Przyjeżdżający do Agrigento w przeważającej większości oglądają jedynie ruiny w Valle dei Templi i szybko jadą dalej. Tymczasem samo miasteczko, jak i jego okolice mają sporo do zaoferowania.
Za oknem Bed & Breakfast Conte Luna w Sciacca świeciło już poranne słońce, gdy budzik zadzwonił punkt 7:00, czyli o standardowej dla nas godzinie podczas większości podróży. Nie dziwcie się proszę, to wcale nie jest coś nienormalnego. O tym, że jesteśmy zdolni do wielu poświęceń (zwłaszcza krótkiego snu) dla zobaczenia czegoś więcej, będziecie mogli przekonać się już niedługo. Równo o 8:00 stawiliśmy się na śniadaniu, serwowanym w małej jadalni na najwyższej kondygnacji naszej kamienicy. Od początku było wiadomo, że w tym tanim BB nie zastaniemy stołu szwedzkiego, a jedynie serwowane bezpośrednio, typowo włoskie śniadanko. Niestety, paczkowane sucharki, po małym jogurcie i plastikowym kubku kawy z termosu to całkowita porażka. No cóż, bywa. Podczas śniadania ucięliśmy sobie miłą pogawędkę z serwującą je żoną właściciela. Jako Polacy wywołaliśmy pewną sensację, rzadko bowiem nasi rodacy docierają w te okolice. Dowiedzieliśmy się, że Signora bardzo kochała Jana Pawła II, a obecny papież (był nim wówczas Benedykt XVI) nie cieszy się wśród Sycylijczyków zbytnią popularnością. Ponad siedem lat po śmierci Karol Wojtyła nadal jest numerem jeden w ich sercach.
Sciacca o poranku była równie urocza, jak wieczorem poprzedniego dnia. Choć niestety niewiele w niej zobaczyliśmy, to polecam odwiedzić ten rejon Sycylii i zobaczyć miasteczko. Po raz kolejny posyłam na drzewo wszystkich, którzy twierdzą, że na południowych krańcach wyspy psy szczekają… tylną częścią ciała. Bzdura! Na pożegnanie podjechaliśmy jeszcze w miejsce, gdzie można bez problemu zaparkować i rozkoszować się widokiem na morze i wybrzeże. Tam również zaczęliśmy naszą wizytę w Sciacca dzień wcześniej (zdjęcia w galerii).
Pierwszym punktem tego dnia była dość znana wśród miejscowych plaża „Scala dei Turchi (Schody Tureckie)”, znajdująca się koło Realmonte, 20 km na południowy zachód od Agrigento (zdjęcie na początku wpisu). „Schody” tworzą śnieżno białe, wapienne skały o wysokości dochodzącej miejscami do 90 m, które wpadają do turkusowego morza. Plaża ta jest jedyna w swoim rodzaju i została wpisana na listę UNESCO.
Choć wyglądają imponująco, skały te nie są jednak dogodnym miejscem do zażywania morskiej kąpieli. Leniwe opalanie tak, ale już zejście do morza jest problemem. Po pierwsze – skały u dołu są mokre i bardzo śliskie, po drugie – po wyjściu z wody mokry delikwent zaczyna brudzić kredą na potęgę siebie i swój ekwipunek. Tak więc po minięciu pierwszej fascynacji skałami przenieśliśmy się na żółciutki piaseczek pokrywający szeroką plażę znajdującą się obok. Choć był dopiero 12 czerwca, a ja należę do ludzi ciepłolubnych, kąpiel w morzu była wspaniała. Prawie pusta plaża, cisza, intensywne słońce i krystaliczna woda, po prostu cudownie. Niech się schowają hałaśliwe kurorty i popularne wśród turystów plaże, gdzie hotelowe parasole rażą po oczach, a leżaki przysłaniają kolor piasku. Takim miejscom mówię stanowcze nie!
Szczęśliwi czasu nie liczą, więc nie pamiętam dokładnie, ale spędziliśmy na lenistwie ok. czterech godzin. Wygrzani aż nadto czerwcowym, prawie afrykańskim słońcem ruszyliśmy do naszego dzisiejszego celu, czyli BB La Dolce Vita mieszczącego się pomiędzy Centro Storico, a dworcem kolejowo – autobusowym (Stazione Centrale) w Agrigento. Lokalizacja ta nie była przypadkowa, bo w planach mieliśmy zarówno samą starówkę, jak i Vale dei Templi wieczorową porą z dojazdem autobusem z tegoż właśnie dworca.
Map from PlanetWare.com
Map from PlanetWare.com
Żeby nie było zbyt pięknie problemy zaczęły się zaraz po wjeździe do miasta. Kaśka „zawróć w lewo” znowu wariowała i w efekcie kręciliśmy się bezsensownie po mieście nie mogąc trafić do celu. Na szczęście była pora sjesty i ruch na ulicach znikomy. Moja cierpliwość skończyła się, gdy o mało nie wjechaliśmy pod prąd w jednokierunkową uliczkę. Mimo protestów kierowcy wyłączyłam głos zrzędzącej babie i wyjęłam tradycyjną mapę. Technika techniką, postęp cywilizacyjny też, ale stare sposoby są jednak niezawodne. Po jakiś dziesięciu minutach dojechaliśmy w pobliże Bed & Breakfast „La Dolce Vita” i rozpoczęliśmy poszukiwanie miejsca parkingowego na ulicy, które trafiło się dość szybko i w dodatku było bezpłatne. Prawdziwym wyzwaniem okazało się dotarcie do drzwi „La Dolce Vita”, gdyż z poziomu via Erodoto musieliśmy zejść w dół schodami liczącymi ponad 80 stopni, aby w efekcie wejść do BB, które i tak mieściło się na pierwszym piętrze budynku. Całe schody aż do końca (plac przed kościołem San Calogero) liczyły sobie ponad 100 stopni! W takich chwilach człowiek żałuje, że nie spakował się do walizki mieszczącej się w śmietniku popularnych linii lotniczych. No cóż, za komfort nie chodzenia co dzień w tej samej kiecce przychodzi czasem zapłacić. Drzwi otworzył nam przemiły mody człowiek imieniem Dario, który na widok naszej walizki (możecie zobaczyć ją na zdjęciu w galerii do wpisu – link w okienku poniżej) porwał ją i energicznie wniósł do środka. Już to przerabialiśmy dzień wcześniej w Sciacca. W naszym odczuciu ludzie na południu Sycylii są jeszcze milsi od tych z północnych krańców wyspy, odwrotnie proporcjonalnie do ilości przyjeżdżających turystów. Po dopełnieniu formalności zameldowania Dario pokazał nam dwa pokoje do wyboru. Nie zdradziłam Wam jeszcze, na czym polega oryginalność tego miejsca: jest urządzone w stylu pałacowym. Do wyboru otrzymaliśmy pokoje: Filip II i Ludwik XIV, wyposażone w meble stylizowane na epokę. Wybrałam większego i bardziej okazałego Ludwika, co Dario skwitował stwierdzeniem, że wszystkie kobiety wolą Ludwika. Artur był lekko skonsternowany. Gdy wybieram i rezerwuję noclegi jego interesuje tylko śniadanie i cena, pozostałe kryteria typu lokalizacja i wystrój mają znaczenie tylko dla mnie. Jak tylko Dario zamknął drzwi z drugiej strony Artur zaczął się śmiać i stwierdził, że oto trafiliśmy do… „domu lekkich obyczajów”. Więc dobrze, powiem wprost: własnego mieszkania bym tak nie urządziła, ale jedna noc w złotym łożu obitym czerwonym aksamitem? Dlaczego nie! Wszak kiedyś interesowałam się Francją za czasów Ludwika XIV 🙂
pokój „Ludwik XIV” w Bed & Breakfast Dolce Vita
Mówiąc już całkiem poważnie i pomijając kontrowersyjny wystrój, pokój ten był rewelacyjny. Duży i przestronny, wysoki, elegancka łazienka, wielkie okno wychodzące na balkon z ładnym widokiem, stolikiem i krzesłami, do tego lodówka – mała, ale mieszcząca dużą butelkę wody czy wino, stolik z fotelami ala Ludwik, plazma na ścianie i kieliszki na stole. Na powitanie dostaliśmy słodką przekąskę z napojami, zawartą w cenie pokoju. Sjesta w tych warunkach była cudowna i mogłaby trwać dłużej, ale mieliśmy na ten dzień jeszcze sporo zaplanowane. Na początek Centro Storico. Wyruszyliśmy ok. 17:30 i weszliśmy na teren starówki wprost na via Atenea. Po drodze zbaczaliśmy z trasy w wąskie zaułki, ale w efekcie cały czas posuwaliśmy się wzdłuż głównej ulicy aż do małego placyku znajdującego się poniżej skrzyżowania via Giuseppe Garibaldi (przedłużenie via Atenea) i via Empedocle. Tam usiedliśmy na ławce i podziwialiśmy widok na Vale dei Templi. Było jeszcze jasno, ale po zmroku widok ten musi być niesamowity. Tutaj nastąpił bunt na pokładzie – Artur uparł się, aby nie jechać na wieczorne zwiedzanie Vale dei Templi, bo jest zmęczony i woli odpocząć w naszym ludwikowskim łożu pomalowanym złotą farbą, a ponadto jest jeszcze mecz Polska – Rosja w ramach Euro 2012. Za zaoszczędzone na biletach wstępu pieniądze mieliśmy kupić butelkę wina na czas kibicowania oraz dołożyć do kolacji w restauracji, zamiast jeść skromnie w rosticcerii. Początkowo byłam przeciwna, bo jak to – być w Agrigento, prawie na końcu Europy – i zamiast słynnej Doliny Świątyń oglądać mecz piłki nożnej? Jednak wobec silnego frontu oporu uległam. Kupiliśmy białe wino sycylijskie z winnicy Planeta, a następnie usiedliśmy przy stoliku w bocznej uliczce. Ja zamówiłam Spaghetti alle Vongole, choć dostałam mule i nie było tak dobre, jak w Azzurra Macari (czytaj w poście Rezerwat Zingaro). Po wyjściu z restauracji Artur dostrzegł, że w jednym z mieszkań na parterze (na równi z ulicą) facet ogląda mecz Czechy – Grecja transmitowany z Wrocławia.
Drzwi do tego domu były otwarte na oścież, a telewizor stał na przeciwko wejścia. Artur zatrzymał się na chwilę i próbował dojrzeć wynik, gdy jego z kolei dojrzał gospodarz. Widząc zainteresowanie przypadkowego gościa meczem zaprosił nas do środka! Odmówiliśmy tłumacząc, że spieszymy się do hotelu, aby kibicować naszej drużynie, na co on odpowiedział, że też będzie kibicował Polakom i żebyśmy zostali. W innych okolicznościach może byśmy się zgodzili, ale chęć odpoczynku wygrała z chęcią przeżycia przygody, jaką zapewne byłoby wspólne kibicowanie z uprzejmym Sycylijczykiem. No cóż, bywa i tak. Mecz jak wiadomo zakończył się remisem 1:1 po wspaniałej grze naszej reprezentacji. Nie znam się na piłce nożnej, ale byłam dumna z biało – czerwonych orłów. Nasza pokojowa plazma nie złapała niestety Telewizji Polskiej, więc oglądaliśmy mecz na laptopie wyciągnięci jak paniska na królewskim łożu niczym Ludwik XIV i Madame de Montespan.
Informacje dodatkowe:
- bilet wstępu na teren Vale dei Templi 10 euro / osobę, możliwe zwiedzanie wieczorne strona internetowa Doliny Świątyń
Jeśli macie jakieś pytania, to proszę, zadawajcie je w komentarzach pod tym postem, postaram się na każdy odpowiedzieć i coś doradzić. Bardzo chętnie poczytam też o Waszych doświadczeniach z podróży po Sycylii, śmiało dzielcie się informacjami, na pewno pomogą one osobom dopiero planującym wyjazd.
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
Robi się coraz ciekawiej – mam przed sobą Agrigento, Scala dei Turchi i okolice… a więc chłonę informacje na ten temat jak gąbka wodę… Dziękuję!
W komentarzu pod tym zdjęciem https://italia-by-natalia.pl/schodami-tureckimi-do-agrigento-dzien-10/ znajdziecie doprecyzowany opis dojazdu do Scala dei Turchi.
Czyli rozumiem, że ostatecznie podczas tego wypadu nie odwiedziliście „Doliny Świątyń”? Czy byłaś tam wcześniej? Interesuje mnie czas jaki należy przeznaczyć na zwiedzanie tego miejsca?
Nie zwiedzaliśmy i nie byłam tam wcześniej. Świątynie są rozsiane na całkiem sporym terenie, a pod same obiekty nie podjedziesz samochodem, musisz dojść z parkingu przy kasie biletowej. Na zobaczenie wszystkich będziesz musiał poświęcić w mojej ocenie od 3 do 4 godzin, w zależności od tego, jak dokładnie oglądasz takie obiekty. Ja planowałam zwiedzenie tylko części doliny i – tak jak pisałam w poście – wieczorem. Wówczas wszystko jest pięknie podświetlone, a słońce nie pali.
Natalio świetny blog! Na Sycylię wybieram się po raz pierwszy, ale już po samej lekturze Twojego bloga myślę, że nie ostatni.
Mamy wynajęte mieszkanie w San Vito lo Capo( ze względu na plażę no i Kuskus Festival) Na pewno chcielibyśmy zrobić sobie wycieczkę na Schody Tureckie i chciałam się poradzić co ciekawego można zobaczyć po drodze, gdzie warto się zatrzymać.
Witaj Leno!
Dziękuję za miłe słowa 🙂
Jeśli będziecie jechać na Schody Tureckie z San Vito, to jest cały szereg ciekawych miejsc do zobaczenia, w jeden dzień łącznie z podróżą nie do ogarnięcia. Proponuję, żebyście atrakcje zlokalizowane bliżej San Vito (Erice, Trapani, Marsalę, saliny) zostawili na osobną wycieczkę, natomiast w drodze na południe zajrzeli do atrakcji zlokalizowanych stosunkowo niedaleko Schodów. Jednym z ważniejszych zabytków Sycylii w tej okolicy są pozostałości starożytnego miasta w Selinunte, piaszczysta plaża otoczona białym klifem i lasem sosnowym w Eraclea Minoa oraz samo Agrigento, zarówno miasteczko jak i Dolina Świątyń.
Pozdrawiam
Witam, jutro jedziemy z Cefalu na południe Sycylii. Nasz pierwszy punkt to tureckie schody. Czy poleca Pani coś na tej trasie bądź w okolicy? Na wieczor musimy wrócić do Cefalu. Dzięki temu blogowi odkryliśmy Isnello – wspaniałe miejsce! Pozdrawiam 🙂