiem. Pociąg od Wrocławia był zapchany. Ludzie stali w korytarzu i przy drzwiach. Tak dojechaliśmy do Poznania. Byliśmy umęczeni do granic, a jednak oboje szczęśliwi, że dokonaliśmy w naszych oczach czegoś wielkiego. Gucia jako podróżniczka sprostała wyzwaniom czyhającym w trasie. Była grzeczna przez całą tę wyprawę. Była księżniczką w kilku pociągach. Okazała też zrozumienie trzęsąc się z zimna w niedzielną noc we Wiedniu. Uważam, że ta 33 godzinna podróż była zbyt męcząca. Uważam również, że ewentualnie następnym razem mając te doświadczenia rozważyłbym podróż przez Monachium, z ominięciem Wiednia. Jeśli zaś nie ma możliwości ominięcia Wiednia zalecam choćby schronisko / hostel przy dworcu głównym. Można też wybrać coś z oferty licznych hoteli, ale trzeba mieć też na uwadze, że w pokoju hotelowym spędzi się tylko 4 do 5 godzin. To i tak jest lepsze od stania na zimnie i szczękania zębami. Powodzenia!

Teraz Twoja kolej! Dołącz do społeczności Italia by Natalia: Będzie mi również bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz pod postem. Możesz też zapisać się na newsletter w oknie poniżej.  
Artur Rosiak

O autorze

4 komentarze do “Podróż pociągiem z psem do Włoch. Trasa Toskania – Poznań krok po kroku + ceny biletów”

  1. Bardzo dziękuję za ten wpis, zastanawiałam się jak dojechać do Włoch pociagiem, jak to wygląda praktycznie.
    Świetna relacją i dużo praktycznych informacji, których nigdzie nie znalazłam.

  2. Pięknie I bardzo obrazowo opisana podróż. Jestem pod wrażeniem i pełna podziwu dla męża i Guci która bardzo przypomina przygarniętą przez nas Olę ,ktora po adopcji miala ogromny problemzostnia samej w domu i po rozmowie z szefem mogła spedzac czas ze mna w pracy i towarzyszyć labradorowi szefostwa Arko.Bylam pod wrażeniem kiedy pies który spedzil wiekszosc zycia na podwórku na wsi ,wsiadł ze mna do U-banu w Berlinie i jechala jagby to robila cale zycie.Jesteśmy coraz starsi a co roku jedziemy przynajmniej na 1miesiac do Italii (odkąd jesteśmy emerytami ) .Oli niestety już nie ma ale mamy 2 Mini Sznucerki i mąż czasami napomina że może by tak pociągiem do Grosseto, ale po przeczytaniu tej historii, powiem szczerze że bym się nie odważyła, chociaż mamy przejechane pół świata właściwie przelecone. Tak że chylę czoła przed mężem i przesyłam dla państwa gorące pozdrowienia. Za 4 dni jedziemy do Prinzipina a Mare, pogoda dużo lepsza jak w Zachodniopomorskim.

  3. 275,10 euro… Strasznie przepłacona kwota 🙁 No ale to jest efekt głównie tego, że nie ma Europie odpowiednika kolejowego „Skyscanner”’a. Na koszty złożyła się również późna decyzja o zakupie biletów… Gdyby bilet kupować ok. 2 miesięcy wcześniej (piszę o szczycie sezonu) to przejazd pociągiem ze Sieny do Poznania z psem i wielkim bagażem (20, 30, 50, 100 kg – ile kto chce) wyglądałby tak:
    * odcinek 1 – Siena-Florencja (14,70 euro, tj. ok. 65,42 zł)
    * odcinek 2 – Florencja-Wiedeń (28,80 euro, tj. ok. 128,16 zł)
    * odcinek 3 – Wiedeń-Katowice (44,55 zł)
    * odcinek 4 – Katowice-Poznań (34,20 zł).
    Łącznie ok. 270 zł za osobę bez ulgi, psa i duży bagaż za całą podróż, czyli prawie pięć (!) razy mniej, niż zapłaciła Autorka posta…

    1. Ciekawe… Podaje zatem ścieżkę do kupna biletu dla psa w PKP z dwumiesięcznym wyprzedzeniem 🙂 Dla człowieka owszem, można kupić z większym wyprzedzeniem i zapłacić mniej.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany. Pola obowiązkowe są oznaczone *

Zamknij