Neapol. Pizzeria Da Michele – margherita z Julią Roberts. Dzień 2, część II

Julia-roberts-naples

Oglądaliście film „Jedz, módl się, kochaj” z Julią Roberts w roli głównej? Pamiętacie smakowitą pizzę, którą zajadała w Neapolu wraz ze swoją przyjaciółką? Ciekła Wam wtedy ślinka? Jeśli tak, to zapraszam na pizzę, pizzę z Julią.

Po przypłynięciu z Capri wsiedliśmy w tramwaj linii nr 1 i podjechaliśmy do przystanku Porta Nolana (ostatni przed Piazza Garibaldi). Kolację tego dnia mieliśmy zjeść w jednej z najbardziej znanych neapolitańskich pizzerii. Ale wcześniej musieliśmy zrobić dwie rzeczy: wrócić na chwilkę do hotelu i przebrać się w cieplejsze ciuszki oraz zaspokoić pierwszy głód, gdyż w słynnej „Da Michele” często oczekuje się w długiej kolejce za stolikiem. Nasz wybór padł na przyjemną Trattorię Da Peppino Avellinese przy via S. Spaventa 31, czyli przy naszym hotelu. O tej knajpce czytałam wiele pochlebnych opinii jeszcze przed wyjazdem z domu, nie tylko w licznych przewodnikach, ale również w internecie. Opinie znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Lokal okazał się bardzo przyjemny, oferujący pyszne jedzenie regionalne w przystępnych cenach. Ja zamówiłam Spaghetti alle Vongole i była to miłość od pierwszego kęsa. Wstyd się przyznać, ale nigdy wcześniej będąc w Italii nie jadłam tego dania. O tym, że jest jednym z podstawowych potraw neapolitańskiej kuchni dowiedziałam się z książki Penelope Green „Neapol, moja miłość”, o której będziecie mogli przeczytać za jakiś czas na blogu.

Da-Pepino-Avalinese-Vongole

 Spaghetti alleVongole w Trattoria Da Peppino Avellinese

Nadszedł czas na danie główne. Zaledwie krótki spacer wystarczył, aby znaleźć się na via Cesare Sersale 1 – 3. Najpierw dostrzegliśmy tłum kłębiący się pod drzwiami, a później dopiero sam lokal. „L’Antica Pizzeria da Michele” działa od bagatela 1870 roku (co i tak nie czyni jej najstarszą w Neapolu), a od 1930 roku znajduje się w tym samym lokalu i obok „di Matteo”, „Brandi” i „Starity a Materdei” szczyci się tytułem jednej z najlepszych w mieście. W tym rodzinnym interesie tajemnice dobrej pizzy przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Obecnie pizzerią zarządza już piąta generacja rodziny Condurro. Podobno sekretem ich pizzy – jak podaje oficjalna strona internetowa lokalu – jest używanie naturalnych składników i wyrób ciasta na pizzę na zakwasie według starej receptury.

1

Tłum oczekujących na stolik w Pizzerii Da Michele

pierwsza papierowa książka
 Aby zjeść pizzę w „L`Antica Pizzeria da Michele” należy:
  1. przedrzeć się przez tłum na ulicy i pobrać papierowy numerek od miłego pana przy kasie;
  2. wrócić do tłumu na ulicy i odczekać, aż nasz numerek zostanie poproszony do środka;
  3. z pośród zaledwie dwóch rodzajów pizzy wybrać tą dla siebie korzystając z menu wiszącego nad stołem (karty menu nie są dostępne)
  4. złożyć zamówienie u pana z obsługi;
  5. poczekać cierpliwie na swoje zamówienie;
  6. po zjedzeniu poczekać na rachunek od pana z obsługi;
  7. podejść do kasy i zapłacić.

9

Menu pizzerii „Da Michele”

„Pizzeria da Michele” zyskała największą sławę, gdy podczas zdjęć do filmu „Jedz, módl się, kochaj” nakręcono w niej sceny oparte na faktach, w których główna bohaterka Elizabeth Gilbert grana przez Julię Roberts przyjeżdża na wycieczkę do Neapolu ze swoją przyjaciółką Szwedką i razem zajadają tutaj margheritę, rozmawiając o oponkach na brzuchu. Lokal cały obwieszony jest otrzymanymi nagrodami i zdjęciami sławnych ludzi, którzy w nim jadali. Obok Julii byli to m.in. Forest Whitaker, Sophia Loren i „Król Neapolu” Diego Maradona. Można tu bez problemu spotkać grupki egzotycznych turystów, którzy oślepiają innych błyskiem lamp swoich aparatów tak, jakby pierwszy raz w życiu byli w pizzeri.

2

Wnętrze pizzerii Da Michele. Za szybą zdjęcie Julii Roberts jedzącej margharitę

4

6

5

7

10

Da Michele przed laty – pizzę sprzedawano na ulicy

11

Na zdjęciu właściciel i Diego Maradona.

Próżno szukać w Da Michele małych stolików ukrytych w romantycznych zakamarkach. Tutaj każdy metr kwadratowy powierzchni jest na wagę złota, a przy wspólnym dużym stole siada się w towarzystwie innych gości. Trzeba przyznać, że pizza była naprawdę dobra, choć nie najlepsza spośród wszystkich, które jedliśmy. Więcej na ten temat możecie przeczytać w poście Pizze mojego życia. Ja zamówiłam marinarę, czyli pizzę z sosem pomidorowym i czosnkiem, charakterystyczną dla Neapolu, a Artur margheritę. Oryginalna włoska margherita to pizza z sosem pomidorowym, serem mozarella i świeżą bazylią.

Moja rada: Jeżeli podróżujecie z bliską osobą i nie brzydzicie się jej talerza, to dobrym sposobem na poznanie większej ilości smaków jest wspólne wybranie i zamówienie dwóch różnych potraw, a następnie zamienienie się talerzami w trakcie jedzenia. To nie obciach, przynajmniej w zwykłych knajpach dla zwykłych ludzi. Pan w białym fraku i w białych rękawiczkach w restauracji na Piazza Navona w Rzymie mógłby się zgorszyć, ale facet z pizzeri na pewno nie pomyśli nic złego. Nadmienię tylko, że takie zachowanie zaobserwowałam we Włoszech u różnych turystów, nie tylko u liczących każde euro Polaków. Nawet, jeśli macie dużo pieniędzy, to pojemność żołądka jest ograniczona.
Na koniec zwrócę jeszcze uwagę na ceny. W pizzerii, do której i tak przyszłyby tłumy, klasycznych wymiarów margherita kosztuje zaledwie 4 Euro, czyli 16 zł. Takie rzeczy tylko w Neapolu.

Dopisane 10 lutego 2014 r.

Moi drodzy! Tekst tego posta pierwotnie opublikowany w styczniu 2013 r. nie uległ zmianie, lecz podczas wizyty w Neapolu w grudniu 2013 r. odwiedziliśmy ponownie Da Michele i wykonaliśmy nowe zdjęcia, którymi właśnie zastąpiłam te poprzednie (kiepskiej jakości) – z czasów, gdy przez myśl mi nawet nie przeszło, że będą fotki ze swoich podróży publikować na blogu. Co nowego po tej wizycie? Pizzę otrzymaliśmy znacznie smaczniejszą, niż w czerwcu 2012 r. Może dlatego, że kolejka na ulicy nie była aż tak długa. Trudno powiedzieć. Oto margherita z Da Michele z grudnia 2013 r. – smakuje jeszcze lepiej, niż wygląda!

8

A tak wyglądało Spaghetti alle Vongole w Da Peppino Avalinese w grudniu 2013 r.

vongole-da-peppino-a-valinese

Hmm… dziś już wiem, co było nie tak z tym pierwszym. Wówczas otrzymałam frutti di mare, czyli mix owoców morza, w skład których wchodziły m.in. cozze, czyli mule (te czarne muszle). Coż, człowiek uczy się całe życie 😉

Informacje dodatkowe:

  • Spaghetti alle Vongole w Trattoria Da Peppino Avalinese kosztowało 6 Euro (również w grudniu 2013 r.)
  • strona internetowa Pizzerii Da Michele

Tutaj znajdziesz informacje o innych słynnych pizzeriach Neapolu:

https://italia-by-natalia.pl/neapol-pizza-i-slynne-pizzerie-przewodnik/

 

Jeśli macie jakieś pytania, to proszę, zadawajcie je w komentarzach pod tym postem, postaram się na każdy odpowiedzieć i coś doradzić. Bardzo chętnie poczytam też o Waszych doświadczeniach z podróży do Neapolu, śmiało dzielcie się informacjami, na pewno pomogą one osobom dopiero planującym podróż.

Teraz Twoja kolej! Dołącz do społeczności Italia by Natalia: Będzie mi również bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz pod postem. Możesz też zapisać się na newsletter w oknie poniżej.  

15 komentarzy do “Neapol. Pizzeria Da Michele – margherita z Julią Roberts. Dzień 2, część II”

    1. Witaj anthonyb!
      Dziękuję za trafny komentarz, przyznaję Ci rację. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że była to moja pierwsza przygoda z prawdziwym, włoskim spaghetti z owocami morza, a w menu było podane, iż są to vongole.
      Pozdrawiam

      1. a wiec w Peppino Avellinese szachraja :-))) moze to pomylka w menu, moze nie mieli albo widzac turystow dali wam duzo tansze mule. Mule w sprzedazy detalicznej kosztuja okolo 3-4 € vongole okolo 10€.

        1. Na Sycylii również podawali mule, choć z dodatkiem prawdziwych vongoli. W sumie jadłam to danie 4 razy i wszędzie były mule, a w menu nazwa „Spaghetti alla Vongole”. Podejrzewam, że to powszechna praktyka zapewne z względów, o których wspomniałaś – cena. Ale mimo wszystko potrawa jest pyszna! W Peppino też był dodatek innych frutti di mare, ale nie widać ich na zdjęciu, niestety nie jest ono wyraźne.

          1. Natalia vongole to konkretny owoc morza, a dokladnie 2 : vongole veraci i vongole lupini. Najczesciej w karcie jest zaznaczone jakie. Moga byc tez pomieszane. Makaron z vongole, to jest makaron z vongole, a nie z mulami czy innymi mieszanymi. Chyba, ze to makaron con frutti di mare. Wtedy to moze byc dowolna mieszanka muszli czy innych owocow morza.
            Jesli podaja nam danie, ktore nie zgadza sie z opisem, to kazdy zwyczajnie karze sobie wymienic. I nie dotyczy to tylko dodatkow ale i samego makaronu. Moze dla Polaka to jest smieszne, ale jesli zamawiamy vermicelli to nie czekamy na spaghetti. Jesli vongole to nie mule. To tak samo jakbys zamowila sobie koltel cielecy a podano by Ci schabowego.
            Przyznam Ci sie szczerze, ze niegdy nie zdarzylo mi sie podanie jednego dania zamiast drugiego.

            A tak na marginesie, to podoba mi sie Twoj blog i mysle, ze znajduje sie w nim wiele przydatnych informacji dla osob, ktore planuje wycieczke do Neapolu.

          2. Dziękuję, taka opinia wiele dla mnie znaczy zwłaszcza, że znasz Neapol jako jego mieszkaniec. Ja jako turystka, nawet bardzo się starając, nie ustrzegę się zapewne drobnych pomyłek. Mam nadzieję, że czytelnicy mi to wybaczą 🙂
            O Neapolu jeszcze napiszę, bo po objeździe Sycylii wróciliśmy pod Wezuwiusza na 2 dni, ale to dopiero za 2-3 tygodnie.
            Wracając jeszcze do vongoli, to nie zauważyłam, aby podawali w karcie 2 rodzaje, ale może dlatego, że nie byłam tego świadoma. Następnym razem na pewno zwrócę uwagę na ten fakt.

  1. Bardzo ciekawy artykuł. Ja pierwszą pizzę we Włoszech jadłam akurat w Bergamo, a w Neapolu jeszcze nie byłam, ale super by było odwiedzić tą pizzerię z filmu. To moje marzenie odkąd zobaczyłam tą scenę, a poza tym trzeba spróbować pizzy w miejscu jej pochodzenia 🙂 Z pewnością zamówiłabym margheritę, bo to moja ulubiona.

    1. Witaj Marto!
      Niejedną pizzę w Italii jadłam, generalnie te naprawdę dobre zaczynają się w Rzymie i na południe od niego. Ale Neapol bije na głowę wszystko. Akurat Da Michele nie jest moim numerem jeden, nawet w samym Neapolu. Niedługo „wrócę” na blogu do Neapolu i opiszę kolejne słynne pizzerie 🙂
      Pozdrawiam

  2. Moja pierwsza Margherita była właśnie w Da Miechele i mogę do końca życia już jeść tylko taka pizze z tego pieca. Cena jakość – idealne i piwo tez maja dobre 😉

  3. Witaj Natalio! 🙂

    Od jakiegoś czasu śledzę Twoją stronę, tak jak Ty jestem zakochana w Italii. 🙂 2 tygodnie temu wrociłam z Mediolanu a w Neapolu byłam tego lata, dokładnie w sierpniu. Przyznam, że urzekło mnie to miasto. Jak to piszą w większości przewodnikach: „Neapol albo pokochasz albo znienawidzisz”, ja zdecydowanie pokochałam. Nawet duże ilości śmieci zwłaszcza w biedniejszych dzielnicach mają swój urok. 😉 To w końcu Neapol. Miałam przyjemność jeść w pizzerii Da Michele. Ludzi było tak dużo, że siedzieli już na chodnikach. Zaskoczyły mnie ceny. Tak jak piszesz, margarita kosztowała 4 EUR a smak? Nie do opisania! Nawet polska pizzeria która nie wiem jak bardzo starałaby się upodobnić do tutejszych w Neapolu, nie jest w stanie. Nie każdy turysta wie, że najwięcej robią tu składniki. Pomidory, bazylia i sery dojrzewające na włoskiej ziemi, we „włoskim” słońcu… tego nie jest w stanie podrobić żaden inny kraj! 🙂
    Pozdrawiam gorąco i na pewno będę tu zaglądać 🙂
    Gdybyś miała ochotę to zapraszam na moją świeżo założoną stronę o podróżowaniu na własną rękę. Na pewno opiszę wszystkie swoje wyprawy do Włoch a trochę ich było. 🙂

    Trzymaj się ciepło!
    E auguri!

    1. Witaj Ramono!
      Mamy podobne spojrzenie na Neapol, bardzo mnie to cieszy. To prawda, że jedni go kochają, inni nienawidzą. Myślę, że to wynika z niezrozumienia. Neapol trzeba zrozumieć, aby go pokochać. Gdy ktoś spodziewa się wytwornego piękna i uporządkowania podobnego jak choćby w Rzymie, to niestety, ale będzie rozczarowany na 100% 😉
      Pozdrawiam serdecznie

  4. Wybieram sie po raz trzeci do Neapolu i może wreszcie trafię do da Michele. „Trafię” jest o tyle nietrafione, że wiem, widziałam, przechodziłam, ale zawsze w nieodpowiednich godzinach, albo w stanie pełnego najedzenia. ale bardzo chcę ze względu na sympatię do Julii. To cudne „to jedz tą pizzę, a jutro pójdziemy kupić większe dżinsy”, to mój ulubiony dialog w temacie odchudzania. Ale chyba zacznę od Sorbilo, bo od dwóch lat żałuję, że wtedy zjedliśmy ich pizzę tylko raz.
    Jeszcze tylko trzy tygodnie i Neapol jest nasz. Jeszcze kursują stateczki wzdłuż wzdłuż wybrzeża amalfitańskiego, jeszcze pływa łódka po podwodnym parku archeologicznym, jeszcze tyle do zobaczenia… Znowu czasu nie wystarczy. Zawsze robię spis atrakcji, zawsze realizuję tylko malutki fragment i zawsze wylatuję zachwycona. Bo jak już zaczniemy chodzić po ciasnych uliczkach, wchodzić na dziesiątki schodów, krążyć w kółko, to zaczyna nam być szkoda czasu, żeby pojechać np. do Baia Sommersa, chociaż tam czekają zatopione posągi. I tak za każdym razem- w końcu rezygnujemy z zaplanowanej atrakcji dla tego dziwnego miasta. Mam nadzieję, że Cmentarz Fontanelle będzie otwarty, ostatnio miałam pecha. Teraz jestem zdeterminowana: dwa dni chodzenia po mieście, dwa dni wycieczkowe.
    Pozdrawiam wszystkich. M

    1. Niestety, w samo południe kolejka pod drzwiami kłębiła się paskudna, znowu nie zjadłam tam pizzy. Za to u G. Sorbillo było jak zwykle: podeszłam, powiedziałam „da asporto”, zapłaciłam i po 10 minutach jedliśmy, trochę bezczelnie, przy stolikach należących do małego baru naprzeciwko. Gwoli sprawiedliwości dodam, że z winem zakupionym u właściciela stolika.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany. Pola obowiązkowe są oznaczone *

Close