Dnia 9 października 1963 roku o godzinie 22:39 niespełna 100 km na północ od Wenecji rozegrała się jedna z największych katastrof w powojennej historii Włoch. Około 270 mln m³ skał porośniętych lasem z prędkością 110km/h runęło ze zbocza góry Toc do sztucznego jeziora, podnosząc falę wysoką na ponad 200 m. To z kolei spowodowało, że około 25-30 mln m³ wody przelało się przez tamę i z ogromną prędkością uderzyło w górskie wioski i miasteczka. Żywioł nie oszczędzał nikogo, a budynki waliły się niczym domki z kart. Woda wraz z ziemią, skałami i drzewami zrywała z ludzi nie tylko ubrania, ale też skórę. Wielu ofiar nigdy nie zidentyfikowano. Zginęło prawie 2 000 osób, a 350 rodzin przestało istnieć; życie stracili wszyscy ich członkowie, od starców po niemowlęta. W 60-tą rocznicę tragedii nakładem wydawnictwa Szara Godzina swoją premierę będzie mieć dwutomowa powieść Katarzyny Kieleckiej „Księżyc nad Vajont”, która jest fikcją literacką inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami i bardzo realistycznie osadzoną pomiędzy nimi. Dwa kraje – Włochy i Polska, dwie płaszczyzny czasowe oraz toksyczna relacja matki z córką, naznaczona traumą sprzed lat. Oto historia tragedii w Vajont w Dolomitach oraz moja recenzja powieści, którą blog Italia by Natalia objął patronatem medialnym. Zapraszam!
Pycha ludzka i chęć zysku za wszelką cenę
Na pograniczu regionów Wenecja Euganejska oraz Friuli – Wenecja Julijska, w malowniczej scenerii Dolomitów, natura ukształtowała dolinę Vajont w sposób, który człowiek postanowił wykorzystać celem wytwarzania energii elektrycznej, a przy okazji sporego zysku. W tym celu u stóp góry Toc prywatna spółka Sade wzniosła tamę o wysokości 265 m, będącą w momencie ukończenia najwyższą tego typu konstrukcją na świecie, piętrząc wodę na ponad 260 m i tworząc ogromne sztuczne jezioro tak wysoko nad gęsto zaludnioną doliną. Jednak góra Toc, której nazwa w dialekcie lokalnym oznacza coś zepsutego, co łatwo się łamie, od początku nie była stabilna. Zapora – istniejąca do dziś, lecz nieużytkowana od dnia tragedii – jest dziełem inżyniera Carlo Semenzy, który nie dożył dnia katastrofy i nigdy nie stanął przed sądem. Pomyślicie może – dlaczego miałby być sądzony, skoro stała się tragedia spowodowana siłami natury, której nikt nie mógł przewidzieć? Otóż prawda wygląda inaczej. Od początku powstania tego projektu były podejrzenia, że podłoże u stóp Toc jest niestabilne, jednak kwestię tę zbagatelizowano, a nawet ukrywano ekspertyzy niekorzystne dla spółki odpowiedzialnej za projekt. Co więcej, zlekceważono pierwsze osuwisko, które zeszło wprost do jeziora w 1960 roku. Objętość oberwanych wówczas skał i ziemi szacowana jest na około 1 mln m³. To jeszcze nie wszystko, bowiem kolejne osuwisko było spodziewane i wyczekiwane. Nikt jednak – nawet najwięksi przeciwnicy tamy oraz nagłaśniająca sprawę dziennikarka z Belluno – nie spodziewał się takich rozmiarów tragedii.
Tragedia w dolinie Vajont
Późnym, październikowym wieczorem o godzinie 22:39 osuwisko o długości 3 km i objętości ponad dwukrotnie większej niż woda zawarta w zbiorniku wpadło do jeziora generując falę tak wielką, że z prędkością szacowaną na 110 km/h uderzyła ona zarówno w miejscowości na przeciwległym wzgórzu, w tym występujące w powieści Casso, jak i przelała się przez tamę i runęła z ogromną siłą w dół, m.in. na miasteczko Longarone. W ciągu zaledwie sześciu minut woda zniszczyła dziesięć miejscowości i pozbawiła życia niemal dwa tysiące ludzi oraz tysiące zwierząt. Jako pierwsze na ratunek tym, którzy ocaleli, ruszyło stacjonujące w pobliżu wojsko. Finalnie w usuwanie zniszczeń i grzebanie ofiar zaangażowanych było około 10 tys. ludzi. Poniżej zamieściłam symulację komputerową katastrofy, przygotowaną i opublikowaną w sieci przez uniwersytet w Parmie.
„Księżyc nad Vajont” – dylogia obyczajowa z historią w tle
Dylogia jest to powieść dwuczęściowa, wydana w dwóch tomach. Właśnie tak autorka postanowiła podzielić opowiadaną przez siebie historię i jest to posunięcie bardzo dobre. Co więcej, obie części ukazują się jednocześnie, dlatego czytelnik nie musi czekać wiele miesięcy na kontynuację opowieści. Fabuła podzielona jest na dwie płaszczyzny czasowe, przeplatające się wzajemnie; jednocześnie poznajemy bieg wydarzeń współczesnych i przeszłych. Jak ja lubię taki sposób prowadzenia narracji! Co więcej, mamy też podział akcji na dwa kraje: Włochy i Polskę, które również wzajemnie się przenikają.
„Księżyc nad Vajont. Fala”
Pierwsza część powieści rozgrywa się we Włoszech lat 60-tych XX wieku i we współczesnej Polsce. To właśnie tutaj znajduje się opis tragicznych wydarzeń w dolinie Vajont, przeplatany akcją toczącą się w Łodzi w 2023 roku.
Dolina Vajont, lata 60. Federico Lanza wraz z żoną Marianną, Polką z Wilna, i trojgiem dzieci prowadzi spokojne i szczęśliwe życie w Casso. Pracuje przy budowie najwyższej tamy na świecie. Jest dumny z tego, co robi, i wierzy, że myśl inżynierów ujarzmi przyrodę. Tymczasem matka natura pokazuje swoją moc… Czy rodzina Lanzy wyjdzie zwycięsko z tej próby? Jak jedno wydarzenie może zmienić cichą górską dolinę?
„Księżyc nad Vajont. Echo”
Druga część powieści rozgrywa się w Polsce lat 60, 70 i 80 – tych XX wieku oraz współcześnie, zarówno w Łodzi, jak i we Włoszech.
Współczesna Łódź. Małżeństwo Karoliny Cichońskiej przechodzi kryzys. Kobieta dużo czasu poświęca neurotycznej matce, zaniedbując męża i synów. Gdy pewnego dnia starsza kobieta otrzymuje tajemniczy list, wspomnienia z dzieciństwa wracają. Postanawia otworzyć się przed córką, co skutkuje zmianą planów urlopowych Cichońskich. Czy odbudują rodzinne więzi w czasie wakacji? Kto napisał list do matki i w jakim celu? Fabuła dylogii Księżyc nad Vajont jest zainspirowana tragedią, która dotknęła Włochy w 1963 roku. Wielowątkowa powieść o losach ludzi wpadających w wir nieoczekiwanych wydarzeń, zmagających się z traumami, bólem i samotnością. To historia miłości, nadziei na lepszą przyszłość, a także walki o prawdę, która niesie szansę na zrozumienie i wybaczenie.”
Moje wrażenia po lekturze
Jak już wspomniałam na początku, „Księżyc nad Vajont” jest fikcją literacką opartą na prawdziwych i bardzo tragicznych wydarzeniach. W teorii wiadomo, co i kiedy się wydarzy w owej górskiej dolinie, ale i tak czekamy na ten moment niecierpliwie. Autorka skutecznie buduje napięcie, tworzy wiele wątków i konstruuje licznych bohaterów, z których każdy doświadcza kataklizmu w sposób indywidualny. Moment zetknięcia się danej postaci z falą powodziową i towarzyszące temu okoliczności zostały opisane osobno, a czytelnik ma wrażenie, że w każdym z tych przypadków jest częścią rozgrywającego się dramatu. To nie romans, w której na końcu wszyscy żyć będą długo i szczęśliwie; tutaj część bohaterów ginie, a innym tragedia wywraca poukładane życie do góry nogami. Jeszcze inni pod wpływem cierpienia zmieniają się diametralnie, a życie wypełnione smutkiem i tęsknotą oraz nieustająco zadawanym sobie pytaniem – „dlaczego akurat ja żyję?” – pozostanie dla niektórych udręką do samego końca. Poruszająca powieść przepełniona emocjami, momentami szokująca i skłaniająca do refleksji; czy aby na pewno – w porównaniu do dramatu głównych bohaterów – nasze codzienne problemy są aż tak wielkie? W trakcie lektury wielokrotnie były momenty, gdy łzy napływały mi do oczu, gdy nie mogłam się oderwać i czekałam na kolejny rozdział niecierpliwie. „Księżyc nad Vajont” to jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam w tym roku, a że czytałam ją na głos we wspólnej podróży, to również Artur miał okazję zaznajomić się z treścią, która bardzo go wciągnęła. Oboje polecamy Wam tę lekturę!
Katarzyna Kielecka, autorka powieści „Księżyc nad Vajont”
Katarzyna Kielecka zadebiutowała w 2019 roku powieścią „Sedno życia”, której ciąg dalszy – „Piętno dzieciństwa” – ukazał się rok później. Autorka ma w dorobku także powieści: „Pod tym samym niebem”, „Cytrusowy gaj”, ”Na tej samej ziemi”, „Gra w zielone”, „Znajda”, „Trzykrotki”, dwutomową powieść „Ślady” i „Zapach cytrusów”, a także książkę dla dzieci „Gieśki. Księga przygód”.
W wywiadzie dotyczącym „Księżyca nad Vajont” Katarzyna Kielcka opowiada m.in. o inspiracji do napisania powieści.
„Ta historia po prostu mnie osaczyła i zmusiła, by ją opisać. Myślę, że to kwestia emocji, tego jak silnie działa na wyobraźnie znalezienie się w samym sercu Vajont. Każdy dom, który mijałam, miał swoją opowieść związaną z katastrofą – także ten, w którym nocowaliśmy. Niemal na każdym kroku widać ślady tego, co się tam wydarzyło i w serce uderza pustka. Dolina jest niemal wyludniona, a przecież 60 lat temu tętniła życiem. Do myślenia dają też liczby, bo ludzki dramat trzeba tam mnożyć przez tysiące osób. […] Główni bohaterowie Księżyca nad Vajont powstali w mojej wyobraźni. Celowo nie szukałam odniesień do prawdziwych postaci. Wiedziałam od początku, że wśród włoskich górali umieszczę osobę z Polski i już sam ten fakt popchnął mnie ku fikcji. Zakładałam, że będzie to powieść nie tylko o tragedii z Vajont, bo chciałam przekazać za jej pomocą coś bardziej uniwersalnego, co wykracza daleko poza tamte wydarzenia. Jednak w zakresie samej katastrofy trzymałam się faktów i ograniczyłam ich naciąganie do minimum. Sprawdziłam nawet, w jakiej fazie był wówczas tytułowy księżyc, by odpowiednio go odmalować w tekście. Zależało mi, by kluczowe sceny z pierwszego tomu ukazać jak najbardziej autentycznie, a tym samym sprawić, że Czytelnicy wejdą w tę opowieść i doświadczą emocji, które towarzyszyły mi podczas pobytu w Erto oraz podczas pisania. […] To powieść o włoskich góralach i polskich mieszczuchach, o wielkich dramatach i o wielkiej miłości, o nadziei i rozczarowaniu, o tęsknocie i o walce o najbliższych. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie i poczuje bliskość, zrozumienie, jakiś wspólny mianownik z co najmniej jedną z postaci. W opinii moich beta-czytelników akcja wciąga od pierwszych stron i trzyma aż do końca […].”
„Księżyc nad Vajont” możecie kupić m.in. w sklepie internetowym taniaksiążka.pl oraz od 9 października stacjonarnie, na przykład w salonach Empik w całej Polsce.
Informacje źródłowe: wikipedia.it
Post powstał w wyniku współpracy reklamowej z wydawnictwem Szara Godzina.