Australijska dziennikarka Penelope Green postanowiła w roku 2002 porzucić dotychczasowe życie w Sydney i przeprowadzić się do Włoch. Swoją historię opisała w trzech tomach: „Rzymskie dolce vita” (tom I), „Neapol moja miłość” (tom II) oraz „Na północ od Capri” (tom III). Czy warto sięgnąć po te książki w długie, jesienne wieczory? Oto moja recenzja.
„Rzymskie dolce vita”
Pierwszy tom, czyli „Rzymskie dolce vita” jest fenomenalną książką, którą pochłonęłam w kilka dni. Penelope przyjeżdża do Włoch i w pierwszej kolejności udaje się do Perugii na kurs języka włoskiego dla cudzoziemców, gdzie poznaje pierwszych przyjaciół. Następnie bohaterka przenosi się do Wiecznego Miasta i opisuje trudne początki swojego włoskiego życia. Jest o pracy na zmywaku, o meandrach poznawania języka, przyjaciołach i przygodach miłosnych. Ale najwspanialsze są opisy Rzymu, jego uliczek i kafejek. Jeden z lokali poleconych przez Penelope odwiedziliśmy podczas pobytu w Rzymie dwa lata temu i byliśmy bardzo zadowoleni. Moja ocena książki 5/5 punktów.
„Neapol moja miłość”
„Neapol moja miłość” to książka, która powstała na podstawie doświadczeń bohaterki po jej przeprowadzce do stolicy Kampanii. O ile „Rzymskie dolce vita” czyta się jednym tchem, o tyle neapolitańskie przygody dziennikarki zalatują nudą, a akcji prawie nie ma. Jednak książka ta jest skarbnicą wiedzy o współczesnym Neapolu oraz tym sprzed kilkudziesięciu lat. Poznamy włoskie dzieje Diego Maradony opowiedziane przez Neapolitańczyka, dowiemy się o kulisach śmieciowych problemów miasta oraz poznamy smutną historię Annalisy Durante, przypadkowej nastoletniej dziewczynki, którą uciekający przed kulą mafioso wykorzystał jako żywą tarczę. Książka trudna do przebrnięcia, ale obowiązkowa dla każdego, kto chce poczuć smak prawdziwego Neapolu. Mnie ta lektura bez wątpienia wzbogaciła i pomogła zrozumieć miasto, zanim jeszcze zobaczyłam je na własne oczy. Za bardzo cenne opisy Neapolu daję – może trochę na wyrost – 4/5 punktów.
„Na północ od Capri”
W trzecim tomie pt. „Na północ od Capri” Penelope – już ze swoim chłopakiem Alfonso – przenosi się na najmniejszą z wysp Zatoki Neapolitańskiej, Procidę. Sam tytuł książki – choć de facto trafny, bo Procida na północ od Capri się znajduje – przywołuje na myśl, iż miał charakter raczej marketingowy. Okładka, przynajmniej mojego polskiego egzemplarza, to wtopa, jakich mało. Zamiast Procidy, bądź chociażby Capri przedstawia starą tuńczykarnię w Scopello na Sycylii i sycylijskie „Il Faraglioni”! Grafik w wydawnictwie nie odrobił lekcji, bo czy naprawdę Faraglioni z Capri i te ze Scopello są aż tak podobne? Ja odróżniłabym je z zamkniętymi oczyma. Ponadto fabuła książki jest nieciekawa, akcji brak. Penelope chodzi od domu jednego znajomego do drugiego, w międzyczasie wpada do baru w porcie, jedzie nad morze i gotuje zamieszczając oryginalne przepisy miejscowej kuchni, co może się niektórym przydać. Czytam tą książkę od ok. półtora roku i nadal nie mogę skończyć, bo za każdym razem przysypiam po ok. 4 stronach. Niemniej polecam osobom zainteresowanym Procidą i codziennym życiem na wyspach Zatoki Neapolitańskiej. Moja ocena 1/5 punktów.
„Na północ od Capri” – podejście drugie
Po kilku latach i odwiedzeniu pierwszy raz wyspy Procida wróciłam do książki „Na północ od Capri” i zmęczyłam ją do końca. Podtrzymuję swoją opinię, ale muszę też podkreślić, że dla miłośników Procidy i tych, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o życiu na wyspie będzie to z pewnością bardzo wartościowa lektura.
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
A, znalazłam wiedziałam, że czytałam tu gdzieś o włoskiej trylogii. Tak mi się skojarzyło, bo właśnie kończę czytać inną włoską trylogię Marleny di Blasi za mną już „Tysiąc dni w Wenecji”, „Tysiąc dni w Toskanii”, a teraz ” Tysiąc dni w Orvieto”, o Smakach pn i płd Italii nie wspominając…Pozdrawiam:)
Ja czytałam dwie książki Marleny de Blasi, jedna z nich trochę mnie rozczarowała i dlatego jeszcze nie sięgnęłam po trylogię „1000 dni”. A jak Twoje wrażenia, dobra jest?
Traktuję jej książki bardziej jako podręczniki, literacko nie powalają bynajmniej na kolana… czytając robię notatki, zapisuję nazwy potraw lub ingrediencji, aby wiedzieć czego szukać jak już będę na miejscu, spisuję przepisy (ale tylko takie realne do ugotowania w polskiej kuchni). Tak czytając trzecią część „pod rząd” to już trochę mnie nuży, gdyż jak wiadomo autorka w 90% pisze o jedzeniu. Z tych trzech najbardziej podobała mi się pierwsza z Wenecją w tle.
A ja zaprosiłabym autorkę do Polski i poprosiłabym o pokazanie tych POLEK ZE ZŁOTYMI ZĘBAMI, o których wspomina w I i II tomie
Zgadzam się z Krystyną,często jestem w Italii i ze złotymi zębami to można zobaczyć Ukrainki lub Rosjanki,nie widziałam żadnej Polki,która by tak wyglądała.Czytam dopiero pierszą część trylogii,bardzo mi się podoba,ale chętnie sięgnę po drugą i trzecią.
Witaj Aniu!
Przy drugiej i trzeciej części musisz nastawić się na to, że nie są aż tak dobre, jak pierwsza. Ale za to druga jest bardzo cenna pod względem wiedzy o Neapolu. Co do złotych zębów Polek – nie pamiętam już wzmianek o tym, książkę czytałam cztery lata temu. To chyba niestety stereotypy, wcale nie zdziwiłabym się, gdyby Penny nie spotkała żadnej takiej kobiety, a jedynie wzbogaciła książkę fikcją literacką. Szkoda tylko, że kosztem stawiania naszych rodaczek w niekorzystnym świetle.
Pozdrawiam
Poszukuję włoskiej trylogii Penelope Green. Może ktoś ma do odstąpienia. Chętnie odkupię.
Pozdrawiam
Bożenko zajrzyj na Allegro, obecnie w rożnych aukcjach dostępne są wszystkie trzy części 🙂
Pozdrawiam
Ja chetnie tez od kogos odkupie wloska trylogie Penelope Green. Przekopalam internet i nie moge znalezc pierwszej czesci, naklad wyczerpany. Pokryje koszty przesylki oczywiscie (mieszkam w Irlandii Polnocnej).
Serdecznie pozdrawiam.
Witaj Doroto!
Właśnie zajrzałam na Allegro i obecnie trzech sprzedających oferuje „Rzymskie dolce Vita” 🙂
Pozdrawiam
Dziekuje bardzo 🙂 Jak tylko uporam sie z wieczornymi obowiazkami zajrze na Allegro.
Pozdrawiam
Wlasnie zakupilam pierwsza czesc 🙂 Nie moge sie doczekac!!!!!
Dobrej nocy
W temacie Procidy to chyba ciężko napisać coś „porywającego” 🙂 Tam się po prostu nic nie dzieje 🙂 To idealne miejsce na miesiąc miodowy szczerze zakochanych i świeżo zaślubionych małżonków albo na weekendowy wypad kochanków, którzy się dawno nie widzieli… 🙂 Ale pierwszą i drugą książkę sobie na pewno kupię! Dziękuję za polecenie! Pozdrawiam.
Nie znalazłam lepszego miejsca na komentarz, który dotyczy Neapolu. Więc podepnę się pod Penelopę Green. Od trzech tygodni na kanale Kultura wyświetlany jest serial „Genialna przyjaciółka”. Neapol jest tu miejscem dość smutnym, dziś zakończył się odcinek dot. 1958 roku. Biedne mieszkania, biedni ludzie, brak perspektyw ale i wola poprawienia swego losu… W epoce włoskiej „nowej fali”, a właściwie neorealizmu, takie odczucia towarzyszyły oglądaniu wszystkich filmów z tamtych lat. Nie ukrywam, że większy apetyt miałam na miasto Neapol niż na losy bohaterek, ale dziewczyny są świetne, już mnie wciągnęło, chociaż drugi odcinek mi przepadł. Z kolei w czasie moich wizyt w Neapolu widziałam dużo gorsze kawałki miasta, niż te w serialu, więc najwyraźniej reżyser nie chciał epatować biedą, tylko raczej stworzył atmosferę. W dodatku bohaterki są pokoleniowo moimi rówieśniczkami i cała obyczajowa otoczka dorastania jest zaskakująco podobna. Zachęcam do oglądania, kawałek historii i ludzkich emocji.
Za każdym razem, kiedy widzę film dotykający biedy i dramatycznie ciężkich lat powojennych we Włoszech, uświadamiam sobie jak oni wiele osiągnęli, skoro nasze życie było wówczas na porównywalnym poziomie trudności.