„Marzę, aby znów poczuć ciepło wiejącego znad Afryki scirocco i aromat kwitnących drzew pomarańczowych. Pędząc na Vespie, przerwać ciszę południa małych wiosek, jak Palazzo Adriano, gdzie kręcono Cinema Paradiso, lub Savoca, gdzie umiejscowiono sceny z Ojca Chrzestnego. Chciałabym jeść granitę i pić kawę na barokowych placach Ragusy albo Scicli. Wspiąć się słynnymi schodami w Caltagirone i pobuszować w tamtejszych sklepach z ceramiką. Poznać rzymską Sycylię, oglądając mozaiki w Piazza Armerina oraz wziąć udział w misteriach Wielkiego Tygodnia w Ennie, San Fratello albo w Caltanisetta. Chciałabym jeszcze zobaczyć wiosenną barwę kwitnących migdałów i spędzić kilka leniwych dni na wyspach. Jeść ryby i pić białe wino, słuchając muzyki Ennia Moricone w damusso na wyspie Pantalerii, zobaczyć nowo narodzone żółwie na plażach Lampedusy, a na zagubionej w morzu wysepce Filicudi obejrzeć filmy z Sycylią w tle.”
Ewa Cichocka „Sycylia. Między niebem a morzem”
17 lipca 2001 roku na dworcu kolejowym Poznań Główny rozpoczynałam podróż, która miała odmienić moje życie. Pociągiem do Katowic, a stamtąd autokarem rejsowym do sycylijskich Syrakuz, od godziny 16:00 do 10:00 dwa dni później. Tak Kochani, dziś w dobie tanich połączeń lotniczych to niewyobrażalne, niespełna trzy godziny od wejścia na pokład samolotu w Warszawie i cudowne sycylijskie powietrze przesycone zapachem morza wita nas na Wyspie Słońca. W ubiegłym miesiącu minęło dokładnie 15 lat od dnia, w którym rozpoczęła się ma przygoda z Sycylią, podróżniczą miłością mojego życia. I w tę właśnie rocznicę, po siedmiu podróżach na wyspę, przyszedł czas na kolejną, tym razem duchową.
Nalewam sobie wina i otwieram przesyłkę, siedząc na tarasie mojego domu pod Poznaniem, gdy słońce zaczyna chylić się ku zachodowi nad pobliskim lasem. Zawartość paczki zaskakuje mnie. Książka, choć niewielkich gabarytów, jest ciężka. Od razu orientuję się, że przyczyną jest bardzo dobry jakościowo papier. Do tego wewnątrz liczne fotografie z podróży autorki po Sycylii, co bardzo sobie cenię i nie pojmuję, jak to możliwe, że niektóre książki podróżnicze i przewodniki ukazują się czarno – białe, bez zdjęć. Pierwszy łyk wina, pierwszy rozdział, pierwszy zachwyt nad treścią. Moja podróż z Ewą Cichocką rozpoczyna się od Eolie. Czuję, jakbym siedziała na tej samej ławce na wyspie Lipari.
„W promieniach popołudniowego słońca siedzimy przy bulwarze i przymykamy oczy jak sycylijskie koty. Ciepło obezwładnia, morska bryza chłodzi. Z plaży dochodzi rytmiczny szum fal i przesuwanego żwiru i muszli. Obserwujemy balkony, starannie zabezpieczone przed słońcem roletami i żaluzjami. Na jednym z nich, nad naszą ławką, pojawiają się dwie starsze kobiety. Sadowią się na krzesłach, a zza powiewającej firanki zaczyna sączyć muzyka, najpewniej z czarnej płyty z lat pięćdziesiątych. Męski głos powtarza jak echo: Amore, amore, amore mio… One zasłuchane popijają espresso i wspominają pewnie lata młodości. A nam wydaje się, że jesteśmy w kadrze starego włoskiego filmu z Marcello Mastroiannim.”
Pochłaniając kolejne strony czuję, jakbym tam była, spacerowała tymi samymi uliczkami, czuła te same zapachy i słyszała te same dźwięki. Choć w zdecydowanej większości miejsc opisanych przez autorkę byłam, w niektórych nawet nie raz, to w trakcie czytania już układam kolejny plan podróży, aby ponownie te same miejsca zobaczyć i poczuć.
„Wchodzimy w ślepy zaułek uliczki obok katedry. W murze tuż przy zewnętrznych ścianach absydy otwarta brama kusi, żeby zobaczyć, co jest dalej. Niespodzianka. Kryje się tam zarośnięty dziki ogród pełen drzew cytrynowych. W Cefalu, gdzie każdy metr powierzchni jest na wagę złota i wykorzystany na knajpki i sklepiki, znajdujemy wielką i pustą przestrzeń – rajski i tajemniczy ogród. Na gałęzi cytrynowego drzewa kołyszą się wielkie owoce i drewniana huśtawka. Nie jest jednak pusto. Patrzą na nas zdziwione oczy owiec z oklapłymi uszami, pobrzękującymi dzwonkami na szyjach. Z ogrodu jest wyjątkowy widok na zewnętrzne ściany absydy w postaci kompozycji łuków i szachownic, a na dachu obok kamiennych detali siedzą nieruchomo – jak kolejne rzeźby – wielkie morskie ptaki.”
Ogrom pracy włożony przez autorkę w stworzenie książki budzi mój olbrzymi szacunek. Poza pięknymi opisami treść wzbogacona jest licznymi spostrzeżeniami osób podróżujących po Sycylii, znających wyspę i zachwycających się nią, jak choćby uwielbianych i chętnie cytowanych przeze mnie Jarosława Iwaszkiewicza i Giuseppe Tomasiego di Lampedusę. Do tego anegdoty i ciekawostki, które niejednokrotnie zaskakują mnie i bawią. Czytam długo, po kawałku, po trochu każdego dnia. Nie za dużo na raz, bo nadmiar wrażeń bywa szkodliwy, szczególnie, jeśli perspektywa na kolejną podróż nie jest zbyt bliska.
„Miał rację Iwaszkiewicz – pobożność sycylijska wydaje się nam zgiełkliwa i dziwna, po prawdzie prawie do pobożności niepodobna. Sycylia modli się osobliwie. Święci na co dzień – czasem zasada ta staje się przesadą. Nie zaakceptował tego nasz rezydent Lech Wałęsa. Gdy przebywał w Palermo wiosną 2014 roku, w jego hotelowej toalecie jako dekorację umieszczono na ścianie Madonnę. Kiedy zainterweniował w hotelu, wizerunek zdjęto. Przyleciał z nim do Polski i teraz wisi w jego domu w Oliwie, bynajmniej jednak nie w łazience.”
„Tradycja tureckich korsarskich najazdów wydaje się być żywa także w świecie kulinariów. La testa di Turco w niedalekim barokowym Scicli to ciasteczko w kształcie tureckiego turbanu wypełnione kremem z ricotty. Jak mówią legendy, tradycja ich wyrobu sięga 1091 roku, kiedy to rozegrała się ostatnia i decydująca bitwa Normanów z Saracenami o przejęcie panowania nad Sycylią. Rycerzom z północy pomogła Madonna na białym koniu. Na pamiątkę wielu ściętych wówczas tureckich głów co roku w maju zjada się je pod postacią wielkich ptysiów.”
„Sycylia. Między niebem a morzem” Ewy Cichockiej to nie kolejny przewodnik, to zbiór esejów i relacji z podróży, w które autorka włożyła nie tylko dużo pracy, ale też – a może przede wszystkim – dużo serca. To prawdziwa uczta dla znawców Sycylii oraz duże zaskoczenie dla osób, które o wyspie wiedzą tylko to, co pokazano w „Ojcu Chrzestnym”. Ale uwaga, ta książka jest tyleż piękna, co niebezpieczna, bo mocno chwytająca za podróżnicze serce. Zupełnie jak Sycylia.
„Można by jeszcze tyle doświadczyć i poczuć na Sycylii:
„Zapach rozmarynu na zboczach Nebrodi, smak miodu z Melilli, falowanie pola kłosów w wietrze w majowy dzień czy przepływ zapachów, którymi gaje pomarańczowe i cytrynowe po prostu zalewają Palermo podczas tych szczególnych czerwcowych zachodów słońca. Urok letnich nocy, kiedy widoczna jest zatoka Castellammare i gwiazdy odbijają się w uśpionym morzu; jeżeli człowiek wyciągnie się wtedy na wznak wśród drzew pistacjowych, jego dusza ginie w przestworzach, lecz ciało wciąż drży, napięte w pogotowiu i czujące zbliżające się demony.
Giuseppe Tomasi di Lampedusa”
Zachęcam Was do tej wspaniałej lektury!
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.