Czy marzyliście kiedyś, aby cofnąć się w czasie o kilkaset lat? Jeśli tak, to zapraszam Was do Erice.
Wyruszyliśmy z upalnego i wyludnionego sjestą Trapani. Jeszcze tylko krótki postój przy napotkanej po drodze rosticceri, gdzie kupiliśmy arancini na wynos, a na miejscu dla ochłody pyszne gelatti. Wszak straszono w internecie, że jedzenie w Erice jest drogie i niesmaczne. Niesmaczne jedzenie? Na Sycylii? W to akurat nie uwierzyłam, ale że lubię jeść niedrogo, zdecydowałam się na zaopatrzenie „na dole”.
Ruszyliśmy. Droga zaczęła się piąć pod górę. Erice, chyba jedyne na Sycylii miasto pozostające całkowicie w zabudowie średniowiecznej, położone jest tuż nad morzem, ale jednocześnie 751 m n.p.m., na szczycie samotnej góry San Giuliano, wyrastającej nagle z równinnych terenów Trapani. Niespodziewanie zaczęło się robić przyjemnie chłodno, prażące słońce gdzieś zniknęło i pojawiła się mgła. Wjechaliśmy do jakiegoś miasteczka, w którym Kaśka (nawigacja samochodowa – więcej w poście Scopello – sycylijskie Faraglioni) kazała nam skręcić w uliczkę pod prąd. Zignorowaliśmy ją i postanowiliśmy jechać zgodnie z klasycznym oznakowaniem w kierunku Erice. Droga stawała się coraz bardziej kręta. Im wyżej, tym mgła była gęstsza i pędziła w dół po zboczu, a temperatura spadała. Postanowiłam uwiecznić to zjawisko wystawiając rękę przez okno naszego Punciaka i włączając tryb kamery. Oto rezultat.
Okazało się, że nieposłuchanie Kaśki tam na dole spowodowało, iż wjechaliśmy do miasteczka od strony Porta Trapani, zamiast od strony Porta Carmine, i zmuszeni byliśmy je objechać wąskimi, jednokierunkowymi, zamglonymi uliczkami. Po drodze widziałam miejsca parkingowe wymalowane tylko linią niebieską lub żółtą. Są to miejsca płatne lub szczególnego przeznaczenia (czytaj więcej w poście Samochodem po Italii. Część 1). Bez większych problemów dotarliśmy na Piazza Carmine, położonym na jednym z boków trójkąta równoramiennego, na planie którego zbudowano Erice.
Map from PlanetWare.com
Na Piazza del Carmine znajduje się hotel Il Carmine, w którym zarezerwowałam pobyt na jedną noc. Hotel ma na placu miejsca parkingowe wymalowane żółtą linią, przeznaczone dla swoich gości, więc samochód zaparkowaliśmy bez problemu na przeciwko drzwi. Il Carmine to mały, skromny hotelik, który został urządzony w budynku dawnego, średniowiecznego Klasztoru Karmelitów, zbudowanego razem z sąsiednim kościołem w roku 1432. Za niepozornie wyglądającą bramą znajduje się dziedziniec ze stolikami i fotelami, na których goście mogą wypocząć. Następnie dochodzi się do głównych drzwi wejściowych, zamkniętych na zamek. Dopiero po chwili od naciśnięcia dzwonka otworzyła je starsza Pani i zaprosiła nas do środka. Po lewej stronie jest mała kaplica, w której podobno na życzenie gości miejscowy ksiądz może odprawić nabożeństwo. Weszliśmy do małego pokoiku, w którym znajduje się biurko z komputerem, gdzie odbywa się zameldowanie i wymeldowanie. Dostaliśmy komplet kluczy, również do bramy i drzwi wejściowych. Recepcja czynna jest tylko w określonych godzinach. Pani zaprowadziła nas schodami na pierwsze i jedyne piętro. Znajduje się na nim tylko 8 pokoi, to cały hotel! Wnętrza są piękne, grube mury i zdobione sklepienia.
Il Carmine wewnątrz
Dostaliśmy cudowny pokój na końcu korytarza po prawej stronie. Oprócz łóżka, stylowej szafy, biurka i prywatnej łazienki był też balkon. Klimatyzacji brak, ale mury są tak grube, że nawet podczas upałów zapewniają przyjemny chłód. Wszechobecna cisza i jednocześnie duża akustyka pomieszczeń nadają temu miejscu niepowtarzalną atmosferę.
Po zmianie garderoby z sandałów, krótkich spodenek i koszulek na długie dżinsy, pełne buty i kurki dżinsowe, wyruszyliśmy do miasteczka. W pierwszym momencie po wyjściu z hotelu wydało nam się, że mgła minęła, ale to było tylko złudzenie. Po chwili naszły kolejne kłęby i tak cały czas na przemian. Ruszyliśmy w stronę centrum Erice. Okazało się, że główny plac położony jest jeszcze wyżej, niż nasz klasztor. Wspinając się w górę widzieliśmy, jak toczy się codzienne życie w niektórych domach. W jednym z nich, w salonie na parterze, którego otwarte okno wychodziło wprost na ulicę dostrzegliśmy, że rodzina ogląda mecz piłki nożnej, prawdopodobnie z Euro w Polsce. Idąc dalej obserwowaliśmy, jak wąskimi i krętymi uliczkami przetacza się ta sama mgła, która pędziła po zboczach góry św. Juliana, gdy pod nią podjeżdżaliśmy. Dotarliśmy na Piazza Umberto I, mały i kameralny, ze sklepikami i trzema, może czterema restauracjami z powystawianymi na zewnątrz stolikami.
Piazza Umberto I
Było jeszcze wcześnie i po uliczkach krążyły grupki turystów. Większość z nich przyjeżdża do Erice na 2 – 3 godziny w ramach zorganizowanych wycieczek objazdowych, a w mniejszości pozostają ci, którzy tak jak my wybierają nocleg tu na miejscu. Spotkałam się z ostrzeżeniami, że hotele w Erice są bardzo drogie. My za dobę w Il Carmine zapłaciliśmy 65 euro / pokój dwuosobowy ze śniadaniem w formie bufetu dla dwóch osób i parkingiem w cenie. To nie jest dużo zwłaszcza, że pobyt w tym hotelu okazał się atrakcją samą w sobie.
Ze względu na wszechobecną mgłę zrezygnowaliśmy z obejrzenia Chiesa Matrice i wspinaczki na dzwonnicę, skąd miała się rozpościerać piękna panorama całej okolicy. Podążyliśmy dalej w stronę Piazza San Giuliano i Kościoła San Giovanni Battista, a stamtąd już prostą drogą do Castello Pepoli (zdjęcie na początku wpisu), Castello di Venere i Ogrodów Balio. Widoki zapierały dech w piesiach. Mgła pędziła coraz szybciej, momentami widać było jak na dłoni morze i skałę w Rezerwacie Monte Cofano, a chwilę później przesłaniała wszystko i ograniczała widoczność maksymalnie do 50 metrów. Do tego silny, lodowaty wiatr. Marzłam mając długie dżinsy, pełne buty, bluzę i kurtkę dżinsową, a obok spacerowały zupełnie nie przygotowane na taką okoliczność turystki w krótkich spodenkach, sandałkach i bluzkach bez rękawków. Według miejscowej legendy, w tej gęstej mgle Afrodyta ukrywa przed innymi kobietami swoich kochanków.
W oddali wyłaniający się chwilami z mgły Rezerwat Monte Cofano
Uparłam się, aby obejrzeć i sfotografować zachód słońca nad Egadami, który uchodzi za jeden z najpiękniejszych widoków na Sycylii. Od Castello di Venere podążyliśmy malowniczą uliczką w stronę Porta Trapani. Widok trochę mnie rozczarował. Wyspy spowite były mgłą i tylko chwilami można było cokolwiek uchwycić kadrem aparatu.
Egady we mgle
Po wykonaniu kilku fotek poddaliśmy się i wróciliśmy do klasztoru, zanim jeszcze słońce całkiem zaszło. Przemarznięci na kość wyciągnęliśmy z szafy dodatkową kołdrę i koc. Ale w tej sytuacji nastąpiła mała zmiana planów. Postanowiliśmy, że następnego dnia po śniadaniu będzie ciąg dalszy Erice kosztem Selinuntu. Wtedy jeszcze nie byliśmy świadomi, jak bardzo trafna była to decyzja.
„Nigdzie może na Sycylii nie panuje tak głęboka cisza. Ludzie, nawet gdy wychodzą z domów, poruszają się jakby na palcach, ocierają się o mury i szybko znikają”.
Gustaw Herling Grudziński
Choć budzik nastawiony był na 7:00, abyśmy mogli stawić się na śniadaniu punkt 8:00, obudził mnie wcześniej piękny dźwięk dochodzący z zewnątrz. Wstałam i otworzyłam drzwi balkonowe. Erice tego poranka było zupełnie innym miasteczkiem, ciepłym i rozświetlonym przez intensywne promienie słońca, nieprzesłonięte nawet małym obłoczkiem. Wszechobecną ciszę przerywał tylko śpiew ptaków. Z balkonu zauważyłam po raz pierwszy przebijające się między drzewami wzgórze Monte Cofano i majaczące w oddali San Vito lo Capo. Szkoda, że Il Carmine nie ma drugiego piętra, stamtąd widok byłby cudowny.
Śniadanie serwowane było w jadalni urządzonej w klasztornej piwnicy. Oprócz ciastek i typowych włoskich słodkości na szwedzkim stole znalazła się wędlina, ser, jogurty, morele oraz pomidorki koktajlowe. Niestety warzywa na śniadaniu we Włoszech, nawet w dobrych hotelach są rzadkością, do tej pory spotykałam jedynie te pomidorki i to zaledwie kilka razy. Częściej serwowane są za to owoce. Zazwyczaj lubimy długo delektować się śniadaniem i nie chodzi bynajmniej o to, aby zjeść cały zapas hotelowej kuchni; wspólny, niespieszny posiłek jest bowiem dla nas bardzo ważnym elementem każdego dnia wolnego od pracy. Tym razem jednak cudny poranek w magicznym Erice sprawił, że szybko zjedliśmy i wyruszyliśmy w miasto.
Na początek udaliśmy się w kierunku zamków, mijając po drodze kościół San Giovanni Battista. Wrażenia były absolutnie niepowtarzalne. Przemierzyliśmy cały jeden bok trójkąta równoramiennego, na którego planie zbudowano Erice (Piazza Carmine – Castello Venere) i nie spotkaliśmy ani jednej osoby, nie przejechał ani jeden samochód czy skuter. Wyglądało to tak, jakbyśmy nagle znaleźli się na bezludnej wyspie, przeżycie iście mistyczne! Panorama rozciągająca się z tarasu widokowego pomiędzy zamkami Pepoli i Venere była zachwycająca: morze, Trapani, Monte Cofano, widać było nawet odległy kraniec wyspy, na którym znajduje się San Vito lo Capo, tym razem bardzo wyraźnie.
Naszymi jedynymi towarzyszami były duże, czarne ptaki, przypominające kruki. Poranek był upalny, a widoki i uderzająca cisza nie pozwalały nam się oddalić po pstryknięciu paru fotek, siedzieliśmy i rozkoszowaliśmy się urokiem tego bajecznego miejsca jak zahipnotyzowani. Po jakimś czasie ruszyliśmy w końcu w kierunku Porta Trapani zobaczyć Egady w pełnej krasie. Trzy niewielkie wysepki: Favignana, Marettimo i Levanzo były kiedyś częścią Sycylii do czasu, aż podnoszący się poziom morza zatopił połączenie lądowe. Wyspy słyną głównie z pięknych plaż i obłędnie turkusowego morza. Najbardziej dziką jest najodleglejsza – Marettimo. Na południe od Trapani rozpoczynają się słynne saliny, miejsca naturalnego pozyskiwania soli poprzez odparowanie wody morskiej (więcej na ten temat będziecie mogli przeczytać w kolejnym poście z wycieczki „Neapol i Sycylia”).
Ulice nadal były puste, a czas nieubłaganie się kończył, musieliśmy wrócić do hotelu, spakować się i oddać klucze przed południem. Aby nie pobłądzić w wąskich uliczkach zdecydowaliśmy się na powrót tą samą drogą, którą przyszliśmy, omijając centrum miasteczka (zdjęcie na początku wpisu przedstawia panoramiczną aleję pomiędzy Castello Pepoli i San Giovanni Battista). Nagle niespodzianka: pojawiły się dwie osoby, spacerujące wspólnie. Poza nimi nie spotkaliśmy nikogo.
Bardzo żałuję, że nie mogliśmy pozwolić sobie na więcej. Najbardziej ubolewam nad dzwonnicą Chiesa Matrice (Katedry), z której rozpościera się widok na dachy miasteczka oraz panorama całej okolicy. Jeśli jeszcze kiedyś dane mi będzie wrócić na zachód Sycylii, to na pewno zatrzymam się w Erice na dłużej.
Erice sprawia wrażenie odizolowanego od świata. Imponująca średniowieczna architektura, surowe elewacje i brukowane uliczki, vanelle (wąskie przejścia), połączone z pięknem otaczających je krajobrazów mogłyby posłużyć jako sceneria niejednego filmu historycznego. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy większe wrażenie robi zimne i tajemnicze Erice, skąpane w pędzącej mgle, czy upalne, rozświetlone słońcem i bezludne. Obie wersje mają swój niepowtarzalny urok, obie dają możliwość oderwania się od rzeczywistości i duchowej podróży w czasie.
Wspominając teraz te chwile mogę śmiało stwierdzić, że Erice jest idealnym miejscem dla każdego, kto uwielbia zaszyć się gdzieś w ciszy i spokoju. Dla niejednego artysty miasteczko to byłoby wspaniałą inspiracją. Szczególnie polecam zostać w Erice na noc i koniecznie w Il Carmine (czytaj więcej w poście „Erice – podróż do średniowiecza”). Pobyt tutaj był najbardziej fascynującym i zarazem mistycznym przeżyciem podczas całej, 21-dniowej wycieczki. Niestety, przyszła pora wyruszyć dalej. Jak się później miało okazać, tego dnia czekały nas jeszcze nie lada atrakcje.
Informacje dodatkowe:
- bilet wstępu na dzwonnicę Chiesa Matrice 2 euro / osobę, godziny otwarcia: od maja do września – od rana do 20:00, od października do kwietnia 10:00 – 18:00
- bilet wstępu do Castello Venere 3 euro / osobę, strona internetowa z planem zamku i godzinami otwarcia
- bilety wstępu w cenach od 1 do 2 euro / osobę obowiązują również w kościołach: San Martino, San Giuliano, San Giovanni, ruinach zakonu SS.Salvatore oraz do skarbca Kościoła Matrice. Jeden wspólny bilet, obejmujący też dzwonnicę Chiesa Matrice kosztuje 5 euro / osobę
- mapka pochodzi ze strony https://www.ifac.cnr.it/
- stronę internetową kolejki linowej z Trapani do Erice w języku włoskiem znajdziecie tutaj
- strona internetowa Hotelu Il Carmine.
Jeśli macie jakieś pytania, to proszę, zadawajcie je w komentarzach pod tym postem, postaram się na każdy odpowiedzieć i coś doradzić. Bardzo chętnie poczytam też o Waszych doświadczeniach z podróży po Sycylii, śmiało dzielcie się informacjami, na pewno pomogą one osobom dopiero planującym wyjazd.
- Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie;
- Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku;
- Dołącz do blogowej grupy na Facebooku;
- Obserwuj mnie na Twitterze;
- Subskrybuj kanał na YouTube;
- Jestem również na Tik Toku;
- Moje e-booki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym;
- Moje drukowane książki znajdziesz np. w Empiku.
No, szacun! Pierwszy raz spotykam się z relacją kogoś, kto nocował na Erice! Najpierw pomyślałam – szkoda, że kolejką nie wjechaliście, no bo to wielka atrakcja, ale nocować na Erice! Już mi się zachciało… A to zdjęcie Monte Cofano ze słońcem i mgłą jest cudne!
Miałam takie same przemyślenia. I już wiem, że następnym razem tam przenocujemy.
Pozdrawiam i dziękuję – obu Paniom, za cenne wskazówki.
Droga Natalio i inni czytelnicy, moim zdaniem to nie mgła a chmury tak często nawiedzają Erice. Spędziłam cały tydzień w Erice i to dwukrotnie. Ja wybrałam hotel Villa San Giovanni po drugiej stronie miasta w stosunku do Il Carmine. Także w budynkach poklasztornych i mimo tego, że skromny to dla mnie jest najlepszym miejscem noclegowy. Z połowy pokoi jest obłędny widok na Monte Cofano i San Vito lo Capo. A śniadanie można zjeść na tarasie w chmurach – jak akurat jeszcze są. Wieczorny odpoczynek na balkonie i podziwianie zapadającego zmroku jest czymś tak wyjątkowym, że niejednokrotnie dochodziłam do wniosku, że nic więcej mi nie potrzebne. No i koniecznie trzeba się przejechać kolejką linową. W ciągu dnia do Trapani a z powrotem gdy zachodzi słońce. Wciągnie i Was urok tego miejsca 🙂
Czy taka wycieczka z 2 latką i spacerowką jest realna? 🙂
Jak najbardziej! Jeśli nie dysponujecie samochodem, to najlepiej wjechać kolejką linową. Tylko koniecznie zabierz ciepłe rzeczy dla dziecka i dla siebie, nawet jeśli na dole w Trapani będzie upał.
Pozdrawiam!
Wybieramy się do Palermo 11 marca. Twój wpis bardzo zachęcił nas do odwiedzenia Erice. Postawiliśmy na kolejkę z Trapani, jednak doczytałam, że do końca marca jest wyłączona. Próbuję znaleźć jakiś autobus, który dojeżdżałby z centrum Trapani, ale też nic nie znajduję.
Czy w tym czasie tylko opcja własnego auta, a jeśli tak, to gdzie szukać jakiegoś parkingu?